Tajemnica gminy i banku

Przewodnicząca Rady Gminy w Daleszycach, Barbara Sodel, jest jednocześnie prezesem daleszyckiego Banku Spółdzielczego, w którym gmina zaciąga pożyczki. - Czy to zdrowy układ? - pytają czytelnicy. Przewodnicząca ani wójt nie widzą tym nic zdrożnego. Ale żadne z nich nie chce wyjawić jak często gmina zapożycza się właśnie w miejscowym Banku Spółdzielczym.

O gminie Daleszyce jest ostatnio głośno, a to za sprawą bardzo trudnej sytuacji finansowej, w której się znalazła. Jej zadłużenie wynosiło na koniec roku 14 milionów złotych i niebezpiecznie zbliżyło się do granicy 60 procent wysokości budżetu, której - zgodnie z przepisami finansowymi - przekraczać nie wolno. Rok wcześniej Daleszyce tę graniczną linię przekroczyły - miały dług wynoszący 64 procent budżetu gminy. Gdy napisaliśmy o tej sprawie, odezwał się czytelnik, który twierdzi, że przewodnicząca Rady Gminy jest jednocześnie prezesem Banku Spółdzielczego, w którym gmina zaciąga kredyty. - To dlatego wójt się nigdy nie boi, że gmina nie dostanie pożyczki. Ale czy to nie jest korupcjogenny układ? - pyta mieszkaniec gminy.

Wiedzą, ale nie powiedzą

Barbara Sodel, przewodnicząca RG i jednocześnie prezes BS w Daleszycach nie widzi problemu. - Nie ma przeszkód prawnych, bym pełniła obie te funkcje. A bank jest po to, by udzielał kredytów. To Rada Gminy decyduje, który przedstawił najkorzystniejszą ofertę. Gdy jest głosowanie w sprawie wyboru banku, to się wstrzymuję od głosu - twierdzi Barbara Sodel. Nie chce jednak powiedzieć, ile razy gmina korzystała z usług Banku Spółdzielczego w Daleszycach. - To jest objęte tajemnicą bankową- twierdzi i odsyła po informacje do Urzędu Gminy.

Problem w tym, że wójt Daleszyc Jerzy Armański, również nie chce odpowiedzieć na to pytanie. - To nie jest ważne, gdzie i ile zaciągaliśmy kredytów. To słodka tajemnica - twierdzi, zapominając najwyraźniej, że nie pytamy o finanse osoby prywatnej lecz samorządu. - Wolno nam korzystać z każdego banku, który jest atrakcyjny. Bank Spółdzielczy ma siedzibę w gminie i powinien być hołubiony. I nie ma to nic wspólnego z "korupcjogennym układem". Takie są realia - uważa. - I nie ma żadnej częstotliwości w korzystaniu z tego czy innego banku. Postępujemy zgodnie z literą prawa i nic poza tym nie mam do powiedzenia - dodaje Jerzy Armański.

Wojewoda prosi o szczegóły

O kwestiach finansowych wójt mówi niechętnie. A jednak zadłużenie gminy spowodowało, że nad Daleszycami zawisła groźba zarządu komisarycznego. Wojewoda Grzegorz Banaś poprosił szefa gminy o wyjaśnienia i przedstawienie propozycji wyjścia z finansowej zapaści. I choć dostał odpowiedź, nie był z niej zadowolony: - Wycinki z gazet o tym, jakie pan wójt zdobył nagrody, to nie jest odpowiedź na pytanie jak gmina zamierza wyjść z trudnej sytuacji finansowej, w której się znalazła - mówi Grzegorz Banaś. - Dlatego ponownie napisałem do pana wójta, by szczegółowo przedstawił mi sytuację finansową gminy za 2005 roku, rzeczywisty pułap zadłużenia i planowane na ten rok działania, które pozwolą gminie zniwelować to zadłużenie. Finanse gminy na bieżąco monitoruje też Regionalna Izba Obrachunkowa - twierdzi wojewoda.

W miniony piątek kolejna odpowiedź z gminy dotarła do Świętokrzyskiego Urzędu Wojewódzkiego. - Nie wiem, czy zadowoli pana wojewodę - mówi z przekąsem wójt Armański. - Na razie przesłałem ją do analizy moim służbom - odpowiada wojewoda Grzegorz Banaś.