Odwiedzający park etnograficzny w Tokarni mogli odbyć podróż w czasie i obejrzeć obrzęd sprzed 100 lat, kończący udane żniwa. W korowodzie dożynkowym poświęcone w kościele wieńce ze zbóż nieśli żniwiarze do dworu, żeby powiadomić dziedzica o zakończonych żniwach (w role uczestników obrzędu wcielili się pracownicy Muzeum Wsi Kieleckiej).
Dziedzic i dziedziczka obdarowali żniwiarzy datkami pieniężnymi i cukierkami i zaprosili do stołu częstując wódką i kiełbasą. Jak dawniej przygrywała kapela, były tańce i przyśpiewki.
- To jedyna okazja, kiedy pospólstwo mogło razem z państwem biesiadować - wyjaśnia Stanisław Papka, który wcielił się w rolę rządcy.
Na straganach można było zaopatrzyć się w zdrowe, swojskie wyroby: chleb, wędzone pstrągi i kiełbasy, miód i owoce. Gospodynie z kół gospodyń wiejskich częstowały pierogami, ciastem i nalewkami. Przy okazji goście festynu zrobili sobie zakupy.
- Przyjeżdżam co roku na święto chleba, żeby wypróbować swojskich wypieków. Nic mi tak nie smakuje, jak prawdziwy chleb na zakwasie - powiedziała nam pani Anna, która zaopatrzyła się w dwa bochenki chleba razowego na stoisku piekarni Dobrowolskich.
Ale momentem, na który wszyscy najbardziej czekali było próbowanie pysznego chleba, którego wypiek nadzorowały Małgorzata Pawlik i Krystyna Jabłońska, pracownice Muzeum Wsi Kieleckiej. Każdy, kto wchodził do zabytkowej chałupy z Daleszyc, stawał odurzony zapachem świeżo upieczonego chleba, zalewajki na zakwasie z mąki żytniej, ręcznie wyrabianego masła z dodatkiem czosnku i koperku, wędzonej spyrki, czyli słoninki. Ustawiała się kolejka chętnych, żeby, jak drzewiej bywało, siorbać żur drewnianymi łyżkami z glinianych misek, zakąszając kromkami razowca, a pani Małgorzata Pawlik opowiadała o chlebie i towarzyszących wypiekowi obrzędach.
- Chleb od zawsze był bardzo ważnym elementem życia. Związane są z nim liczne rytuały, obrzędy, nawet swoista magia. Łączył w sobie to, co niebieskie i to, co diabelskie, w piecu, gdzie rządził diabeł, następowało przeistoczenie niejadalnego w jadalne. Dlatego gospodynie przed włożeniem chleba do pieca czyniły nad nim znak krzyża. W dzieżach do zaczyniania ciasta kąpano niemowlęta, żeby były zdrowe i silne, a kiedy dziecko wychodziło z domu, a rodzice byli zbyt biedni, żeby wyposażyć je w cokolwiek, dawali mu kromkę chleba zawiniętą w płótno - wyjaśniała Małgorzata Pawlik, na co dzień pracownica działu konserwacji Muzeum Wsi Kieleckiej, której prywatną pasją jest chleb. Od lat sama piecze chleb w piecu chlebowym, zbiera wszystkie wiadomości, stare przepisy. Napisała niezwykłą książkę, pełną opisów starych obrzędów, podań i wykonanych własnoręcznie rysunków, w której opowiada o tym, jak ziarenko staje się chlebem. Na razie jednak Muzeum nie ma funduszy na wydanie tej pozycji.
- Poszukujemy sponsora, bo książka warta jest publikacji albumowej ze względu na bardzo ciekawy, unikalny charakter - mówi Beata Ryń, rzecznik prasowy Muzeum.
SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z powiatu KIELECKIEGO
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?