Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Staszów. Orlik po każdej ulewie zamienia się w bajoro

Marcin JAROSZ
Inwestycyjny bubel stoi bezużyteczny i niszczeje, bo w procesie przygotowania i realizacji zapomniano o wykonaniu odwodnienia na terenie przylegającym do boisk.
Inwestycyjny bubel stoi bezużyteczny i niszczeje, bo w procesie przygotowania i realizacji zapomniano o wykonaniu odwodnienia na terenie przylegającym do boisk. M. Jarosz
Wybudowany na staszowskim Osiedlu Wschód kompleks boisk sportowych ze sztuczną nawierzchnią robi wrażenie. Zwłaszcza po deszczach, gdy zamiast zabawy można podziwiać oczka wodne. Problem jest. Winnych nie ma.

Nasz komentarz: Wszyscy święci

Ostatni raz padało tutaj tydzień temu. Woda stoi do dziś.

Ostatni raz padało tutaj tydzień temu. Woda stoi do dziś. M. Jarosz

Ostatni raz padało tutaj tydzień temu. Woda stoi do dziś.
(fot. M. Jarosz )

Nasz komentarz: Wszyscy święci

Żadna z zapytanych przez nas osób, które miały udział w tworzeniu tej inwestycji nie ma poczucia, że coś zostało na "jej" podwórku wykonane nie tak. Wiadomo każdy sukces ma ojców wielu, porażka jest sierotą. Przypomniało mi się przy okazji rozmowy z twórcami pewna prawda, że jeśli teoria nie zgadza się z faktami, to tym gorzej dla faktów. Wydaje się też, że ostatnie lata nie są zbyt szczęśliwe, jeśli chodzi o inwestycje w okolicach kościoła pod wezwaniem świętej Barbary w Staszowie. Z jednej strony boiska sportowe i plac zabaw, na których ni to grać, ni to pływać, z drugiej miejski szalet, budowany za niemal 180 tysięcy złotych. Budynek ładny, oznakowany i z dojazdem dla osób niepełnosprawnych, ale za potrzebą i tak trzeba w "ustronne" miejsce, bo drzwi są zamknięte. Ot taka uroda inwestowania, które przypomina szarżę jeźdźca bez głowy.
Marcin Jarosz

Kompleks budowany przy ulicy Mickiewicza miał dać tutejszej młodzieży sposobność do oderwania się od komputera i spożytkowania swoich sił na sztucznej i oświetlonej nawierzchni. Dodatkowo zamysł inwestorów był taki, aby okoliczny teren ładnie urządzić i wzbogacić o kolejne atrakcje. Wybudowano plac zabaw i wiatę do grillowania. Radość skończyła się jednak wraz z pierwszym deszczem…

MIAŁ BYĆ "ORLIK" WYSOKICH LOTÓW

Prace przy nowoczesnym kompleksie sportowym w Staszowie ruszyły na początku sierpnia, dokładnie rok temu. Mieć Orlika to jest coś, tym bardziej, że inwestycja w roku wyborczym mogła popłacić. Przyjmując za tło kontekst zbliżających się wówczas wyborów samorządowych, burmistrz Andrzej Iskra też miał ambicję wybudowania nowoczesnego sportowego obiektu na miarę finałowego biegu po reelekcję. Jego główny kontrkandydat Romuald Garczewski chwalił się przecież nie jednym, ale kilkoma których był współtwórcą za czasów rządów w starostwie.

Gmina postarała się o pieniądze i ruszyła z inwestycję. W miejscu, gdzie jeszcze dwa lata wcześniej nie było, komu wykosić trawy, aby młodzież mogła kopać w piłkę wybudowano boisko do piłki nożnej ze sztuczną nawierzchnią, obok boisko wielofunkcyjne, obiekt wyposażono w niezbędne zaplecze i ogrodzono. Gmina chciała tez ładnie zagospodarować cały teren. Powstał plac zabaw, wiata do grillowania i chodniki z ławeczkami. Wszystko w ciągu zaledwie trzech miesięcy, bo całość otwarto 29 października ubiegłego roku.

JEDEN DESZCZ. Z ORLIKA BASEN

Ale od momentu przecięcia wstęgi Orlik zaczyna przynosić kłopoty. Wystarczy większy deszcz, aby na płycie obu boisk pojawiły się kałuże, a cała, ładnie urządzona okolica stanęła pod wodą. Pierwsze spektakularna zamiana kompleksu w bajoro miała miejsce już przy pierwszych roztopach. Od tego momentu jeszcze kilka razy nie można było skorzystać z dobrodziejstwa tej inwestycji. Po lipcowych deszczach do dziś plac zabaw jest w wodzie, a grający na płycie boiska maja wrażenie jakby przed godziną spadł tutaj deszcz. Suchy ląd można zastać tylko w wyższej partii terenu, przy ulicy Mickiewicza. Niżej posadzona roślinność wzbogaciła się ostatnio o taką, która rośnie wyłącznie na podmokłych terenach. Nie ma się, co dziwić, skoro woda wyparować nie chce.

Inwestycja miała być wizytówką, okazała się wielką klapą.

Inwestycja miała być wizytówką, okazała się wielką klapą. M. Jarosz

Inwestycja miała być wizytówką, okazała się wielką klapą.
(fot. M. Jarosz)

Jeszcze w ubiegłym roku zarzucano burmistrzowi Andrzejowi Iskrze pośpiech w realizacji inwestycji, czego skutkiem miały być właśnie obecne przygody na Orliku. Ale zarówno on sam jak i jego urzędnicy odpowiadają, że nie tylko nie mają sobie nic do zarzucenia, ale też robili więcej niż było trzeba. Obecna władza jest innego zdania i zrzuca odpowiedzialność na poprzedników. - Sytuacja jest taka, jaka jest, każdy to widzi. Kto inny podejmował wówczas decyzje, okazuje się, że trzeba to poprawić - mówi Romuald Garczewski burmistrz Staszowa.

GROMY NA POPRZEDNIKA, POPRZEDNIK WINI PROJEKTANTÓW

- To, co się dzieje nie jest moja winą. Inwestycja wykonana jest zgodnie z dokumentacją i jeśli odwodnienia mnie ma w dokumentacji to zawalił to projektant, a pan Garczewski niech weźmie się do pracy, bo na razie realizuje moje pomysły - odpowiada Andrzej Iskra poprzedni burmistrz. Były kierownik wydziału inwestycji w staszowskim magistracie Robert Widanka też jest zdania, że błąd nie leży po stronie urzędu, lecz tych, którzy nie przewidzieli potrzeby położenia odwodnienia.

Zatem winni projektanci. Sprawdzamy, kto wykonywał trefny projekt. Okazuje się, że Orliki w całym kraju są budowane w oparciu o jeden "szablon", który można adaptować do konkretnych warunków terenowych. W Staszowie też wykonano taką adaptację. Dzwonimy do tych, którzy ustalali warunki zabudowy obiektu. - To jest bzdura. Projektant uzgadnia wytyczne z inwestorem. Była mowa o orliku i o placu zabaw. Nie było ani jednego zdania o odwodnieniu - mówi Andrzej Bracha. To jego biuro zajmowało się wykonaniem adaptacji projektu technicznego dla staszowskiego kompleksu przy ulicy Mickiewicza.

PROJEKTANT: WYTYCZNE BYŁY UZGADNIANE Z URZĘDEM

- Okazało się jednak, że po wykonaniu inwestycji odwodnienie będzie konieczne i taki projekt wykonania odwodnienia został już przygotowany. Powtarzam projektant wykonuje określone zamówienie. Orlik jest zaprojektowany tak jak trzeba. Żeby wykonać odwodnienie potrzebna jest ekspertyza, a to jest spory koszt. Wszystko było uzgadniane z urzędem gminy - dodaje Bracha.

Konstrukcja boisk wedle projektu technicznego ma umożliwiać odprowadzanie wody opadowej. W geotechnicznych warunkach posadowienia obiektu jest mowa o tym, że wykonano 6 odwiertów i odkopów gruntu na głębokość 1,5 metra. "Lustra wody na tym terenie nie stwierdzono. W związku z powyższym dla wykonania boisk projektuje się warstwę odsączającą z piasku grubości 50 centymetrów. Takie rozwiązanie zapewni odbiór wód opadowych z płyt boisk" czytamy w dokumentacji projektowej.

INŻYNIEROWIE WYSTRYCHNIĘCI NA DUDKA

- Nigdy wcześniej takie przypadki się nie zdarzały. Była tutaj łąka, nigdy nie stała tutaj woda - mówią ci, którzy tworzyli ten obiekt. Teraz jednak stoi i takie tłumaczenie trąci brakiem podstawowych wiedzy fizyki. Po pierwsze łąka przed inwestycja miała lekki spadek. Po drugie już sama ingerencja w grunt daje duże prawdopodobieństwo zakłócenia lub zablokowania możliwości swobodnego odpływu wody opadowej na tereny niżej położone.

Urzędnicy powtarzają jak mantrę, że wina jest wszędzie tylko nie u nich. Ale nie do końca może być to prawdą. Józef Wącirz mówi, że kilka razy sugerował wykonawcom, że na tym terenie trzeba zrobić odwodnienie. - Byłem, mówiłem tym ludziom, że tutaj będzie stała woda, ale powiedzieli, że oni muszą trzymać się projektu - mówi mężczyzna. Jego syn Wojciech Wącirz były prezes staszowskiej "komunalki" też wiedział o zastrzeżeniach ojca. - Mówiłem mu, żeby porozmawiał w burmistrzem, ale jak widać tego odwodnienia nie wykonali - mówi mężczyzna. Wydaje się, że nie było problemu z przekazaniem ważnej informacji, komu trzeba.

DODATKOWE ROBOTY ZIEMNE? ZAMAWIAJĄCY NIE PRZEWIDUJE

Kolejnym argumentem może być to, że jeszcze w procesie przetargowym potencjalni wykonawcy wskazywali na brak badań geotechnicznych, które umożliwiłaby dokładne określenie i zakres przewidywanych robót ziemnych. W odpowiedzi urzędnicy odesłali wykonawców do ekspertyzy geologicznej, której fragment cytowaliśmy wcześniej oraz polecili wizję lokalną, precyzując na końcu odpowiedzi, że "zamawiający nie przewiduje robót dodatkowych".

Obecna władza obiecuje, że odwodnienie zostanie wykonane do końca października. Koszt poprawek? O ile projektanci wykonali projekt za darmo o tyle praca w terenie może kosztować około 30 tysięcy złotych. - Nie będzie wielkiego przekopywania. Całość jest tak rozłożona, aby w jak najmniejszym stopniu ingerować w istniejący teren - mówi Andrzej Bracha, autor projektu.

Ale samo odwodnienie to początek napraw. Do renowacji jest ogrodzenie placu zabaw i drewniane atrakcje, które dziś zamiast cieszyć dzieci stoją w wodzie. Na bezwzględną wymianę czeka też piasek, którym wysypany jest plac zabaw.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie