Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmiertelne strzały

Michał Leszczyński
Policjanci dokonują oględzin miejsca zdarzenia.
Policjanci dokonują oględzin miejsca zdarzenia. M. Leszczyński
50-latek najpierw zastrzelił swoją żonę, a potem sam popełnił samobójstwo - potwierdzają policjanci.

Wczoraj rano mężczyzna przyszedł do wynajmowanego przez żonę domu pod Klimontowem i padły śmiertelne strzały. Małżonkowie osierocili cztery córki. Dlaczego doszło do tragedii?

- 50-latek zastrzelił żonę z broni domowej roboty - relacjonuje komisarz Krzysztof Skorek z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach. - Tak zwanego obrzyna. Drugi taki znaleźliśmy u niego w domu, w sąsiedniej wsi - dodaje Skorek.

TRAGEDIA ROZEGRAŁA SIĘ RANO

Jak opowiedzieli nam sąsiedzi, 50-letni mężczyzna pracował w jednej z opatowskich firm i w przeddzień skończył drugą zmianę. Wczoraj przed godziną siódmą rano - jak mówi komisarz Skorek - do żony przyjechał rowerem albo przyszedł pieszo.

Małżeństwo od kilku lat nie mieszkało razem. On w sąsiedniej wiosce w tej samej gminie. Policjanci częściowo zrekonstruowali scenariusz tragicznego poranka. - Pomiędzy małżonkami doszło do kłótni. Świadkiem wymiany zdań była ich 19-letnia córka. Zadzwoniła na policję - opowiada Skorek. Jednak 50-latek na przyjazd radiowozu nie zaczekał. - Zastrzelił najpierw żonę, potem siebie - mówią policjanci.

Co do narzędzia zbrodni policja jedynie potwierdza, że był nim tzw. obrzyn, broń domowej roboty. Ile padło strzałów? Stróże prawa nie ujawniają, choć sąsiedzi mówią o czterech głośnych wystrzałach wczoraj tuż przed godziną siódmą. - Myślałam, że strzeliła opona. Kto się spodziewał, że to będzie broń - mówi roztrzęsiona kobieta.

19-letnia córka małżeństwa, zdaniem Skorka, nie widziała strzelaniny. Tymczasem sąsiedzi nie mają wątpliwości - gdyby chwilę przed strzałami młoda dziewczyna wybiegła z domu, ofiar desperackiego czynu 50-latka mogłoby być więcej.

- Ona i jej 10-miesięczne dziecko zginęliby jak nic. Zastrzeliłby też ich - spekulowali zorientowani w sprawach rodzinnych sąsiedzi. 19-latką od razu zajął się policyjny psycholog.

DO NIESZCZĘŚCIA MUSIAŁO DOJŚĆ?

Sąsiedzi wspominają też o groźbach, jakie wcześniej miał ponoć kierować w stronę swojej żony i córki samobójca. - Powtarzał im: "ja was k…y powystrzelam" - opowiada mieszkaniec spod Klimontowa.

Według sąsiadów, pod koniec ubiegłego tygodnia mąż dotkliwie pobił żonę, pomagającą na polu przy pomidorach ich córki. Już wtedy prawdopodobnie groził jej śmiercią. Kobieta zadzwoniła na policję. Do rannej przyjechało też pogotowie. Krzysztof Skorek potwierdza ubiegłotygodniowy kontakt kobiety z mundurowymi.

Wówczas została przez nich pouczona o swoich prawach. Prawdopodobnie to wczoraj ze sprawą małżeńskich kłótni miała się zgłosić na policję.

Jak się dowiedzieliśmy od sąsiadów, 47-letnia ofiara bądź jej 19-letnia córka dzwoniły w przeddzień tragedii na policję z prośbą o interwencję, gdyż jak miały mówić, są straszone zabójstwem. Tymczasem Krzysztof Skorek jednoznacznie nie potwierdza tego. - Prowadzimy szeroko zakrojone czynności, wiele wątków sprawdzimy - zapewniał nas wczoraj. - Również ten.

O zastrzelonej kobiecie mieszkańcy podklimontowskiej wsi wypowiadają się bardzo ciepło. - To była bardzo dobra kobieta. Dbała o wnuki. W ubiegły wtorek wróciła z Włoch. Zarabiała tam na siebie i utrzymanie córek. Jednej z nich miała kupować w okolicy niewielki dom - mówi nam sąsiad.

DOBRA RODZINA?

Para wychowała cztery córki. Trzy są już zamężne. Narzeczony 19-latki zginął tragicznie pod Klimontowem. Młoda dziewczyna była wówczas w ciąży. Dzisiaj dziecko ma już dziesięć miesięcy.

Małżonkowie mieszkali razem aż 22 lata. Od kilku lat osobno. Według sąsiadów "coś" się zepsuło i on zamieszkał w pobliskiej wiosce tej samej gminy (wcześniej tam wspólnie mieszkali). Kobieta wynajęła mieszkanie we wsi, gdzie teraz rozegrała się tragedia. Mieszkała w nim z 19-letnią córką. Dwie córki mieszkają na swoim, jedna z ojcem. Nikt ze śledczych nie powiedział nam wczoraj o motywach zbrodni. Czy chodziło o zazdrość czy może o pieniądze? Nie wiadomo.

Sąsiedzi o 50-letnim samobójcy raczej nie opowiadali. Z ich relacji wynika, że alkoholu nie pił, hodował gołębie. Był też rzadkim gościem we wspólnym domu żony i córki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie