[galeria_glowna]
Na widowni było pustawo, a szkoda, bo można było zobaczyć i usłyszeć bardzo elitarną grupę ulicznych artystów. W Polsce jest tylko siedmiu kataryniarzy i wszyscy zjechali w sobotę do Kielc. Oprócz nich wystąpili też goście z Belgii, Holandii i Niemiec. Oklaskiwano "Polonez Ogińskiego", "Marsz Radeckiego", ale chyba najbardziej podobały się "Cztery pory roku" Vivaldiego, w wykonaniu Piotra Bota, kataryniarza z Warszawy.
Gdy zakończyły się występy, muzycy chętnie pozowali do pamiątkowych zdjęć, pozwali spróbować własnych sił w kręceniu korbą, cierpliwie wyjaśniali, jaki mechanizm pozwala na wykonywanie bardzo skomplikowanych utworów.
- Konstrukcja katarynki opiera się na programie, który liczy już 140 lat. Urządzenia te działają na takiej samej zasadzie, jak pierwsze komputery - tłumaczy Przemysław Predygier, dyrektor festiwalu i jego pomysłodawca. - Niestety, te niezwykłe instrumenty są produkowane jedynie w kilku krajach Europy Zachodniej. Ja już od dłuższego czasu poszukuję fachowców, którzy podjęliby się takiego zadania u nas w kraju. To bardzo ułatwiłoby popularyzację nauki gry na tym instrumencie, co wbrew pozorom wcale nie jest łatwe.
Po koncercie w ogrodzie Domu Środowisk Twórczych kataryniarze przenieśli się do centrum Kielc, gdzie byli oblegani nie tylko przez dzieciaki, ale także starszych ludzi, którzy jeszcze pamiętają takie uliczne klimaty z czasów swej młodości.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?