Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sławomir Kopyciński: To Palikot o mnie zabiegał

Paweł WIĘCEK
Sławomirem Kopycińskim, świętokrzyski poseł Ruchu Palikota: - Dziś, jeszcze wyraźniej niż w momencie podejmowania tej trudnej decyzji, widzę, że miałem rację.

Mówi, że pasuje mu rola szeregowego członka partii. Przyznaje, że decyzja o przejściu do Ruchu Palikota nie była łatwa, ale nie miał wyboru. Jak podkreśla, to Janusz Palikot zabiegał, by przeszedł do jego ugrupowania. Dodaje, że nie zawiedzie swoich wyborców.

Sławomir Kopyciński, świętokrzyski posłem Ruchu Palikota, wcześniej poseł i przewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej w Świętokrzyskiem był przed kilkoma miesiącami sprawcą wielkiej politycznej burzy. Wielu za zmianę partyjnych barw ostro go skrytykowało. Dziś po paru miesiącach poseł przerywa milczenie.

Paweł Więcek: *Pod koniec stycznia obwieścił Pan, że wstępuje do Ruchu Palikota. Zalegalizował już Pan swój związek z tą partią?

Sławomir Kopyciński: - W dalszym ciągu, wbrew wcześniejszym informacjom, pozostaję osobą bezpartyjną. Ale w najbliższych dniach już formalnie dołączę do szeregów Ruchu. 11 marca złożyłem swoją deklarację przynależności z rekomendacją Janusza Palikota. Świadomie zwlekałem z podjęciem tej decyzji czekając na zakończenie wewnętrznych wyborów władz Ruchu w Świętokrzyskiem. Po 15 latach kierowania i współkierowania strukturami SLD w mieście i województwie do partyjnych funkcji mam pewien "uraz". Rola szeregowego członka organizacji jest mi dziś najbliższa. A jeśli chodzi o związki to jedyny, jak to Pan nazwał "zalegalizowany" związek, mam ze swoją żoną.

* W wywiadzie dla "Echa Dnia" Leszek Miller nazwał Pana "politycznym oszustem". Miał na myśli Pańskie nagłe odejście z Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Nie gryzie Pana sumienie?

Sławomir Kopyciński: - Sumienie powinno gryźć tych wszystkich działaczy SLD, którzy przez ostatnie lata na Millerze nie pozostawiali suchej nitki. Najczęściej nazywali go grabarzem lewicy, cynikiem i, o ironio, właśnie "politycznym oszustem". Nieustannie, na wszystkich partyjnych spotkaniach przypominano jego liberalne rządy i antylewicowe decyzje. Utworzenie przez Millera konkurencyjnej pseudolewicowej partii Polskiej Lewicy w najtrudniejszych dla Sojuszu czasach i jego start z list Samoobrony nazywano ordynarną zdradą. Dziś, dla tych samych działaczy, Miller stał się zbawcą i nową nadzieją. Nie dlatego, że zmienili o nim zdanie, ale dlatego, że w wyniku partyjnych gierek został szefem klubu poselskiego, a następnie przewodniczącym SLD. Będąc w epicentrum tych wydarzeń, widząc, że najważniejszą zasadą w SLD staje się całkowity brak zasad, postanowiłem odejść. Proszę mi wierzyć, decyzja ta nie była łatwa, ale miałem do wyboru albo skuteczne realizowanie swoich obietnic wyborczych, albo trwanie w marazmie partyjnych gierek Napieralskiego i Millera. Dziś, jeszcze wyraźniej niż w momencie podejmowania tej trudnej decyzji, widzę, że miałem rację i w działaniach SLD nic się nie zmieniło. Hasło "bądź wierny i bierny" najlepiej to odzwierciedla. A wszystkim czytelnikom daję pod rozwagę: jeżeli nie zgadzasz się ze swoim szefem, nie akceptujesz metod jego działania i poglądów, nie chcesz firmować jego decyzji, to lepiej odejść niż fałszywie tkwić w kłamstwie i obłudzie.

* Pańskie odejście wyglądało jak ucieczka ze strachu przed rozliczeniem za marny wynik wyborczy i utratą funkcji przewodniczącego.

Sławomir Kopyciński: - "Marny", jak Pan to nazwał, wynik był przede wszystkim dziełem centralnych władz SLD, które nie brały pod uwagę żadnych sugestii "z dołu". Jednak podkreślam, że w tej "marności" wynik SLD w naszym regionie był jednym z najlepszych w kraju. Utrata funkcji przewodniczącego też mi nie groziła. To wymysł moich byłych konkurentów. Wprost przeciwnie - koledzy z centrali partii oferowali mi złote góry w zamian za pozostanie w klubie SLD. Koronnym dowodem na to, że w lokalnych strukturach sojuszu doceniano moją pracę, są choćby te dziesiątki osób, które wyrażają chęć przejścia do Ruchu Palikota. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że jestem człowiekiem czynu, jeśli za coś się biorę, to poświęcam temu cały swój czas i uwagę. Tak też wyglądała moja praca w SLD. W całym województwie byłem na przysłowiowe zawołanie, zawsze gdy potrzebna była moja pomoc. Żaden z poprzednich przewodniczących nie spędzał tyle czasu na pracy w terenie co ja. Owszem, miałem w partii swoją opozycję, jak każdy przewodniczący dowolnej organizacji zrzeszającej dużą ilość osób, ale główną moją wadą w oczach oponentów było to, że to akurat ja jestem przewodniczącym, a nie oni. Życzę więc obecnym i przyszłym władzom SLD, aby koledzy i koleżanki doceniali ich wysiłki i zaangażowanie wkładane w organizację.

* A jak to było z tym transferem? Kto o kogo zabiegał?

Sławomir Kopyciński: - W przeciwieństwie do wielu czołowych posłów i europosłanek SLD (sic!) z pierwszych stron gazet nie biegałem i nie umizgałem się do Palikota. To Janusz Palikot i rzecznik Ruchu Andrzej Rozenek zabiegali o moje przejście. Doskonale znali moją aktywność i działalność w poprzedniej kadencji Sejmu. Uznali, że jestem jednym z nielicznych posłów SLD, który nie boi się podejmowania trudnych kwestii, takich jak chociażby Komisja Majątkowa czy Fundusz Kościelny, i który jest wierny ideałom prawdziwej lewicy.

* Czy wierzy Pan, że Ruch Palikota ostanie się na polskiej scenie politycznej?

Sławomir Kopyciński: - Jestem o tym przekonany, a potwierdza to stale rosnąca grupa osób nas popierających. Ruch Palikota to jedyna formacja na polskiej scenie politycznej, która systematycznie zyskuje w sondażach.

* Czy długo pojedziecie na paliwie światopoglądowym? Na antyklerykalizmie, prawie do aborcji, związkach partnerskich, walce z krzyżem?

Sławomir Kopyciński: - Dobrze Pan wie, że w programie światopoglądowym Ruchu Palikota nie chodzi o walkę z krzyżem czy Kościołem; powiem więcej, wielu członków ruchu to osoby wierzące. Taka retoryka to wymysł hierarchów Kościoła. Nikt też nie neguje historycznej i społecznej roli Kościoła w Polsce, jednak z punktu widzenia równości obywateli wobec prawa rola ta jest już nieco bardziej wątpliwa. Kwestią sporną są głównie warunki finansowania kościołów i związków wyznaniowych z budżetu państwa. Przykładem może być istnienie Funduszu Kościelnego, z którego opłacamy składki emerytalne, zdrowotne i rentowe za kapłanów i misjonarzy. Przypomnę, że został on utworzony przez władze PRL-u jako rekompensata za upaństwowione w latach 50. mienie kościelne. Dziś mienie zostało zwrócone, a odszkodowania za nie wciąż są wypłacane. W kwestii związków partnerskich. Prawica chce wmówić ludziom, że Ruch Palikota dąży do zrównania tych związków we wszelkich prawach z rodziną. A przecież naszym celem jest unormowanie takich kwestii jak: sprawy podatkowe, prawo do dziedziczenia, prawo do informacji o stanie zdrowia, czy też prawo do pochówku zmarłego partnera.

Jeśli chodzi o aborcję, to w unormowaniach prawnych chodzi nam o zlikwidowanie kwitnącego w Polsce podziemia aborcyjnego, którego istnienie jest tematem tabu. Podziemia, które jest źródłem dramatów tysięcy kobiet.

Dla Ruchu Palikota to realne życiowe problemy, które należy rozwiązywać, a dla klerykalnego zaścianka - "paliwo światopoglądowe".

* Sądzi Pan, że ludzie jeszcze Panu zaufają? Palikot dał Panu drugie życie czy zabił?

Sławomir Kopyciński: - Każdy z nas ma tylko jedno życie i chce je przeżyć w zgodzie z własnymi poglądami. Od 15 lat jestem związany z lewicą, nieprzerwanie trwam przy swych przekonaniach w łatwiejszych i trudniejszych dla niej momentach. Jeżeli ktoś głosował na mnie ze względu na moje lewicowe poglądy i program, z pewnością się nie zawiedzie. W Ruchu Palikota dla ludzi lewicy można zrobić więcej. Jeżeli ktoś śledzi to, co robię, nawet przez chwilę nie utracił do mnie zaufania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie