W sobotę wieczorem strażnik wraz z żoną jechali samochodem przez Starachowice. Na ulicy Wysokiego ich uwagę zwróciło zbiegowisko. Ludzie stali w grupce na ulicy, widać było, że są zdezorientowani i nie bardzo wiedzą co robić.
- Zatrzymałem samochód, zobaczyłem że na ulicy leży młody, mniej więcej 35-letni mężczyzna. Złapałem apteczkę, podbiegłem. Sprawdziłem funkcje życiowe leżącego. Oddychał, ale był nieprzytomny i nie dało się go w żaden sposób docucić. Udzieliłem pierwszej pomocy przedmedycznej tak jak uczono nas na kursach - opowiada strażnik. - Zapytałem stojących obok ludzi, czy karetka już jedzie. W odpowiedzi usłyszałem, że nikomu nie udało im się dodzwonić do pogotowia ratunkowego. Moja żona wezwała pomoc, opisała stan leżącego mężczyzny. Karetka przyjechała w ciągu kilku minut, a lekarz po zbadaniu chorego stwierdził, że musi on natychmiast trafić do szpitala.
Strażnik mówi, że wolałby nie podawać nazwiska. Dodaje, że nie czuje się bohaterem, uważa, że zrobił tylko to, co należało.
- Tak powinien reagować każdy - podkreśla jego szef, komendant Waldemar Jakubowski. - Nie każdy, kto leży na ulicy jest pod wpływem alkoholu. Zdarzają się zasłabnięcia, zawały serca. Znieczulica może spowodować, że za chwilę na pomoc będzie już za późno.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?