Smaczne, regionalne dania na Świętokrzyskim Hubertusie

Po mszy rozegrała się gonitwa za lisem. Uciekającym był doświadczony jeździec, kaskader Jacek Dziuban ze stajni Dener. Jadąc na koniu Karino wykonywał tak gwałtowne zwroty, robił uniki, że 14 jeźdźców nie mogło go dopaść. Zresztą gwoli ścisłości trzeba dodać, że w ściganie angażowały się głównie panie i to właśnie amazonka zerwała rudą kitę. Patrycja Borkowska jeżdżąca od 13 roku życia, studentka archeologii Uniwersytetu Jagiellońskiego jadąca na Małym Księciu była najzwinniejsza. - Nie wierzyłam, że mi się uda. Gonitwa była bardzo ciężka, bo lis był bardzo sprytny - przyznała po biegu.
Miłośnicy polowań mogli podziwiać nie tylko jeźdźców, ale także myśliwskie psy. Chętni mogli strzelać do celu a także kosztować pieczonego dzika - dla zwiedzających przygotowano ich kilka sztuk. Kolejka była ogromna.

Wielką atrakcją Hubertusa był także pokaz ptaków polujących oraz sów.
Jak zwykle w czasie imprez w skansenie można było popróbować regionalnych specjałów: pierogów, kapusty z grochem, chleba ze smalcem. Barbara Makuła oferowała polski czosnek w ozdobnych warkoczach i gronach. - Całą rodziną uprawiamy go od 50 lat w Świerkowie koło Radkowa. Wisława Jaworska proponowała rękodzieło artystyczne oraz nalewki a panowie dopytywali o tajemnicę miętowej, bo jak wyznawali tak piękny zielony kolor to rzadkość. - Mnie zawsze miętówka wychodzi brązowa - skarżył się jeden z nich.

Wychodzący ze skansenu, posileni dzikiem i gulaszem fundowanym przez producentów bydła mięsnego otrzymywali na pożegnanie pieczywo i wędlinę promującą sieć Kulinarne Dziedzictwo.