MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Sprawa oszustw na miliony w kieleckim kantorze przed sądem: to miała być korzystna wymiana...

/ElZem/
515 tysięcy złotych i ponad 33 tysiące euro stracił jeden z poszkodowanych w procesie właściciela kieleckiego kantoru. Świadek zeznając w sądzie twierdził, że przekazywał złotówki oskarżonemu, aby ten po korzystnym kursie, wymieniał je na euro. Prokuratura zarzuca właścicielowi kantoru, że oszukał 20 osób na łączną kwotę ponad 4,5 miliona złotych.

Przypomnijmy, że chodzi o sprawę, którą śledczy zajęli się w czerwcu ubiegłego roku. Wówczas do policji zaczęły zgłaszać się osoby, które twierdziły, że przekazywały pieniądze 35-letniemu właścicielowi jednego z kieleckich kantorów, a ten od kilku dni ma wyłączony telefon i nie ma z nim kontaktu, zaś jego kantor, który był także lombardem, jest zamknięty. Sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa Kielce-Wschód. Według sporządzonego przez prokuraturę aktu oskarżenia od sierpnia 2009 do czerwca 2013 roku kielczanin dopuścił się szeregu oszustw. Jak zapisano, chcąc osiągnąć korzyść przyjmował gotówkę, wykorzystując to iż inni błędnie oceniali jego kondycję finansową i możliwości zwrotu powierzonych pieniędzy.

Rekordzista miał w ten sposób stracić blisko 900 tysięcy złotych. Przed Sądem Okręgowym w Kielcach, gdzie toczy się proces oskarżony nie przyznawał się do winy. Twierdził, że przyjmował od kilkuset do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Część pieniędzy miał wymieniać na inną walutę po korzystnym kursie, a pozostałe kwoty miały wypracowywać zysk lepszy, niż gdyby były lokowane w banku. Oskarżony przyznał w sądzie, że za pieniądze z kantoru i od klientów grał w kasynie i tam dziennie mógł przegrywać do kilkudziesięciu tysięcy złotych.

Na kolejnej rozprawie sąd przepytywał między innymi 30-letniego właściciela kieleckiej firmy zajmującej się wykonywaniem bram. Jak opowiadał świadek, który występuje także jako pokrzywdzony w tym procesie, z oskarżonym zna się od trzech, czterech lat. - Prowadzę działalność gospodarczą, która opiera się w głównej mierze na kontaktach z państwami Unii Europejskiej. Przywożę stamtąd towar i w związku z tym miałem potrzebę częstej wymiany złotówek na walutę euro. Jako, że kantor oskarżonego proponował najbardziej korzystny dla mnie kurs regularnie odwiedzałem tamto miejsce, aby wymienić pieniądze - opowiadał 30-letni przedsiębiorca.

Któregoś dnia, jak wynikało z zeznań świadka, oskarżony zaproponował mężczyźnie, aby ten zostawiał u niego złotówki i gdy kurs wymiany walut będzie korzystny oskarżony miał wymieniać mu pieniądze po lepszej cenie. - Na początku zostawiałem złotówki na 3-4 dni, były to kwoty rzędu 10 tysięcy złotych. Po jakimś czasie okres, w którym pieniędzy były w kantorze się wydłużał, bo wynosił nawet dwa miesiące, sumy też się zwiększały, bo dochodziły nawet do 100 czy 300 tysięcy złotych - opowiadał świadek. Jak mówił, w ciągu czterech lat mógł wymienić w kantorze nawet kilka milionów złotych.

Współpraca między mężczyznami układała się bez zarzutów do czerwca 2013 roku, kiedy to nagle 35-latek znikł z Kielc. - Jeśli miałbym, choć cień podejrzenia, że coś jest nie tak, wycofałbym wszystkie pieniądze. Gdy w tamtym roku nie mogłem się w pewnym momencie do niego dodzwonić zgłosiłem policji, że nie mogę skontaktować się z oskarżonym, a ma moje pieniądze. Z wyliczeń i z potwierdzeń otrzymywanych od właściciela kantoru wiem, że jest mi winien ponad 500 tysięcy złotych i ponad 33 tysiące euro. Do tej pory nie nawiązał ze mną kontaktu i nie podjął próby spłaty należności - dodawał 30-letni świadek.

Mężczyzna stanowczo zaprzeczył temu, że parał się lichwą w ten sposób, że pożyczał pieniądze oskarżonemu, a tamten zwracając dług oddawał też należny procent.

Na pytanie sądu dlaczego wśród należności jest też znaczna kwota euro świadek tłumaczył: - Czasem, gdy wymieniałem złotówki na euro potrzebowałem tylko określonej sumy, a nie wszystkich pieniędzy. Zostawiałem więc gotówkę w kantorze, bo wydawało mi się, że jest bezpieczniej trzymać ją tam niż w domu - wyjaśniał świadek.

SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z KIELC

- A dlaczego, jak przystało na przedsiębiorcę, który operuje taką gotówką nie korzystał pan z konta walutowego - pytał mecenas Jerzy Zięba, obrońca oskarżonego 35-latka.
- Czasem otrzymywałem od klientów pieniądze do ręki, zaś wszystkie moje operacje w euro są zaksięgowane i można to sprawdzić - tłumaczył świadek.

Oskarżony 35-latek odniósł się do słów świadka wyjaśniając sądowi, że zawsze, gdy otrzymywał od 30-latka pieniądze czy to złotówki czy też euro przekazywał mu karteczkę z poświadczeniem przyjęcia gotówki. - Gdy zaś świadek odbierał pieniądze do sumy, którą mi pożyczał doliczałem odsetki. To było dwa procent w skali miesiąca - mówił oskarżony.

Świadek z kolei odpowiadając na słowa oskarżonego stwierdził, że jeśli nawet właściciel kantoru doliczał jakąś kwotę, to on nie był tego świadom. - Nie ustalaliśmy żadnej prowizji. Nic na ten temat nie wiedziałem, mnie chodziło tylko o to, aby korzystanie wymienić złotówki na euro - zaznaczył świadek.

od 7 lat
Wideo

Materiał partnera zewnętrznego NBP

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie