Sposób na lokatorów: podnosić czynsz

Kamienicę przy rondzie Herlinga-Grudzińskiego Miejski Zarząd Budynków oddał w prywatne ręce dwa lata temu. - Tuż po ustaleniu wszystkich właścicieli - podkreśla dyrektor Krzysztof Miernik. MZB, które zarządzało budynkiem robiło minimum remontów, byle się dom nie zawalił.
- Stemple podpierające sufity, grzyb na ścianach to była powszedniość - mówią lokatorzy. - Nowi właściciele stwierdzili jednak, że nie zamierzają kamienicy rozbierać, więc sami wyremontowaliśmy mieszkania.

KTO IM ZWRÓCI?

- Od właściciela, pana P. usłyszeliśmy, że w ciągu trzech lat kamienica ma być pusta - mówią mieszkańcy. - To gdzie mamy się podziać? Za remont zapłaciłam 100 tys. zł. Kto mi to zwróci - pyta lokatorka z pierwszego piętra.
- Lokatorzy nie chcą zrozumieć, że czasy PRL się skończyły i muszą odpowiadać za swój los - Katarzyna P., zarządca nieruchomości ma swój punkt widzenia. - Remont przeprowadzali już wtedy, kiedy wiedzieli, że muszą opuścić budynek.
W ubiegłym roku wręczyła wszystkim wypowiedzenia i uważa, że to bardzo nie w porządku ze strony miasta, że oddając zrujnowany budynek nie zabrało osób, którym kiedyś dało przydziały na mieszkania w nim. Zapowiada eksmisje. Lokatorzy dostali już drugą podwyżkę czynszu. - Za pokój z kuchnią mam płacić 425 zł - mówi pani Bożena. Pani Regina za 39 m kw. (lokal nie wyremontowany), a płaci 351 zł. Najwyższą podwyżkę dostali państwo K. mieszkający od frontu - za 72 m mają dawać 648 zł. - Za co? - pyta pani Helena. - Oboje jesteśmy chorzy, mam 400 zł zasiłku, płacę za mieszkanie 200 zł, bo na tyle mnie stać.

Państwo K. od roku nie mają wody. - Była awaria i właściciele jej nie naprawili. Jak u nas pękła uszczelka to wezwaliśmy wodociągi i naprawili zawór na nasz koszt. Sami podpisaliśmy umowę. Właściciel miał pretensje, chciał żeby wodociągi ją zerwały. Ale nic z tego. Dzięki temu mamy wodę, nie tak jak sąsiedzi, którzy pranie robią w deszczówce - podkreślają.

WZAJEMNE ZARZUTY

Katarzyna P. tłumaczy, że awarii nie może naprawić właśnie z tego powodu, że to nie ona, ale lokatorzy mają podpisaną umowę z wodociągami. Lista wzajemnych zarzutów jest znacznie dłuższa. Kilka dni temu wszyscy dostali pismo nakazujące zabranie rzeczy z komórek. Do 14, 15 komórki sierpnia będą rozebrane - pisze Katarzyna P. - A gdzie mamy trzymać węgiel? - pytają ludzie. Przecież tu jest ogrzewanie piecami.

Wiesław Krzyk, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Kielcach twierdzi, że właścicielka nie ma prawa rozebrać komórek. Obiecuje interweniować, jeśli zacznie się wyburzanie.

- Nie teraz, to zrobię to za dwa miesiące, jeśli ja kupuję węgiel w workach, lokatorzy mogą robić to samo - argumentuje zarządca.

Sytuację przy ulicy Okrzei 2 znają w Wydziale Mieszkalnictwa Urzędu Miasta. - Właściciel ma prawo podnieść czynsz do 9,49 zł za metr kwadratowy, tę kwotę ustala wojewoda, a ma ona związek z ceną budowy metra nowego mieszkania - wyjaśnia Alina Kalita z UM. - Czynsz powinien mieć związek ze standardem lokalu, ale tego nie określają przepisy. Jeśli lokatorzy uważają, że są wykorzystywani powinni zwrócić się do sądu, obowiązkiem właściciela jest dostarczenie wody, więc łamaniem prawa można zainteresować prokuraturę.

Rozwiązaniem sytuacji byłoby przeniesienie lokatorów do innych mieszkań. Wszyscy mają przecież przydziały z urzędu. - Niestety - rozwiewa nadzieje Kalita. - Cztery rodziny z tej kamienicy zwróciły się o lokale do miasta, ale tylko jedna jest wysoko w rankingu. Miasto musi znaleźć mieszkania dla osób z domów rozbieranych pod inwestycje, w kolejce czeka 60 rodzin z budynków zagrożonych zawaleniem. Oni mają pierwszeństwo.