Stracił pieniądze, ale nie czuje się pokrzywdzony. Kolejni świadkowie zeznawali w procesie właściciela jednego z kantorów w centrum Kielc

Właściciel jednego z kantorów w centrum Kielc pod lupę prokuratury trafił, gdy do policjantów w czerwcu ubiegłego roku zaczęli zgłaszać się ludzie twierdzący, że 35-latek wziął od nich pieniądze, aby po korzystnym kursie je wymienić, po czym należności nie oddał, zaś kantor od kilku dni był zamknięty. Rekordzista stracił w ten sposób blisko milion złotych. W sumie według prokuratury 35-latek miał oszukać kilkanaście osób na kwotę ponad 4,5 miliona złotych.

We wtorek przed Sądem Okręgowym w Kielcach wysłuchano kolejnych świadków w procesie. Dwaj mężczyźni przepytywani przez sąd, byli pracownikami firmy, która zajmowała się handlem samochodami. Obaj twierdzili, że wymieniali spore sumy pieniędzy w kantorze u 35-latka, bo, jak dodawali mężczyzna miał najlepszy kurs w mieście. Zwykle o 1 czy 1,5 grosza taniej kupowano waluty zagraniczne niż w innych kantorach.

Panowie tłumaczyli sądowi, że zostawili u oskarżonego po 100 tysięcy złotych, tuż przed tym, jak w czerwcu 2013 roku 35-latek nagle zniknął i zamknął kantor. Jeden ze świadków dodawał, że ma nadzieję, iż oskarżony zdoła oddać mu pieniądze, dlatego też nie czuje się pokrzywdzonym w sprawie. Obaj zaznaczali, że poza korzystnym kursem nie mieli żadnych profitów z tytułu zostawiania u oskarżonego dużych sum pieniędzy po to, aby 35-latek nimi obracał. Z kolei zaś oskarżony oświadczył sądowi, że za każdym razem, gdy mężczyźni zostawiali pieniądze w jego kantorze ten doliczał im 1,5 procent od zdeponowanej sumy licząc w skali miesiąca.

Kolejny świadek w podobny sposób stracił ponad 57 tysięcy złotych.

- Kilka razy podkreślał w rozmowie ze mną, że gdyby coś mu się stało, to pieniądze wypłaci jego ojciec. Ufałem mu - dodawał mężczyzna.

SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z KIELC