Suchański:- Kielce potrzebują prezydenta, który dogada się nawet z diabłem

Z jaką kondycją gospodarczą Kielce weszły w 2017 rok?
Analizując wskaźniki gospodarcze miasta daleki jestem zarówno od czarnowidztwa, jak i hurraoptymizmu. Pod tym względem Kielce są zupełnie przeciętne na tle kraju. Podobnie wygląda kwestia bezrobocia – stopa wynosi 7,7 procent. Pytanie, czy to jest pozycja, która odpowiada naszym ambicjom oraz możliwościom. Uważam, że Kielce stać na więcej. Kluczem do przyspieszenia wzrostu gospodarczego jest wzmocnienie sektora przemysłu oraz innowacyjnych technologii. Tu generuje się stabilne i dobrze płatne miejsca pracy. Z samych usług nie wyżyjemy. Dzięki zmianom akcentów w gospodarce damy szansę młodym, zdolnym ludziom na rozwój i pracę – tu, a nie w Warszawie czy Gdańsku.

Póki co obserwujemy odpływ młodych z miasta...
Młody człowiek goni za swoimi marzeniami, chce realizować wyznaczone sobie cele, spełniać się, mieć dobrą pracę i porządną pensję, poczucie stabilizacji, bo bez tego trudno zdecydować się na założenie rodziny. Dziś Kielce dla wielu młodych ludzi niestety nie są miejscem, gdzie można spełniać marzenia. Zaklęcia czy pobożne życzenia osób odpowiedzialnych za sprawy miasta i regionu nie zmienią optyki młodego pokolenia. Potrzeba konkretów, a więc firm, które będą dla kielczan wehikułem do dobrej przyszłości.

Jak je zachęcić do inwestycji w Kielcach?Najważniejszy jest dobry klimat. Przedsiębiorca musi mieć pewność, że zostanie przyjęty jak przyjaciel, a nie wróg. Nie chodzi o rzucanie czerwonych dywanów pod nogi, ale o opartą na gruncie prawa życzliwość. Rozumiem przez to wartkie tempo wydawania decyzji administracyjnych. Czas to pieniądz, zatem przedsiębiorca ulokuje swoją fabrykę tam, gdzie będzie gwarancja szybkiego i bezproblemowego zdobycia wszelkich decyzji. Istotne jest porzucenie niechęci czy lęku w kontaktach na linii przedsiębiorca-urzędnik. Ale należy zadbać także, a może przede wszystkim, o lokalnych przedsiębiorców. Władze często karmią mieszkańców mirażami wielkich, zewnętrznych inwestorów, którzy stworzą setki nowych miejsc pracy, a jednocześnie utrudniają życie miejscowym przedsiębiorcom podnosząc podatki albo blokując ich plany inwestycyjne. Często takie podejście wynika z braku woli dialogu, również krótkowzroczności na zasadzie ściągania podatków w celu ratowania bieżącego budżetu bez analizy skutków takiego działania dla budżetów za dwa lata czy dalej. Poluzowanie gorsetu obciążeń fiskalnych zawsze wyzwala w przedsiębiorcach energię do rozwoju. A to sprawi, że do kasy gminy w perspektywie wpłynie więcej środków niż tych związanych z łopatologicznym windowaniem podatków.

Co może sprawić, że Kielce „wyrwą” do przodu?Po pierwsze - Kielce nie są w ruinie. Potrzebują aktywnego, zaangażowanego, pełnego zapału, dobrych pomysłów i sprawnych współpracowników prezydenta, który dogada się z nawet diabłem, jeśli będzie to z korzyścią dla miasta. Po drugie - największy problem Kielc definiuję jako brak jednej, spójnej i konsekwentnie realizowanej wizji rozwoju miasta. Tu co chwilę się zmienia. Nie pójdziemy do przodu, jeśli nie połączymy kwestii budowy dróg z intensywną polityką gospodarczą oraz społeczną. Pomoc społeczna to – z jednej strony - działanie nakierowane na wyciąganie ludzi z trudnej sytuacji życiowej, a nie trzymanie ich w getcie biedy. Z drugiej strony odbiorcami pomocy społecznej powinna być też tak zwana klasa średnia – ludzie, którzy uczciwie pracują ledwo wiążąc koniec z końcem. Miasto musi pokazać, że o nich pamięta i dba. Dla tej grupy każde, nawet najmniejsze wsparcie finansowe, jest ważne, bo pozwoli na przykład wysłać dziecko na dodatkowe zajęcia.