Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strasznie lubię ludzi

Agata NIEBUDEK

Rozmowa z Justyną Sieniawską - aktorką kieleckiego teatru, uznaną przez widzów za najlepszą w tym sezonie

* Gala wręczenia Dzikich Róż to był pani wieczór. Czy spodziewała się pani tylu nagród?

- Tyle rzeczy zaczęło się zmieniać po premierze "Teorbanu", że nie wiedziałam, co stanie się za chwilę. Po cichu liczyłam, że może dostanę nagrodę od jakiejś jednej redakcji - takie wyróżnienie na zachętę dla młodej dziewczyny. Natomiast ani przez zespół, ani przez dyrektora nie byłam szczególnie faworyzowana, wręcz przeciwnie, musiałam walczyć i błagać o to, abym mogła cokolwiek pokazać. Mój kolega z krakowskiej szkoły teatralnej, z którym razem przyszliśmy do Kielc - Paweł Kumięga miał wspaniałe wejście, miał więcej szans pokazania się i byłam przekonana, że wszystko będzie kręciło się wokół jego osoby. Jeśli chodzi o Dziką Różę, to nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogę dostać taką nagrodę.

* Ale wiedziała pani, że jest popularna wśród publiczności, że ma pani swoją widownię?

- Ja strasznie lubię ludzi i oni chyba też mnie lubią. Mogłabym cały dzień spotykać się z ludźmi, rozmawiać z nimi, wtedy byłabym w swoim żywiole. Kiedyś prowadziłam program "Skarby morza zachodniego" i trzeba było zawładnąć tłumem. Kochałam to. Ale wracając do Dzikiej Róży - wydawało mi się, że tylu innych aktorów zagrało w tym sezonie fenomenalnie - Mirek Bieliński był znakomity w farsie, Edward Janaszek w "Iwonie, księżniczce Burgunda" też miał fantastyczną rolę. Więc wydawało mi się, że to, co ja zrobiłam, to zbyt mało.

* A jak pani sądzi - czy dostała pani od publiczności Dziką Różę za rolę w farsie "Nie teraz kochanie" czy za "Teorban"?

- Jestem przekonana, że za "Teorban". A przynajmniej chcę w to wierzyć. Choć na przykład po farsie "Nie teraz kochanie" dziękowało mi wiele kobiet, że bardzo im się podobała moja rola i że mimo iż byłam nieco roznegliżowana, to zrobiłam to ze smakiem.

* Ale pani swojej roli w farsie nie lubiła?

- Reżyser farsy, Grzegorz Chrapkiewicz do tej pory wspomina z uśmiechem, że tak bardzo go nienawidziłam za to, iż obsadził mnie w roli głupiutkiej blondynki, że przez wiele prób nawet z nim nie rozmawiałam. Ale tak było - chodziłam na próby i płakałam, wstydziłam się tej roli i to nie tego, że mam się rozebrać, lecz tego, w jakim spektaklu gram.

* Nie można było odmówić?

- Pewnie można było, ale przecież ja dopiero skończyłam szkołę teatralną, to był pierwszy rok mojej pracy. Kto wie, czy tą odmową nie zamknęłabym sobie drogi do innych ról.

* Ale choć trochę polubiła pani tę blond miłośniczkę futer z farsy?

- Trochę tak. Pomyślałam sobie, że ta dziewczyna jest damą, ma klasę i to mnie nieco uspokoiło. Ale i tak byłam wściekła, bo nie takich propozycji spodziewałam się w kieleckim teatrze. Poczułam się niedoceniona, pomyślałam sobie, że ludzie chyba nie wiedzą jaka jestem naprawdę. Patrzą na mnie przez pryzmat mojej powierzchowności. Ona czasem jest przekleństwem.

* Nie chce mi się w to wierzyć. Panuje pogląd, że ładnym jest w życiu łatwiej.

- Tak. Na co dzień jestem młodą, normalną dziewczyną, która chce ładnie wyglądać. Ale na scenie uroda nie ma znaczenia, mogę być brzydka, odrażająca, zła. W Krakowie na własne życzenie grałam mężczyznę - starego króla w za dużym garniturze. Lubię takie wyzwania.

* Jak pani sądzi, co by było, gdyby nie zdarzył się "Teorban"?

- Byłoby dużo gorzej. Nawet nie chcę myśleć.

* Z tego, co pani mówi, w aktorstwie uroda przeszkadza.

- Brzydka - źle, ładna - też źle. Nie wiadomo co z tym zrobić. Ale rzeczywiście uroda może przeszkadzać. U mnie stała się przekleństwem, bo kłóci się z tym, jaka jestem. Nawet mój głos jest dla wielu zaskoczeniem. Ludzie spodziewają się, że mam cieniutki, piskliwy głosik, a okazuje się, że jest mocny, niski.

* Studiowała pani w Krakowie. Czy nie lepiej było w Warszawie, gdzie jest rynek filmowy?

- Kraków jest dość hermetycznym środowiskiem, bieganie podczas studiów na castingi jest wręcz zabronione. Zresztą nie miałam na to czasu. Ale co miałam zrobić - jechać po skończeniu szkoły do Warszawy i biegać w kieckach po bankietach. Ja tak nie potrafię i nie chcę tak załatwiać interesów.

* I dlatego przeszła pani koło nosa rola w "Starej baśni" Hoffmana?

- Pojechałam na casting, bardzo spodobałam się reżyserowi, ale producent powiedział: "Kto to jest ta aktorka? Przecież nikt jej nie zna". I rolę dostał kto inny. Ale takie sytuacje mnie nie zrażają - wierzę, że każdy ma swoją drogę. Jestem osobą bardzo wierzącą i ufam przeznaczeniu, temu, że każdy ma wytyczoną pewną drogę. Może gdybym była w Warszawie, to zagrałabym dwie większe role głupich blondynek, czego bym nie chciała, bo na długo zostałabym zaszufladkowana. I dziś zdarza mi się, że gdy dzwonią do mnie z zaproszeniem na casting - odmawiam.

* Czy Kielce nie będą czasem straconym dla pani kariery?

- Nie chcę tak myśleć, bo to oznaczałoby moje złe nastawienie. A chcę, gdziekolwiek jestem, pracować pełną parą, dawać z siebie wszystko.

* W ciągu jednego sezonu stała się pani gwiazdą naszego teatru.

- Nie myślę o tym na co dzień, bo popadłabym w jakieś paranoje albo zaczęłabym się strasznie stresować przed każdym wyjściem z domu. Ale czuję, że jestem popularna - ludzie pozdrawiają mnie, dziękują za spektakl. To jest szalenie miłe, ale to też wymaga ode mnie ogromnej odpowiedzialności. Teraz pięć razy muszę zastanowić się, zanim coś powiem czy zrobię.

* Jest pani pod obstrzałem. Nie ma co ukrywać - ludzie podpatrują Justynę Sieniawską.

- Wiem, myślę o moim postępowaniu, bo wiem, że nie jestem odpowiedzialna już tylko za siebie. Ale wiem, że szczególnie młode dziewczyny patrzą na mnie przez pryzmat mojej powierzchowności. Nie ukrywam, że lubię się ładnie ubierać, ale na wiele ekstrawaganckich rzeczy nie pozwalam sobie, bo wiem, co by się działo. Mam wiele takich rzeczy, których wstydzę się założyć na co dzień, bo wiem, że to by było już za wiele. Kiedyś kupiłam sobie taki ogromny, różowy beret, który nosiłam na jedną stronę. Do tego zakładałam obcisłe kozaki i spodnie do łydek, nosiłam torebkę z tysiącem świecących diademów i torbę w kolorowe paski. A potem zastanawiałam się, czemu ludzie tak mi się przyglądają, ale pewnie wyglądałam jak jakieś zjawisko. Ale nie lubię sztampy w ubiorze.

* Aktorka może sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa.

- Tak, tylko od razu jest to oceniane. Jak założę różową bluzkę, to pewnie zaliczą mnie do grupy głupich blondynek. Ale mnie to nie obchodzi, nie znoszę segregowania ludzi, powierzchownych ocen.

* Kończy pani pisanie pracy magisterskiej.

- Piszę, piszę, piszę. Jej bohaterem jest John Malkovich - mój ukochany aktor. Gdyby przyjechał do Polski i szukał żony, to jestem bardzo chętna.

* A jeśli on się nie zjawi?

- Bardzo chciałabym mieć rodzinę, nie wyobrażam sobie życia bez niej. Ale jest mi ciężko, bo wielu mężczyzn omija mnie dużym łukiem, bo myślą, że jestem z wyższej półki albo zaraz zamienię ich na lepszy model. Bardzo kocham to, co robię, to jest dla mnie ważne, ale chciałabym mieć obok siebie kogoś normalnego. Nie wyobrażam sobie związku z aktorem, bo to byłaby ciągła rywalizacja. Trudno jest żyć w cieniu drugiej osoby. Ale nie chciałabym nawet za cenę jakiegoś oszałamiającego sukcesu obudzić się w pustym domu z trzema kotami.

* A jak będzie wyglądał przyszły sezon laureatki Dzikiej Róży?

- Zagram w pierwszej premierze - "Wielebnych" Sławomira Mrożka, w reżyserii Grzegorza Chrapkiewicza. Mam też zamiar zaśpiewać piosenki Marleny Dietrich, już nawet jestem po rozmowach z jedną z kieleckich kafejek, w której chciałabym urządzić recital.

* Dziękuję za rozmowę.

Justyna Sieniawska

Pochodzi ze Szczecina. W szkole podstawowej trenowała pływanie i odnosiła spore sukcesy na mistrzostwach Polski. Ale nie została sportsmenką, choć do dziś lubi aktywnie spędzać czas. Wybrała aktorstwo - do szkoły teatralnej w Krakowie dostała się za pierwszym podejściem. Od roku aktorka kieleckiego Teatru imienia Stefana Żeromskiego - zadebiutowała w "Iwonie, księżniczce Burgunda", potem oglądaliśmy ją w farsie "Nie teraz kochanie", ale jej talent zabłysnął w monodramie "Teorban" w reżyserii Michała Glocka. Wkrótce aktorkę zobaczymy w serialu komediowym "Szanse, finanse".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie