Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skandal w Chmielniku. Prezes straży uwięził… Baby Jagi

Iwona ROJEK [email protected]
Barbara i Tadeusz Buczyńscy, artyści ludowi ze Śladkowa są załamani tym, ich Baby Jagi zostali uwięzione i komendant ochotniczej straży pożarnej ze Chmielnika nie chce ich oddać.
Barbara i Tadeusz Buczyńscy, artyści ludowi ze Śladkowa są załamani tym, ich Baby Jagi zostali uwięzione i komendant ochotniczej straży pożarnej ze Chmielnika nie chce ich oddać. Aleksander Piekarski
To co ma miejsce w Chmielniku wygląda na paranoję, niestety to wszystko dzieję się naprawdę i to między dorosłymi ludźmi na stanowiskach. Baby Jagi znanych artystów Tadeusza i Barbary Buczyńskich, które cieszyły turystów w Śladkowie Małym zostały uwięzione przez prezesa Ochotniczej Straży Pożarnej.

Jarosławowi Zatorskiemu, burmistrzowi Chmielnika nawet nie chce się na temat tego co się u nich wyprawia rozmawiać. - Komendant straży pożarnej powinien żyć z władzą w zgodzie, bo my tej jednostce cały czas pomagamy, a nie rozrabiać - uważa burmistrz. - Wystosowałem pismo do niego, żeby natychmiast oddał Baby Jagi, a on je zwyczajnie zlekceważył. Nie wiem co dalej, może ta sprawa będzie musiała znaleźć rozwiązanie w sądzie.

ZMIENIŁ ZAMKI W DRZWIACH

Z dziwnego impasu, który powstał sensownego wyjścia na razie nie widać. - Ogromna makieta, nad którą ciężko pracowaliśmy przez cały rok od rana do wieczora, nasze wszystkie Baby Jagi, zagrody, rekonstrukcje obrzędów i praktyk związanych z kielecką czarownicą zostały zamknięte przez prezesa Bogusława Wesołowskiego w pomieszczeniu straży w Chmielniku, w drzwiach zmienił zamki i nie możemy się do nich dostać od 11 listopada - mówią załamani artyści. - A chcieliśmy skończyć makietę i prezentować ją w różnych miejscach, gdzie jesteśmy zaproszeni. Ostatnio nawiązaliśmy współpracę z Muzeum Wsi Kieleckiej w Tokarni, wybieraliśmy się na festiwal do Niemiec, ale jesteśmy uziemieni. Od miesiąca walczymy o odzyskanie naszej własności. Dodatkowo uwięzione zostało oświetlenie, która zasponsorował nam Henryk Milcarz, prezes Wodociągów Kieleckich i nagłośnienie. Po prostu podcięto nam skrzydła i zostaliśmy wplątany w jakiś dziwny konflikt między strażą i urzędem. Komendant mówi nam, że odda nam Baby Jagi dopiero wtedy jak władza zapłaci mu 5700 złotych za wynajem tej sali, gdzie są przechowywane nasze prace, albo sekretarz gminy kupi mu obiecany laptop i kserokopiarkę. Nic z tego nie możemy pojąć. Chcielibyśmy Baby Jagi odzyskać i przenieść w inne miejsce, skoro już tam dłużej nie mogą być. Ale okazuje się to niemożliwe.

Barbara i Tadeusz Buczyńscy opowiadają, że prawie rok temu burmistrz Chmielnika Jarosław Zatorski zaproponował im złożenie na pewien okres ich prac, do czasu skończenia makiety ekspozycji "Biesiady Baby Jagi" - właśnie po artykule w "Echu Dnia", w którym prosiliśmy o wsparcie artystów - w pustym pomieszczeniu straży w remizie. - Powiedziano nam, że zarówno burmistrz jak i sekretarz gminy dogadali się z komendantem i udostępni nam salę na najbliższy rok - mówi Tadeusz.

- Tak też uczyniliśmy, przewieźliśmy część naszych rekonstrukcji, a resztę sukcesywnie dorabialiśmy. Wszystko było już na ukończeniu, kiedy w ubiegłym miesiącu zrobiła się ta afera. Teraz o odzyskaniu prac nie ma mowy, bo komendant przedstawia różne żądania, o których nie mieliśmy pojęcia. W tej sytuacji sekretarz Piwowarski doradził nam, żebyśmy złożyli doniesienie do prokuratury o zagarnięciu naszego mienia i tak też zrobiliśmy. Zawiadomiliśmy o popełnieniu przestępstwa. Męczyliśmy się przez wiele miesięcy, figury wykonywaliśmy w ciężkich warunkach nieraz na chłodzie, koło naszej przyczepy w Śladkowie, pomagał nam je zawozić do Chmielnika uprzejmy Paweł Prędki, z pobliskiego sklepu spożywczego i teraz mielibyśmy wszystko stracić. Tworzenie jest całym naszym życiem. W średniowieczu kler prześladował Baby Jagi, a teraz zagarnęli je nasi rodacy.

MUSZĄ ZAPŁACIĆ CZYNSZ

Próbujemy rozwikłać całą zagadkę tajemniczego uwięzienia własności intelektualnej artystów. - Faktycznie zmieniłem zamki w drzwiach i nie oddam makiet, ani figur Baby Jagi, dopóki nie zostaną uregulowane zobowiązania wobec mnie - mówi poważnie Bogusław Wesołowski, prezes Ochotniczej Straży Pożarnej w Chmielniku. - Umowa miedzy mną, a sekretarzem gminy Andrzejem Piwowarskim była taka, że przyjmę do siebie Baby Jagi pod warunkiem, że sekretarz kupi nam laptopa i kserokopiarkę. A teraz wszystkiego się wypiera i robi mnie w konia. Nie pozwolę siebie tak traktować. Jeśli nie chce kupić tego sprzętu, to musi zapłacić czynsz za wynajem tego pomieszczenia przez cały ostatni rok w wysokości 5000 tysięcy złotych, a teraz podnoszę go już do 5700 złotych. Mamy dużo wydatków, trzeba kupić koks na ogrzewanie, gmina nie będzie nas wykorzystywać. A jak tego nie uregulują, to wysprzedam Baby Jagi i odzyskam pieniądze, a artyści ich nie dostaną. Pomieszczenia nie otworzę, klucz do niego noszę przy sobie. Już rozmawiałem w tej sprawie z mecenasami i na pewno tego nie odpuszczę.
Sekretarz miasta i gminy Chmielnik, Andrzej Piwowarski zapytany o umowę ze strażakami mówi, że takiej umowy w ogóle między nim, a komendantem nie było. - Niech prezes pokaże ją na piśmie - dopowiada. - A już o zapłacie kwoty 5 tysięcy w ogóle nie rozmawialiśmy. Wiem, że burmistrz wystosował pismo do komendanta straży, żeby zwrócił Baby Jagi, ale chyba nie raczył na nie odpowiedzieć.

POMOŻE PROKURATURA

- To prawda nie dostałem żadnej odpowiedzi - potwierdza burmistrz Chmielnika Jaroslaw Zatorski. -Tym co się dzieje jestem po prostu zdumiony, zszokowany. - Rok temu poprosiłem prezesa straży o przysługę i udostępnienie pomieszczenia dla naszych artystów i wyraził na to zgodę. Nie chciał żadnego wynagrodzenia za to, o kupnie laptopa też nie słyszałem. Przecież my cały czas wspieramy straż, zapewniamy im ogrzewanie i inne potrzebne rzeczy. Powinni starać się współpracować z nami. Wiadomo w jakiej ciężkiej sytuacji są teraz samorządy, my nie mamy takich pieniędzy, żeby im zapłacić. To jakaś paranoja, bo to była zwykła umowa grzecznościowa, nawet nie mam podstaw formalnych aby zapłacić taką kwotę. Prosiłem pisemnie o oddanie prac artystów, już znaleźliśmy dla nich nowy lokal w nadleśnictwie w Chmielniku. Ale prezes nie chce ich zwrócić.

Artyści ludowi ze Śladkowa mówią, że w życiu nie spodziewaliby się takiego obrotu sprawy. - Co za dziwne czasy nastały- mówi Barbara Buczyńska. - Nie dość, że żyjemy w trudnych warunkach, cały rok mieszkamy w przyczepie kempingowej, nie mamy łazienki, ani toalety, pracujemy ponad nasze siły, żeby ludzi ucieszyć, to ktoś zabiera nam nasze prace, ponad dwieście figur Baby Jagi. Może prokuratura nam pomoże.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie