Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprzedał krowę, kupił za nią trąbkę. Ma imponującą kolekcję instrumentów

Iwona Rojek
Stanisław Jacek Machała razem z ukochaną  żoną Alicją w salonie pełnym instrumentów. Razem przez lata pracowali dla dzieci, dzisiaj wspierają się w swoich pasjach, życiu osobistym i pokonywaniu trudności.
Stanisław Jacek Machała razem z ukochaną żoną Alicją w salonie pełnym instrumentów. Razem przez lata pracowali dla dzieci, dzisiaj wspierają się w swoich pasjach, życiu osobistym i pokonywaniu trudności.
Stanisław Jacek Machała z Ćmielowa ma imponującą kolekcję instrumentów z całego świata. Wielką miłość do muzyki przekazuje komu się da. Sam gra w zespołach i śpiewa w chórach.

Stanisław Jacek Machała, mieszkaniec Ćmielowa, ma w życiu dwie miłości - do dzieci i do muzyki. I trzecią najważniejszą do swojej żony Alicji i syna Jacka. Pierwszą do zupełnie obcych dzieci realizował przez wiele lat, będąc dyrektorem Domu Dziecka w pobliskim Małachowie. Miał to szczęście, że mógł ją dzielić ze swoją żoną Alicją, która do dziś pracuje w tej placówce opiekuńczo-wychowawczej, usytuowanej w malowniczym lesie. Potem, gdy przeszedł na emeryturę, zajął się kolekcjonowaniem instrumentów muzycznych z całego świata, również po to, żeby nadal prowadzić zajęcia z dziećmi i seniorami. Organizuje warsztaty, spotkania, zaprasza do siebie przedszkolaki, uczniów, seniorów, bo uważa, że muzyka łagodzi stres i obyczaje.

Nie ma sierot naturalnych

Alicja Machała, z zawodu pracownik socjalny, dopowiada, że razem z mężem zajmowali się dziećmi z Domu Dziecka, każde w nieco inny sposób. – Z tej racji, że teraz w placówkach nie ma sierot naturalnych, są jedynie sieroty społeczne czy eurosieroty, których rodzice wyjechali za granicę, to ja zawsze staram się wniknąć w sytuację osobistą każdego dziecka, jego potrzeby, czy kłopoty z samym sobą, związane z brakiem rodzicielskiej miłości – opowiada Alicja. - Bo brak normalnego domu odbija się na każdym dziecku, często staje się zamknięte w sobie, smutne albo zbuntowane i agresywne. Trzeba włożyć bardzo dużo pracy, żeby pogodziło się ze swoją skomplikowaną sytuacją - uwierzyło, że samo może jeszcze być szczęśliwe, stworzyć udaną rodzinę w przyszłości.

Pomagał dzieciom

Z kolei pan Stanisław Machała, jak wspomina, zawsze dbał o to, żeby pozyskiwać sponsorów na wycieczki dla dzieci, na paczki świąteczne, na zapraszanie ciekawych ludzi do placówki. – Chciałem, żeby te dzieciaki zaznały normalnego życia, uczestniczyły w wystawach, chodziły na koncerty, nie czuły się gorsze od innych – podkreśla były dyrektor Domu Dziecka. – A drugą najważniejszą moją działką było zdobywanie mieszkań dla dorosłych wychowanków naszej placówki. – Przecież nie mogliśmy nikogo wystawić za próg, trzeba było znaleźć dla niego lokum, pieniądze na jego wyposażenie, wspierać takie dziecko do momentu aż się naprawdę usamodzielni. Dawałem z siebie dużo wysiłków, żeby te dzieci miały dobre życie.
Z drugiej strony Stanisław Machała mówi, że od najmłodszych lat jego wielką pasją była muzyka, sam grał na instrumentach, interesowała go różnorodność wydobywanych z nich dźwięków i może trochę z obawy przez zbliżającą się emeryturą i bezczynnością zaczął je kolekcjonować. Obecnie jego zbiór zawiera grubo ponad 150 instrumentów. Są wśród nich trąby, bębny, gitary, puzony, wiele prawdziwych „perełek”. Ogromną satysfakcję sprawia mu nie tylko samo zbieranie, organizowanie u siebie spotkań dla dzieci, różnych warsztatów, ale także naprawa uszkodzonych okazów, tak aby ponownie wydawały wyjątkowe dźwięki.

Muzyka od dziecka

Pani Alicja, która towarzyszy nam w rozmowie, wyjaśnia, że zgromadzenie tak dużej kolekcji było możliwe dzięki temu, że przenieśli się ze służbowego mieszkania przy Domu Dziecka w Małachowie do domu w Ćmielowie, w którym osobny salon przeznaczyli na instrumenty. Pokój jest wypełniony nimi od dołu do góry i wciąż przybywa nowych.

- Prawdę mówiąc, muzykę wyssałem chyba z mlekiem matki – śmieje się kolekcjoner. – Mama była znaną lokalną śpiewaczką, tata grał na organach. Ja sam często słuchałem znanej w powiecie sandomierskim kapeli braci Paluchów, w tamtych stronach wtedy mieszkałem. W dzieciństwie lubiłem grać na różnych instrumentach, w szkole średniej, Liceum Pedagogicznym w Sandomierzu, gdzie obowiązkowymi przedmiotami był śpiew i gra na instrumencie, mnie przypadła gra na mandolinie. Amatorsko udzielałem się w różnych zespołach, właściwie przez cale życie. Teraz jako emeryt nadal kocham muzykę, jestem bardzo aktywny, gram w wielu kapelach i śpiewam w chórach.

Pani Alicja przynosi kawę i na moment odrywamy się od tematu muzyki, przechodząc do problemów związanych z dziećmi. - Trochę smutno mi się robi, bo dostrzegam to, że obecny świat zmierza w złym kierunku - podkreśla mieszkanka Ćmielowa. - Jednak dawniej, gdy zaczynaliśmy pracę zawodową, zarówno ludzie dorośli, jak i dzieci, także te przebywające w domach dziecka, były lepsze od tych żyjących obecnie. W dzieciach było więcej skromności, pokory, radości. Sprawiały o wiele mniej problemów, nie było dopalaczy, przesiąkniętych agresją i rywalizacją programów telewizyjnych. Do pracy szło się z większą przyjemnością. Dlatego obecnie często uciekamy w świat muzyki, żeby odreagować codzienne stresy. - Czasem boleję tylko nad tym, że jedyny nasz syn, 28-letni Jacek nie poszedł w nasze ślady, skończył prawo i jest komornikiem w Ostrowcu Świętokrzyskim. Ale muzyki lubi posłuchać. Rozumie też potrzeby dzieci, bo sam się wychowywał z naszymi podopiecznymi.

Grał na trąbce i skrzypcach

Stanisław chwali się, że on był na tyle zdolny muzycznie w szkole, że profesor jako jedynego przydzielił go do gry na drugim dodatkowym instrumencie, na trąbce. Razem z kolegami akordeonistą, saksofonistą, perkusistą i kontrabasistą stworzyli wtedy pierwszy zespół rozrywkowy, który grał na różnych uroczystościach i na weselach.

- W życiu dorosłym pracowałem w szkole podstawowej w Jałowęsach, studiowałem zaocznie, zgłębiając
tajniki gry na skrzypcach, byłem kierownikiem w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym - wylicza. - W tym czasie grałem na trąbce w zespołach w Opatowie i Ożarowie. Cały czas też kształciłem się, skończyłem oligofrenopedagogikę na Uniwerystecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, co przygotowało mnie dobrze do pracy z dziećmi upośledzonymi.

Pani Alicja mówi, że chociaż razem z mężem bardzo zaangażowali się w pracę z dziećmi, to męża cały czas
ciągnęło do muzyki i teraz też wydałby ostatni grosz, żeby zakupić kolejny instrument do swojej kolekcji. Ona musi go czasem stopować w jego chęciach powiększania zbiorów. - Już jako dyrektor Domu Dziecka w Małachowie otrzymałem propozycję utworzenia lokalnej kapeli - wspomina. - Razem ze słynnym muzykiem Stanisławem Witkowskim zorganizowaliśmy kapelę Ćmielowiacy, która działa do dziś. Dostrzegłem też potrzebę stworzenia zespołu śpiewaczego dla osób starszych. Tak powstał chór środowiskowy Jutrzenka. Jakby tego było mało, jestem też członkiem Orkiestry Dętej w Opatowie, gdzie gram na trąbce i kapeli Kunowianie, w której udzielam się na skrzypcach. Należę również do ostrowieckiego Chóru Nauczycielskiego pod kierunkiem Ewy Goworowskiej. Zachęcam ludzi do gromadzenia się i wspólnego śpiewania, bo to odstresowuje i przynosi radość.

Początki kolekcji

Żona Alicja prosi męża, żeby opowiedział o impulsie do kolekcjonowania. Takim powodem był zakup dla syna uszkodzonej gitary - dobrze pamięta ten moment. - Po jej naprawieniu poczułem w sobie jakąś siłę i zacząłem nabywać inne instrumenty, mandoliny, skrzypce. Największe zadowolenie dawało mi to, że potrafiłem przywrócić instrument do grania. W mojej bogatej kolekcji mam instrument, do którego czuję wyjątkowy sentyment, to moja pierwsza trąbka, z którą wiąże się wiele ciekawych historii. - Marzyłem o saksofonie, ale był potwornie drogi - wspomina. - Będąc nauczycielem zarabiałem 1000 złotych miesięcznie, a saksofon kosztował 12 tysięcy. Rodzice wcześnie zmarli i odziedziczyliśmy po nich nieco dóbr. Mnie przypadła w udziale krowa, sprzedałem ją za 4,5 tysiąca i nabyłem trąbkę za 3200 złotych. Służyła mi bardzo długo. Po tym nabytku przybyło eksponatów, pochodzą teraz ze wszystkich stron świata i często stanowią pojedyncze, niepowtarzalne okazy. Na przykład do mojej wyjątkowej harfy pudło wykonano z dyni.

Stanisław Machała cieszy się z tego, że na każdym instrumencie umie sam zagrać. - Gram nie tylko dla siebie, dla najbliższych, uprzyjemniając wizyty u nas znajomych, ale także dla zorganizowanych grup ze szkół, przedszkoli, domów kultury. Mam nadzieję, że kiedyś będę grał dla wnuków, ale synowi, jak to młodym ludziom, teraz niespieszno do ożenku. Zajęty jest pracą. Chciałbym pokazać moim przyszłym wnuczkom unikaty mojej kolekcji, akordeon Honera z 1936 roku, przedwojenną trąbkę firmy Besson, nietypowy bęben elipsowaty z Portugalii, okarynę, tamburynę czy kolekcję dzwonków z różnych materiałów.

Małżonkowie zgodnie przyznają, że kolekcja robi wrażenie na przybyłych. - Jak przyjadą znajomi, to ciężko im wyjść z pomieszczenia pełnego ciekawych zdobyczy - śmieje się gospodarz. - Dopytują się o historię i pochodzenie każdego okazu, proszą, żeby na nim zagrać. A przy opuszczaniu naszego domu chcą jeszcze raz spojrzeć na nasze oryginalne ściany. Podkreślają, że dają one wyjątkowy klimat.
Mieszkaniec Ćmielowa marzy także o tym, żeby pokazywać starszym osobom swoje instrumenty i organizować dla nich żywe lekcje muzyki.

- Przez całe życie edukowałem siebie i drugich i nadal chciałbym to robić- przyznaje. - Bo największe spełnienie daje to, jak robi się coś dla innych.


Kolekcja instrumentów

Eksponaty pochodzą z różnych stron świata, są charakterystyczne dla poszczególnych regionów. Można zobaczyć citar z Półwyspu Indyjskiego, harfę pochodzącą z Afryki Północnej, kalimbę, prowizoryczne skrzypce z pudłem rezonansowym z pancerza żółwia, afrykański bulachon zrobiony z bambusa, całą kolekcję drewnianych, ręcznie robionych bongosów. Duże wrażenie robią gliniane i wydające bardzo oryginalny dźwięk hinduskie bębny miedziane. W kolekcji są instrumenty wlaściwe dla Turcji i Bałkanów, duduki i sasy oraz gusle wiolinowe, tenorowe, mandoliny pochodzące z Hiszpanii i Włoch. Na ścianach wiszą przeszkadzajki, zaklinacze deszczu, banja, meksykańskie grzechotki, lutnie z pięknymi ornamentami, są rosyjskie bałałajki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie