Uczniowie i nauczyciele sandomierskich szkół włączyli się do akcji ratowania kasztanowców. Liście zaatakowane przez szkodniki - szrotówki kasztanowcowiaczki regularnie zgrabiają także żołnierze.
Z apelem o ratowanie kasztanowców zwrócił się do mieszkańców Sandomierza Urząd Miejski. Na apel odpowiedziały przede wszystkim szkoły - podstawówki, gimnazja i placówki ponadgimnazjalne oraz jednostka wojskowa.
Służby miejskie zapewniają worki i narzędzia, a potem zabierają zgrabione liście. Liście są palone na terenie bazy Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej.
Uczestnicy akcji koncentrują się głównie na tych rejonach, gdzie kasztanowców jest najwięcej. Liście są regularnie grabione między innymi w parku miejskim, na cmentarzu Żołnierzy Armii Radzieckiej, na ulicy Mickiewicza, przy zejściu do spichlerza i w sąsiedztwie Collegium Gostomianum.
- To znacząca pomoc - mówi Albin Sękul, naczelnik Wydziału Nadzoru Komunalnego Urzędu Miejskiego. - Na efekty akcji trzeba będzie jeszcze poczekać, choć spodziewamy się, że będą spore. Liczymy, że skutki działania szrotówka kasztanowcowiaczka uda się sposób zmniejszyć o co najmniej 50 procent.
Palenie liści jest najskuteczniejszą metodą zwalczania szkodników. Warunkiem jest systematyczność i dokładność. Niszczy się w ten sposób larwy owadów. Drugą metodą, również realizowaną w Sandomierzu, jest szczepienie drzew. Ma ona jednak wady - szczepionka działa dwa lata, poza tym metoda iniekcji prawdopodobnie osłabia drzewa.
Do udziału w akcji ratowania kasztanowców Urząd Miejski zachęca również indywidualnych mieszkańców. Odzew z tej strony jest na razie niewielki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?