W środę 11 marca 2020 Ministerstwo Edukacji Narodowej wydało rozporządzenie, w myśl którego od poniedziałku, 16 marca, wszystkie szkoły w kraju zostały zamknięte. Stało się tak w związku z rozprzestrzeniającym się koronawirusem. Formalnie uczniowie byli więc poza murami placówek przez 172 dni.
Lekcje odbywały się w systemie zdalnym. 2 września uczniowie w Polsce powrócili na normalne lekcje pierwszy raz od
Anna Przygoda kieruje Szkołą Podstawową numer 1 w Opatowie imienia generała brygady Stanisława Gano. Uczy się tam 389 dzieci. Jak mówi, w nowej sytuacji najciężej jest pierwszoklasistom, ale też... ich rodzicom.
- Dla najmłodszych trwa okres adaptacji w nowym środowisku. Z kolei rodzice nie mogą odprowadzać swoich pociech do szatni, a wiadomo, że w pierwszych dniach na pewno chcieliby towarzyszyć swoim dzieciom najlepiej aż do ławki. Niestety, jest to niemożliwe, gdyż poza uczniami, nauczycielami i personelem nikt nie ma wstępu na teren placówki - mówi dyrektor.
W jej szkole ściśle przestrzega się regulaminu.
- Mamy automaty do dezynfekcji rąk. Rodzice i opiekunowie mogą odprowadzić maluchy pod szkołę, później są one przejmowane przez wychowawców. Po zajęciach rodzice odbierają swoje dzieci i muszą to robić o określonej godzinie. Chodzi o to, żeby uniknąć tłoku na świetlicy. Mieliśmy trochę obaw, jak to zafunkcjonuje. Pierwszego dnia lekcji wszystko trwało trochę dłużej, ale przebiegało we właściwym porządku i jesteśmy zadowoleni. Może było trochę zamieszania, jednak myślę, że tak było we wszystkich placówkach. Musimy nauczyć się żyć z nowymi zasadami - tłumaczy Anna Przygoda.
Jak wygląda szkolne życie w "jedynce"?
- Na lekcjach uczniowie siedzą bez maseczek, na korytarzach można w nich chodzić wedle uznania. Nie wydano przepisów dotyczących obowiązku maseczek w miejscach wspólnych, więc nie wprowadzaliśmy takiego nakazu. Rodzice, kiedy przychodzą po dzieci pod szkołę, mają na sobie maseczki. Podczas rozpoczęcia roku, 1 września, wszyscy rodzice też je mieli. Jesteśmy wdzięczni, że zastosowali się do naszych próśb - mówi Anna Przygoda.
Ruch wewnątrz szkoły został przeobrażony w stosunku do tego, co było przed pandemią.
- Uczniowie nie przemieszczają się pomiędzy pracowniami. Teraz to nauczyciel przychodzi do określonej klasy, która ma swoją salę. Sale są wietrzone, a także dezynfekowane po zajęciach. Dużym plusem u nas jest to, że mamy duże hole. Jest to przydatne przy informatyce i wychowaniu fizycznym. To jest jedyny przypadek, kiedy dzieci muszą chodzić w obrębie placówki. Klatki schodowe, wyłączniki świateł i klamki dezynfekowane są po każdej przerwie. Tak samo sala komputerowa. Jeśli chodzi o wychowanie fizyczne, to lekcje są prowadzone wyłącznie w obrębie jednej klasy, nie ma grup mieszanych, jak kiedyś. Z kolei podczas dojazdów w autobusach szkolnych każde dziecko musi mieć maseczkę - objaśnia Anna Przygoda.
Jej podopieczni cieszą się, z tego, że są już w murach placówki. - Jest tak, ponieważ w wieku, w jakim są teraz uczniowie, szkoły nie da się niczym zastąpić, jeśli chodzi o kontakty społeczne - podsumowuje.
Podobne wrażenie ma Katarzyna Swacha, która kieruje Zespołem Szkół imienia Edwarda Szylki w Ożarowie. W tej szkole uczy się 557 dzieci. - Wszyscy mają uśmiechnięte twarze. Nie widać zniechęcenia - mówi dyrektor.
Ta placówka zdecydowała się, że w częściach wspólnych wszyscy muszą mieć maseczki. - Nie było dziś przypadku, żeby ktoś nie stosował się do zaleceń - stwierdza Katarzyna Swacha.
Jeśli chodzi o lekcje wychowania fizycznego, to w tej szkole rekomendowane są zajęcia na zewnątrz. - Ale też ratuje nas to, że mamy dużą halę. Odchodzimy również od gier kontaktowych na rzecz lekkiej atletyki i gimnastyki - opisuje dyrektor szkoły.
W tej placówce rodzice mogą odprowadzić dziecko jedynie do szatni. - Później przechodzą pod opiekę nauczycieli. Małe dzieci mają najciężej, bo pierwsze dni są dla nich stresujące - tłumaczy.
W Zespole Szkół imienia Marii Skłodowskiej-Curie w Ożarowie 2 września rozpoczęło naukę 470 uczniów. - Stosujemy wszystkie wytyczne. Dezynfekujemy sale, młodzież ich nie opuszcza, czego pilnują nauczyciele - mówi Marcin Stańczyk, dyrektor szkoły.
Ta placówka ma sporą liczbę uczniów z Ukrainy. - Nie wszyscy jeszcze przyjechali do internatu. Dzieci zza granicy są proszone o dostarczenie nam wyników badań przesiewowych. Wszyscy je przywożą. W gorszej sytuacji są uczniowie z pobliskiego Lipska w województwie mazowieckim. Powiat lipski jest w czerwonej strefie, bo szpital i dom pomocy społecznej stały się ogniskami zakażeń. Dysponujemy sporymi zasobami termometrów i stale mierzymy temperaturę - dodaje Marcin Stańczyk.
Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?