Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skarby Patagonii (zdjęcia)

Marzena Kądziela
Park Narodowy Torres del Paine w Chile
Park Narodowy Torres del Paine w Chile Marzena Kądziela
Są tu ośnieżone szczyty Andów i turkusowe jeziora. Rzeki płyną wartkim nurtem, a na się pastwiskach spotkać można stada guanako. Skarbem są lodowce oszałamiające turystów swym pięknem. To Patagonia - kraniec Ameryki Południowej.

[galeria_glowna]

Stado guanako
Stado guanako Marzena Kądziela

Stado guanako
(fot. Marzena Kądziela)

Wczesnym rankiem ruszamy do chilijskiego parku narodowego Torres del Paine. Obserwujemy rozległe pastwiska z licznymi stadami krów. Za pastwiskami, w dali widnieją szczyty gór, w większości ośnieżone. Gdzieś na pastwisku dostrzegamy gauczów - pasterzy na koniach, którym towarzyszą psy. To patagońscy kowboje, ludzie twardzi, odporni na wszelkie życiowe trudności.

Po chwili zza szczytów wyłaniają się słynne Torres del Paine - trzy skalne wieże o wysokości od 2200 do 2500 metrów nad poziomem morza. Od nich wziął nazwę cały rezerwat utworzony w 1959 roku. W 1978 roku park znalazł się na liście rezerwatów biosfery UNESCO.

Park pełen jest zapierających dech widoków na ośnieżone szczyty gór, rwące rzeki, wodospady, turkusowe słone jeziora. Nie brakuje tu zwierząt. Do najczęściej spotykanych należą guanako z rodziny wielbłądowatych, podobne do lam. Zwierzęta te już prawie wyginęły. Możemy je znów podziwiać na wolnych terenach dzięki odpowiedniej polityce i ochronie pracowników rezerwatu.

Skarby Patagonii (zdjęcia)
Marzena Kądziela

(fot. Marzena Kądziela)

WIATR PRZESZYWAŁ DO KOŚCI

Wiatr w parku Torres del Paine był "huraganowy", ale nie zimny. Na statku, który wiózł nas z Puerto Natales do lodowca Grey, przeszywał do kości. Na brzegu widniały góry pomalowane ręką natury na wszystkie kolory. W wielu miejscach do wody spływały ze szczytów wodospady, ze skalnych jaskiń wychylały się foki i lwy morskie.

Po kilkugodzinnym rejsie wychodzimy nieco chybotliwym krokiem na ląd, by malowniczą ścieżką nad jeziorem dotrzeć do czoła lodowca. Nie wyobrażałam sobie, że jest ono aż tak wielkie. Wygląda jak zamarznięta rzeka w ogromnymi falami w kolorach biało - szaro - błękitnych. Co pewien czas ze ściany o wysokości 70 metrów odrywa się fragment lodowca i z ogromnym hukiem trafia do jeziora. Łódka podpływająca do błękitnej tafli wygląda jak łupinka orzecha.

Skarby Patagonii (zdjęcia)

MIASTO JAK KRZEW Z JAGODAMI

Na malutkim przejściu granicznym pomiędzy Chile a Argentyną nie ma oprócz naszej grupy nikogo. Mimo to procedury sprawdzania dokumentów trwają bardzo długo.

Znowu obserwuję ogromne niezamieszkane przestrzenie, wielkie równiny, na krańcu których widnieją Andy z ośnieżonymi szczytami. Widok piękny, ale po kilku godzinach jazdy staje się monotonny. Zapowiedź dojazdu do miasteczka El Calafate przyjmuję z ulgą. Miasto swą nazwę zawdzięcza krzewowi - berberysowi bukszpanolistnemu, którego hiszpańska nazwa to calafate. Jagody są jadalne, co w tej krainie jest niezwykle cenne. El Calafate położone na południowym brzegu jeziora Lago Argentino na swój rozwój musiało jeszcze trochę poczekać, aż do utworzenia w 1937 roku w pobliżu Narodowego Parku Los Glaciares.

SZARA POFAŁDOWANA RZEKA

Do celu naszej podróży mamy około 80 km. Jedziemy wzdłuż jeziora otoczonego górami. Nagle pogoda załamuje się i pięknie świecące jeszcze przed chwilą słońce ustępuje ciężkim szarym chmurom. Myślę, że mamy pecha. Lodowiec najpiękniej wygląda w słońcu, a nie w deszczu. Cristina, przewodniczka, z latynoskim pozytywnym nastawieniem do życia zapewnia, że w Patagonii pogoda może zmienić się kilkakrotnie w ciągu godziny i zarządza postój.

Stajemy na wysokim brzegu jeziora. W dali widnieją szczyty gór. Argentynka wskazuje na przestrzeń pomiędzy górami a jeziorem. Ta dziwna szarawa, pofałdowana, szeroka rzeka ma być lodowcem... Póki co, nie potrafię dostrzec w nim żadnego piękna, ale tłumaczę sobie to mgłą i 30-kilometrową odległością.

PERITO MORENO - CUD NATURY

Przekraczamy granicę Parku Narodowego Los Glaciares, który w 1982 roku został wpisany na listę UNESCO. Park zajmuje powierzchnię około 4500 kilometrów kwadratowych. Znajdują się w nim tak wielkie lodowce jak Perito Moreno, Upsala czy Viedma oraz wiele małych jęzorów spływających do dwóch dużych jezior Argentino i Viedma. Park szczyci się największym na świecie (poza strefami polarnymi) lądolodem - Południowym Lądolodem Patagońskim, który zajmuje jedną czwarta powierzchni Los Glaciares.

Największym skarbem parku jest Perito Moreno, który robi ogromne wrażenie nawet na najbardziej odpornych na piękno przyrody. Miejsce, w którym turyści oglądają cud natury, zostało świetnie przygotowane przez zarządzających parkiem. Najpierw widoczna jest tylko zielona tafla lasu schodząca w dół do jeziora. Po wkroczeniu na kilkustetmetrowej długości pomosty, lodowiec ukazuje nam powoli całą swoją urodę. Wreszcie na głównym tarasie widokowym widok naprawdę zapiera dech.
Dopiero po chwili mogę coś powiedzieć śmiejąc się z tych, którzy właśnie wyłaniają się ze ścieżki na tarasie i otwierają usta z podziwu.

Perito Moreno nie bez przyczyny uważany jest za najpiękniejszy lodowiec na świecie. Wygląda jak gigantyczna biało - błękitna rzeka spływająca z gór, na którą czarodziej rzucił urok zamieniając wodę w lód. Ta "rzeka" zajmuje powierzchnię powyżej 250 km kwadratowych, a długa jest na 30 km. Czoło lodowca o wysokości około 70 metrów i szerokości kilku kilometrów wkracza do jeziora głośno dając o tym znać.
Lodowiec jest także schowany pod wodą, gdzie sięga 140 - 170 metrów pod powierzchnią. Liczby jednak niewiele mówią. Majestat giganta można docenić dopiero wtedy, gdy patrzy się na niego stojąc na tarasie widokowym.

Skarby Patagonii (zdjęcia)
Marzena Kądziela

(fot. Marzena Kądziela)

OCZEKIWANIE NA CIELENIE SIĘ LODOWCA

Na głównym tarasie turyści stoją nieraz po kilka godzin, by za pomocą kamery uwiecznić "cielenie się" (dzielenie) lodowca. Takie prawdziwe ma miejsce co trzy, cztery lata. Jest to odrywanie się wysuniętej części jęzora, która niczym lawina spada w dolinę lub zanurza się w wodzie. Zjawisko dotyczące Perito Moreno jest niepowtarzalne, bowiem jęzor lodowca odcina od jeziora Lago Argentino jedną z jego odnóg zwaną Brazi Rico. Dopływające tu potoki powodują podnoszenie się poziomu wody w zamkniętej odnodze jeziora. Z upływem czasu ciśnienie mas wody na lodowiec jest tak wielkie, że rozsadza zaporę lodową. Poziom wód w jeziorze i odnodze wyrównuje się i proces rozpoczyna się na nowo.

My jesteśmy świadkami odrywania się niewielkich części giganta, a i tak zjawisko, któremu towarzyszy ogromny huk i piana wody wystrzeliwująca w górę, uważam za cudowne.

ROSNĄCY LODOWIEC

Cudem jest także fakt, iż Perito Moreno jest jedynym na świecie lodowcem, który mimo globalnego ocieplenia, nie kurczy się a... rośnie. Dlaczego? Ponieważ jest systematycznie zasilany śniegiem padającym w górach. Tak więc codziennie przybywa mu kilka metrów, rocznie o około 700 m. Rosnąc zamyka zatokę jeziora i podnosi poziom wody, stąd te huki i pękania.

Słońce wyszło zza chmur powodując, że Perito Moreno pokazał się w całej swej krasie. Podziwiam jego barwy od bieli po mocny błękit, zachwycam się lodowymi iglicami tworzącymi zamarznięte masy. Błękit i biel znakomicie kontrastuje z okalającymi jezioro zielonymi lasami. Bez wahania stwierdzam, że to jedno z najpiękniejszych miejsc na ziemi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie