MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ślady wielkiej nienawiści

Sylwia BŁAWAT <a href="mailto:bł[email protected]" target="_blank" class=menu>bł[email protected]</a>
- Funkcjonariusze Wydziału Zwalczania Przestępczości śledzą aukcje internetowe, sprawdzają, czy nie trafia na nie coś na przykład z przemytu - opowiada Wiesława Dróżdż, rzecznik prasowy kieleckiej Izby Celnej.
- Funkcjonariusze Wydziału Zwalczania Przestępczości śledzą aukcje internetowe, sprawdzają, czy nie trafia na nie coś na przykład z przemytu - opowiada Wiesława Dróżdż, rzecznik prasowy kieleckiej Izby Celnej. D. Łukasik

Flagi ze swastykami, broszury i ulotki, muzyka z tekstami nawołującymi do nienawiści rasowej - wszystko to celnicy znaleźli w domu w Ostrowcu Świętokrzyskim. W tym samym mieście, w którym kiedyś działała niebezpieczna organizacja o podłożu faszystowskim.

Kieleccy celnicy, gdy pod lupę brali ten dom w Ostrowcu, wcale nie myśleli o tym, że znajdą w nim jakiekolwiek treści faszystowskie. Nie, funkcjonariusze z Wydziału Zwalczania Przestępczości kieleckiej Izby Celnej szperali w Internecie po to, by namierzyć kogoś, kto na aukcji handlował farmaceutykami. A nazistowskie znalezisko, które może mieć związek z wyjątkowo niebezpieczną organizacją faszystowską "Krew i Honor", wyszło prawie przez przypadek.

MAŁY POSTĘP

- Funkcjonariusze Wydziału Zwalczania Przestępczości śledzą aukcje internetowe, sprawdzają, czy nie trafia na nie na przykład coś z przemytu - opowiada Wiesława Dróżdż, rzecznik prasowy kieleckiej Izby Celnej. - A gdy natknęli się na farmaceutyki i inne medykamenty, godzinami pracowali nad tym, by namierzyć tego, kto je oferuje do sprzedaży. I udało się, trop wiódł do Ostrowca Świętokrzyskiego. Wtedy poprosili policję o wsparcie.

Już razem do ogrodzonej posesji w Ostrowcu pojechali w poniedziałkowy poranek. Wedle ich ustaleń, mieszka tu 49-letni mężczyzna ze swoją 35-letnią żoną, pochodzącą z Ukrainy, i 19-letnią córką. Nikt jednak nie miał zamiaru otwierać im drzwi, a po podwórku biegał owczarek. Nie dali się jednak zwieść złudzeniu, że w mieszkaniu nikogo nie ma - pootwierane okna zdawały się temu przeczyć.

- Wtedy zauważyli, że do posesji podąża jakiś mężczyzna z reklamówką, w której - jak się potem okazało - miał mięso dla psa. Tłumaczył, że jest sąsiadem, poproszono go o opiekę nad zwierzęciem na czas nieobecności gospodarzy - opowiada jeden z policjantów. - Wpuścił nas na posesję, weszliśmy do mieszkania. Już wiedzieliśmy, że domownicy nie wyjechali - wyglądało to tak, jakby ktoś nagle opuścił mieszkanie, zapominając na przykład o wyłączeniu komputera.

Policjanci mówią, że sąsiad w końcu przyznał, iż 49-latek zadzwonił do niego i poprosił o taką przysługę - żeby obcym nakłamał, że wyjechał.

- Dzwoniliśmy na telefon komórkowy 49-letniego właściciela posesji, ale przezornie nie odbierał. Wtedy wpadliśmy na pomysł, żeby zatelefonować z aparatu sąsiada - opowiada funkcjonariusz. - I faktycznie, 49-latek natychmiast podniósł słuchawkę, bo sądził, że dzwoni ta osoba, której numer mu się wyświetlił. "I co, poszli już?" - zapytał. Wtedy poprosiliśmy, by przestał się wygłupiać i po prostu wrócił do mieszkania. Tak też zrobił - relacjonuje policjant.

NA RAKA I NA ODCHUDZANIE

Już w obecności gospodarza celnicy w asyście policji przeszukali dom. W przybudówce, w warunkach urągających jakiemukolwiek pojęciu czystości, znaleźli to, czego tu szukali - medykamenty. Prawie 400 opakowań środków farmaceutycznych i suplementów diety, czyli substancji rzekomo wspomagających odchudzanie. Część była w lodówce, część leżała po prostu w workach.

- Na razie jeszcze nie ma dokładnych analiz, co jest w pojemnikach, z napisów na etykietach wynika, że są to środki na niemal wszystkie dolegliwości, nawet rzekomo leczące raka - opowiada Wiesława Dróżdż. - To tym bardziej przerażające, że być może kupowali je i zażywali ludzie, którzy sądzili, iż przyjmują lek, a on pomoże, więc rezygnowali z leczenia onkologicznego - mówi.

Wedle wstępnych ustaleń, środki te zostały przemycone z Ukrainy, zaś proceder mógł trwać nawet dwa lata, a do tej pory - być może - spieniężono około 2 tysięcy opakowań medykamentów. W mieszkaniu małżonków znaleziono także 700 potwierdzeń napadania paczek, co by wskazywało, że tylu mogło być klientów. Były tam też dwa notesy z - jak mówi policja - wykazem transakcji. Najprawdopodobniej małżonkowie odpowiedzą między innymi za handlowanie z ominięciem fiskusa, sprowadzenie środków na teren Polski z pominięciem opłat celnych oraz wprowadzenie do obrotu produktów leczniczych niedopuszczonych w naszym kraju. A za to grozi do dwóch lat więzienia, tak jak i za posiadanie nielegalnego oprogramowania, a takie znaleziono w komputerach w tym domu.

FASZYSTOWSKIE ZNALEZISKO

"Medyczne" znalezisko jest szokujące, bo od lat w Świętokrzyskiem nie udało się ujawnić przemycanych farmaceutyków. Ale bardziej zaskakujące jest to, co jeszcze w tym domu było.

- W komputerach były treści faszystowskie. Na 97 płytach CD, prawdopodobnie nielegalnie nagranych i wytłoczonych, znajdowała się muzyka, do której teksty nawoływały do nienawiści na tle rasowym. Prócz tego w paczce znajdowały się flagi ze swastykami, ulotki i broszurki o treściach neonazistowskich - opowiada podinspektor Elżbieta Różańska-Komorowicz, rzecznik prasowy świętokrzyskiej policji. Rzeczy te należały najprawdopodobniej do 19-letniej córki gospodarza, a może nawet nie tyle do niej, co…

- Przypuszczamy, że mogły być własnością jej dwudziestokilkuletniego znajomego, a z naszych informacji wynika, iż może on mieć kontakty z grupami neonazistowskimi w Europie Zachodniej - dodaje Wiesława Dróżdż, rzecznik Izby Celnej w Kielcach. Takie przypuszczenie rodzi następne skojarzenie, które policja będzie teraz sprawdzać - że mogły być związane z działalnością faszystowskiej organizacji "Krew i Honor", z którą polska policja walczy od wielu miesięcy. I że miały być kolportowane wśród faszyzujących grup w Świętokrzyskiem.

- To jest przedmiotem postępowania. Samo posiadanie takich materiałów nie jest karalne, ale za ich rozpowszechnianie grozi do dwóch lat wiezienia - dodaje podinspektor Różańska-Komorowicz.

JAK RĘKĄ ODJĄŁ

Z faszyzującą grupą organa ścigania w Ostrowcu Świętokrzyskim miały już do czynienia - pod koniec lat dziewięćdziesiątych działała tu grupa młodzieży, która sama siebie nazywała Hutniczą Organizacją Satanistyczno-Terrorystyczną, a posługiwała się symbolami nazistowskimi, profanowała miejsca kultu religijnego i pamięci narodowej, a swoją "siłę" pokazywała, napadając na małolatów w mieście. HOST rozbito, ale dwa lata później 19-latek ze wsi pod Ostrowcem znów na murach i znakach drogowych malował swastyki, produkował też ulotki, gdzie zdjęcie jego twarzy była doklejone do wyciętego skądś wizerunku niemieckiego żołnierza. O chłopaku policjanci mówili, że deklarował wcześniej chęć przystąpienia do HOST, ale tam go nie chcieli. I to on miał potem przejść od słów do czynów i do mieszkającej od lat w Ostrowcu czarnoskórej rodziny wysłać list, a w nim - prócz faszystowskich i rasistowskich sloganów, pisanych łamanym językiem niemieckim, autor zaznaczył, że obcokrajowcy w ciągu dwóch tygodni mają się wynieść, bo jak nie, to ich 14-letnia córka zostanie zabita. Chłopak do wszystkiego się przyznał. Powiedział, że czarnoskórej dziewczynki osobiście nie zna, ale kilka razy w życiu ją widział i nie spodobała mu się. Miała… nie ten kolor skóry. Potem w Ostrowcu były jeszcze dwa incydenty o takim samym charakterze. Za pierwszym razem chodziło o mieszkańców Boliwii, którzy trzy dni wcześniej zatrzymali się w tutejszym hotelu. Do ich zaparkowanego auta ktoś wrzucił butelkę z łatwo palnym płynem, tzw. koktajlem Mołotowa. Samochód spłonął niemal doszczętnie. Tej samej nocy napastnik próbował sterroryzować mieszkającą od ośmiu lat w Ostrowcu Świętokrzyskim rodzinę z Armenii. Najpierw w stronę okna ich domu poleciał młotek. Szkło rozprysło się po pokoju, nikomu krzywda się nie stała. Chwilę później przez wybite okno do pokoju wpadła płonąca butelka. Znów koktajl Mołotowa. Na szczęście ktoś z domowników jeszcze nie spał, zdołał zdusić płomienie. Po aresztowaniu 19-latka więcej takich zdarzeń nie było. Skończyły się, jak ręką odjął.

- Jedyne, co tu się jeszcze zdarzało, to hasła na murach, ale to bardziej dzieło zwyczajnych chuliganów niż kogoś, kto ma niebezpieczne poglądy - opowiadają policjanci. W mieście ustały jakiekolwiek ataki na tle rasowym. - Z rzadka, sporadycznie tylko natykamy się podczas przeszukań, tyczących innych przestępstw, na powieszone gdzieś w mieszkaniu flagi ze swastykami, ale samo ich posiadanie nie jest karalne - mówią. Teraz będą się bardzo uważnie przyglądać. I badać, czy znalezisko w tym domu miało być rozkolportowane po Ostrowcu czy też na przykład był to tylko punkt kontaktowy dla jakiejś nazistowskiej grupy z Polski.

Co to jest

"Blood&Honour", czyli "Krew i Honor" to europejska organizacja neonazistowska, założona prawie 20 lat temu w Wielkiej Brytanii. Propaguje rasizm, nazizm, faszyzm, ksenofobię, homofobię i antysemityzm. Funkcjonuje, niestety, także w Polsce. Na jej internetowej witrynie, umieszczonej na amerykańskim serwerze, znalazła się między innymi lista polskich "zdrajców rasy", efekt był m.in. taki, że działacz ruchu anarchistycznego, którego nazwisko na niej figurowało, został pchnięty nożem. Polska policja, we współpracy z FBI, kilkakrotnie zamykała stronę, ale ta pojawiała się zaraz ponownie. Teraz też jest dostępna w sieci, ale już bez nazwisk.

Za okrzyki do sądu

W ubiegłym roku sandomierska prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia trzech młodych mieszkańców miasta, którym zarzuciła wznoszenie okrzyków nazistowskich i nawoływania do nienawiści na tle rasowym. A na to, że w Sandomierzu w ogóle pojawił się taki problem jak neonazizm, zwrócił uwagę nauczyciel, który w otwartym liście pisał nie tylko o faszystowskich napisach i malunkach na murach, ale też właśnie o okrzykach i zastraszaniu. Oskarżeni sandomierzanie zostali skazani - każdego z nich sąd uznał winnym i każdemu nakazał zapłacić grzywnę - po 800 złotych.

Ogólnopolski zjazd

O ile swastyki czy napisy malowane na murach mogą być w większości dziełem zwykłych chuliganów, którzy nie potrafią w inny sposób zwrócić na siebie uwagi, tak zjazd neonazistów, jaki odbył się trzy lata temu pod Kielcami, wydaje się już znacznie poważniejszy. Tu setki młodych ludzi z całej Polski zjechały do wynajętej sali, tę przyozdobiono w swastyki i inne nazistowskie symbole, a na scenie prezentowały się zespoły grające dla - jak to potem określali policjanci - "słuchaczy popierających ruch narodowy".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie