MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnice wicemarszałek województwa świętokrzyskiego! Renata Janik bez tematów tabu. Jaka prywatnie jest pani marszałek?

Paulina Baran
Paulina Baran
Jaka prywatnie jest wicemarszałek województwa świętokrzyskiego Renata Janik. Będziecie zaskoczeni.
Jaka prywatnie jest wicemarszałek województwa świętokrzyskiego Renata Janik. Będziecie zaskoczeni.
Czy korzysta z usług sprzątaczki, czy często kłóci się z mężem, czy planuje startować w wyborach do Sejmu, albo na prezydenta Kielc oraz co sądzi o ostatnich bulwersujących scenach na sesji Sejmiku Województwa. Wicemarszałek Województwa Świętokrzyskiego, Renata Janik w rozmowie o polityce, ale i… miłości.

Jest Pani w polityce już od blisko dwudziestu lat, a nie ukrywajmy, często w tej dziedzinie walka jest bezpardonowa. Czy uważa Pani, że jest silną kobietą?

Myślę, że mam silny charakter i wiele sytuacji w moim życiu wskazuje na to, że tak jest.

Jak wspomina Pani swoje początki w samorządzie?

W 2004 roku rozpoczęłam pracę w Urzędzie Gminy Zagnańsk, wcześniej pracowałam w sektorze prywatnym. Powiem szczerze, że to był inny świat i takie zderzenie się z rzeczywistością. W roku 2010 zostałam wiceprzewodniczącą rady powiatu kieleckiego.

Polityka jest często bardzo brutalna o czym mogliśmy się przekonać na ostatniej sesji Sejmiku Województwa Świętokrzyskiego, na której radni głosowali nad odwołaniem marszałka województwa. Przyznam szczerze, że ja byłam zszokowana poziomem dyskusji, wzajemnym przekrzykiwaniem się radnych, przepychankami i uszczypliwościami…

W czasie mojej wieloletniej pracy w samorządzie, nigdy wcześniej nie spotkałam się z takimi sytuacjami na żadnym poziomie. Bardzo przykre jest to, że mieszkańcy obserwowali tę sytuację, bo przypuszczam, że nie mieści im się w głowie, że można się tak zachowywać. To nie są standardy do których byłam przyzwyczajona. Nigdy wcześniej emocje aż tak bardzo nie brały góry.

Przez kilka lat pełniła pani kierownicze funkcje w Radzie Powiatu Kieleckiego, potem kandydowała Pani do Sejmu. Teraz pojawiły się pytania, czy również wystartuje Pani w październikowych wyborach.

Kiedyś to było moje marzenie. Pamiętam jak przyjechałam do Sejmu pierwszy raz, stanęłam u góry na galerii, popatrzyłam na gmach i pomyślał, że chciałabym zostać posłanką. Ten widok zrobił na mnie bardzo duże wrażenie, czułam dostojność tego miejsca, miałam też świadomość tego, jak ważne decyzje dla Polski i Polaków tutaj zapadają. Tu decydują się ważne dla naszego województwa sprawy.

Ostatecznie startowała Pani w wyborach do Sejmu dwukrotnie.

Tak. Wtedy jeszcze nie piastowałam tak ważnych stanowisk, nie byłam osobą rozpoznawalną i jakoś tak się składało, że zajmowałam „pierwsze miejsce za podium”. W Pierwszych wyborach weszłam do Sejmu za świętej pamięci Konstantego Miodowicza i niestety muszę powiedzieć, że to był chyba najgorszy czas w mojej pracy zawodowej. To nie jest świat, w którym chciałabym funkcjonować. Ja wolę być w samorządzie, bo uważam, że właśnie „u siebie”, w naszej lokalnej społeczności, mogę zrobić najwięcej. W Sejmie już byłam, widziałam jak tam jest, nie chcę tam wracać, dlatego nie będę startować w najbliższych wyborach parlamentarnych, chociaż nie ukrywam, że miałam taką propozycję.

Czyli myśli Pani o kandydowaniu na stanowisko prezydenta Kielc, czy absolutnie nie?

W polityce nigdy nie można mówić „nigdy”, niemniej jednak moja rodzina i moje zdrowie są dla mnie bardzo ważne. O ile nie boję się stanąć z kimkolwiek i rozmawiać w czasie kampanii, o tyle fala nienawiści i brutalności jest wtedy tak ogromna, że mimo tego, iż jestem twardą kobietą to byłoby mi trudno. Nie chciałabym przez kampanię robić krzywdy mojemu małżonkowi, mojej córce, zięciowi i ukochanym wnukom. Jedno jest pewno. Zależy mi na mieszkańcach Kielc i rozwoju stolicy naszego regionu. Możliwość pełnienia funkcji Prezydenta Kielc to możliwość realizacji wielu inicjatyw dla rozwoju miasta. Często obserwuję, że celem niektórych kandydatów nie jest dobre zarządzanie miastem, lecz samo „zostanie prezydentem”. Ja sama chwilami zastanawiam się, jakim bym była prezydentem – czy dałabym radę. Myślę o tym po dziewiętnastu latach w samorządzie gminy, powiatu, sejmiku oraz bycia posłem. Martwię się o Kielce, gdy widzę osoby, które chciałyby kierować miastem wojewódzkim tylko dla samej funkcji prezydenta , nie mając doświadczenia.

Praca pracą, ale często jednak Pani zaznacza, że to rodzina jest najważniejsza. Czy bliscy nie mają już dość tego, że ciągle nie ma Pani w domu?

W przyszłym roku będę świętować czterdzieści lat mojego małżeństwa i muszę powiedzieć, że to był cudowny czas. Mój mąż zawsze był przy mnie, a życie ze mną nie jest łatwe. Wiem to, że mąż mnie bardzo kocha i mam wrażenie, że im jestem starsza, tym kocha mnie jeszcze bardziej. On by skoczył za mną w ogień i daje mi niezwykłe poczucie bezpieczeństwa. Czasem mu mówię, że jeszcze dwa lata i pójdę na emeryturę, a on za każdym razem z uśmiechem powtarza, że absolutnie w to nie wierzy. On wie, że ja pracując dla ludzi, jestem po prostu szczęśliwa.

A córka, wnuki?

Córka prowadzi razem z mężem przedsiębiorstwo. Bycie wicemarszałkiem, czy nawet prezydentem miasta, w którym ktoś bliski prowadzi firmę wbrew pozorom niezwykle przeszkadza. Wywołuje presję na bliskich. Dla nich byłoby lepiej, gdybym nie prowadziła działalności politycznej. Jeżeli chodzi o wnuki to je uwielbiam, są moja największą miłością, oczywiście tak samo jak mąż (śmiech). Moja rodzina daje mi siłę i energię. Ludzie czasem mi zarzucają, że za często się uśmiecham, ale ja po prostu jestem szczęśliwa. Wracając po dającej satysfakcję pracy do domu, w którym czeka mąż z obiadem czy kanapeczkami, czuję się po prostu spełniona. I właśnie dlatego uśmiecham się do ludzi. Z resztą mnóstwo osób do mnie przychodzi, prosi o wsparcie i zawsze robię wszystko co w mojej mocy, żeby pomóc. Nawet czasem jeżeli wiem, że spełnienie ich prośby nie jest realne to zawsze wysłucham i staram się otoczyć opieką takie osoby na tyle, na ile można.

A kłóci się Pani z mężem? Mają Państwo ciche dni, czy w wielkich emocjach rzucają talerzami?

Nie… Z tego żeśmy już dawno wyrośli (śmiech). Talerzami nigdy nie rzucaliśmy, zresztą mój mąż jest bardzo spokojną osobą i zazwyczaj w sytuacjach kryzysowych, kiedy rzeczywiście go zdenerwuję to wychodzi. On po prostu nie umie się kłócić, ja bym tam potrafiła, choć nigdy tego nie robię (śmiech). Jesteśmy bardzo zgodnym małżeństwem.

Jest Pani również teściową. Czy taką z kawałów?

Jaką jestem teściową? Chyba trudną (śmiech). Jestem trudną żoną, trudną matką, trudną teściową i myślę, że trudną babcią. Jestem bardzo wymagająca. Wymagam od siebie, wymagam od moich bliskich, wymagam też od moich współpracowników. Moja córka czasem żartuje, że „mamusia, teściowa i babcia wie wszystko najlepiej" i to jest clou (śmiech). A ja po prostu pragnę, żeby wszystko wyszło jak najlepiej dla moich bliskich i tych z którymi pracuję.

Pani Marszałek, czy Pani w ogóle umie odpoczywać?

Mówi się, że jeśli znajdziesz zajęcie, które kochasz, i zrobisz z tego swoją pracę, to nie przepracujesz ani jednego dnia w swoim życiu. Ja chyba tak mam, chociaż oczywiście czasem odpoczywam. Uwielbiam jeździć z wnukami na wakacje, na ferie i zabierać ich na weekend. Mamy z mężem malutki ogródek, w tym roku pięknie nam obrodziło, więc mamy bardzo zdrowe warzywa. Uwielbiamy też mężem przygotowywać przetwory. Od wielu, wielu lat moja spiżarnia jest pełna. Robimy ogóreczki, konfitury, soczki, papryczkę. Niektórzy się dziwią, że mi się jeszcze chce, ale dla mnie jest to pewien rodzaj spełnienia i radość z tego, że moja rodzina je zdrowo. Niektórzy mnie też pytają, kto sprząta w naszym domu, dlatego rozwiewam wszelkie domysły o zatrudnianej sprzątaczce, bo najczęściej porządki w domu robimy razem z mężem. Nigdy nie korzystałam z pomocy osoby, która by nam pomagała sprzątać. Póki mamy siłę to dajemy radę razem.

- Jaką jestem teściową? Chyba trudną (śmiech). Jestem trudną żoną, trudną matką, trudną teściową i myślę, że trudną babcią. Jestem bardzo wymagająca.
- Jaką jestem teściową? Chyba trudną (śmiech). Jestem trudną żoną, trudną matką, trudną teściową i myślę, że trudną babcią. Jestem bardzo wymagająca. Wymagam od siebie, wymagam od moich bliskich, wymagam też od moich współpracowników. Moja córka czasem żartuje, że „mamusia, teściowa i babcia wie wszystko najlepiej" i to jest clou (śmiech). A ja po prostu pragnę, żeby wszystko wyszło jak najlepiej dla moich bliskich i tych z którymi pracuję - zdradza Renata Janik.
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Tragiczne zdarzenie na Majorce - są zabici i ranni

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie