Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tak obchodzono Boże Narodzenie sto lat temu w Polsce i regionie świętokrzyskim. Czy różniło się od dzisiejszego świętowania? Zobacz wideo

Anna Gwóźdź
Anna Gwóźdź
Wideo
od 16 lat
Już za dosłowną chwilę Boże Narodzenie! Co się nam z nimi kojarzy? Wspólna wieczerza, kolędy, opłatek, choinka, prezenty, ale również kultowy wizerunek Świętego Mikołaja z ciężarówki Coca-Coli i coroczny maraton filmowy z „Kevinem Samym w Domu”. To elementy, bez których wielu Polaków nie wyobraża sobie już świątecznego klimatu. Jak w takim razie obchodzono narodziny Chrystusa w ubiegłych stuleciach, bez telewizora, gorączki zakupów i kultowego gazowanego napoju? O tym opowiedział nam Damian Kozłowski, pracownik Działu Badań Etnograficznych Muzeum Wsi Kieleckiej.

Przygotowanie do Bożego Narodzenia w ubiegłych stuleciach w regionie świętokrzyskim

Już sam czas przygotowań do świąt był niezwykłym okresem. Rozpoczynał się Adwentem, a przez te kilka tygodni szykowano się pod względem duchowym do przyjścia Pana Jezusa na świat. Ludność uczestniczyła w Roratach i ściśle przestrzegała postu. Wstrzemięźliwość od mięs zachowywano przede wszystkim w środy i w piątki. Dużą wagę przywiązywano też do dokładnych porządków. Wymiatano całe obejście i najskrytsze zakamarki.

Kolejną istotną sprawą był wystrój – dzieci wykonywały różne świąteczne dekoracje – ścigały się które uplecie dłuższy łańcuch, zrobi piękniejszego pająka ze słomy i bibuły. Potem ręcznie robione ozdoby rozwieszano w całej izbie, by nadać jej iście świąteczny wystrój.

Niezwykłym momentem był trzynasty grudnia – dzień Świętej Łucji. Młodzi ucinali wtedy gałązkę wiśni, którą pozostawiali w wodzie do Bożego Narodzenia. Najczęściej zwyczaj ten praktykowały kobiety, ponieważ była to wróżba matrymonialna. Miała wskazać czy panna w następnym roku znajdzie męża. Jeśli taka gałązka zakwitła, oznaczało to, że szybko dojdzie do ślubu, jeżeli nie – żadna niezamężna kobieta nie chciała znaleźć się w takiej sytuacji.

Kulminacyjnym momentem przygotowań do świąt była Wigilia, dwudziesty czwarty grudnia. Tego dnia, jak nakazywała tradycja, wszyscy wstawali bardzo wcześnie i starali się jak najlepiej wykonywać swoje obowiązki wedle powiedzenia "jaka Wigilia, taki cały rok". Dzieci zaraz po obudzeniu były ostrzegane, że tego dnia ich zachowanie musi być wyjątkowo przykładne, bo jeśli będą źle się sprawować, to tak już zostanie na cały kolejny rok. Ludzie starali się nie pożyczać pieniędzy, by przypadkiem nie brakowało ich potem w kolejnych latach i nosili w kieszeniach monety, by w przyszłości mieć ich pod dostatkiem.

Wigilia sprzed stu lat na ziemi świętokrzyskiej

Dwudziestego czwartego grudnia z samego rana, mężczyźni udawali się do lasu, by ściąć wierzchołki drzew iglastych, które przynoszono do gospodarstwa. Przed wejściem wybierano ten najpiękniejszy, wnoszono go do chałupy i wieszano do góry nogami w izbie. To właśnie podłaźnik był poprzednikiem choinki, która pojawiła się w Polsce późno, bo dopiero w XIX wieku za sprawą szlachty i mieszczaństwa. Dopiero na końcu zaadaptowała się w chałupach chłopskich. Podłaźniczka była bogato zdobiona dekoracjami z bibuły, słomy, a także tak zwanymi "światami" z opłatka. Złożone na kształt kuli, symbolizowały ziemię stworzoną przez Boga i co ciekawe - były klejone za pomocą śliny. Zawieszano je nie tylko na przyczepionym do sufitu iglaku, ale i w całej izbie i pozostawiano często na cały rok, by przynosiły pomyślność. Pilnowano skrupulatnie, by opłatków nie pozjadało robactwo, bo wedle tradycji miałoby to symbolizować brak pomyślności dla domu. Im więcej zachowało się opłatkowych "światów" tym lepsze były przepowiednie.

Apogeum przygotowań miało miejsce na chwilę przed pojawieniem się pierwszej gwiazdy. Wtedy wszyscy skończywszy swoją pracę zasiadali do stołu i dzielili się opłatkiem. Ten moment inaugurował gospodarz lub najstarsza osoba w domostwie. Podobnie jak teraz, pozostawiano jedno wolne miejsce przy stole, ale przykładano do tej tradycji o wiele większą wagę. Było przygotowane dla dodatkowego gościa, ale również dla przybyszów z samych niebios. Mawiano, że w Wigilię otwiera się niebo i mogą odwiedzić nas osoby zmarłe z naszej rodziny. Ludzie dbali o to do tego stopnia, że chuchali na ławę, uważali, by nie szturchnąć niewidzialnej postaci, czy co więcej - nie skaleczyć jej nożem, bo kto wie, zasiąść z nimi przy stole mógł Święty Józef, Matka Boska czy może nawet sam Jezus. Pozostawiano więc posiłek na stole wigilijnym, by odwiedzająca dusza mogła się posilić.

Legenda o zwierzętach mówiących w Wigilię

Po zakończonej wieczerzy udawano się do obory, by nakarmić zwierzęta opłatkiem, który najczęściej wkładano do chlebka. Nie działo się to bez przyczyny. Wierzono, że o północy, w dzień Wigilii trzoda zacznie mówić ludzkim głosem. Pod żadnym pozorem nie można było jednak podsłuchiwać tego o czym mówią mieszkańcy obory, a przyczyniła się do tego popularna na owe czasy legenda. Pewnego razu jeden z gospodarzy nakarmił swoje zwierzęta opłatkiem, ale wiedziony zgubną ciekawością podsłuchał ich rozmów. Świnie, kury, konie i krowy wyrażały się niezwykle pozytywnie o swoim opiekunie. "To bardzo dobry człowiek, który należycie o nas dba” - mówiły. W pewnym momencie zadowolony gospodarz usłyszał jednak piorunujące słowa. Trzoda stwierdziła, że wkrótce zawiezie swojego właściciela na cmentarz. Mężczyzna tak przeraził się usłyszawszy to, że niedługo potem zmarł z nerwów i strachu. Przed pogrzebem trumna z ciałem gospodarza, zaprzęgnięta w jego trzodę powiozła go na cmentarz i tak spełniła się przepowiednia mówiących w wigilijną noc zwierząt. Omijanie pokusy podsłuchiwania o czym szepcze się w stajniach i oborach było tym prostsze, że punktualnie o godzinie dwunastej wszyscy domownicy szli do kościoła na Pasterkę.

Dwa dni świąt Bożego Narodzenia sto lat temu

Dwudziesty piąty grudnia spędzano bardzo leniwie. Po pasterce należało się wyspać i najeść. Cały dzień bawiono się w gronie rodzinnym, śpiewano kolędy i kosztowano przysmaków. Podobnie jak dziś, był to czas błogiego odpoczynku i radości z narodzin Jezusa Chrystusa.

Wzmożona aktywność następowała natomiast w drugi dzień świąt, poświęcony pierwszemu chrześcijańskiemu męczennikowi - Świętemu Szczepanowi. 26 grudnia rodziny udawały się do kościoła, by poświęcić owies. Podczas mszy obsypywano się ziarnami i wciąż w niektórych kościołach ta tradycja się utrzymuje. Najczęściej wiernych obsypywał chór, na symboliczną pamiątkę śmierci Świętego Szczepana, który został ukamienowany za trwanie przy wierze. Przed kościołem stali kawalerowie czyhający na panny, które miały paść ofiarą ich owsianych zalotów.

Po świętach rozpoczynało się kolędowanie. Grupy kolędników wędrowały przez ulice miast i wiosek. Ich atrybutem był gwiazda betlejemska, turoń, czyli maszkara przedstawiająca włochate, czarne rogate zwierzę z kłapiącą paszczą i betlejemska szopka.

Potrawy na Boże Narodzenie, które jadano w ubiegłych wiekach

Bożonarodzeniowe przepisy nie zawierały wielu tłustych produktów, skupiano się mocno na daniach postnych. Nie tylko nie zawierały mięsa, pozbawione były też jaj i serów. Chociaż proste, potrawy wigilijne były bardzo różnorodne. Ci majętniejsi, podobnie jak współcześni Polacy nie wyobrażali sobie wieczerzy dwudziestego czwartego grudnia bez karpia. Jadano go na różne sposoby, ale popularnym sposobem na przyrządzenie słodkowodnej ryby był bigos karpiowy, choć przed wiekiem XIX nie zawierał wcale kapusty. Ci biedniejsi nie mogli pozwolić sobie na taką obfitość stołu jak u szlachty i arystokracji, ale nawet chłopi w święta jadali wykwintniej niż zazwyczaj. W misach musiały znaleźć się daru lasu i pól - mąki, kasze, kapusta, suszone owoce, grzyby i rośliny strączkowe.

Boże Narodzenie - jak to było kiedyś? Podsumowanie

Prawdę mówiąc, nie sposób jest przypisać podane wyżej tradycje i zwyczaje do wszystkich wsi, miast i miasteczek. Jak mówi przysłowie - "co kraj to obyczaj" i każda wieś miała swoje oddzielne przesądy i zasady związane z Wigilią i Bożym Narodzeniem. Wszystkich mieszkańców naszego regionu i kraju łączyło to, że sto, dwieście lat temu święta okraszone były przesądami i wierzeniami mającymi naleciałości jeszcze z czasów pogaństwa. Na pewno o wiele mocniej niż obecnie kładziono nacisk na religijny wymiar tego czasu. Oprócz spotkania z rodziną, wypoczynku i smakowitych potraw Boże Narodzenie, jak sama nazwa wskazuje skupiało się głównie na cudzie narodzin Jezusa Chrystusa.

Wystawa szopek z całego świata w Dworku Laszczyków w Kielcach

Wystawa szopek bożonarodzeniowych Muzeum Wsi Kieleckiej jest do zwiedzenia w Dworku Laszczyków w Kielcach. Tam wystawa bożonarodzeniowa będzie dostępna od 18 grudnia do 2 lutego. Prezentowane są tam eksponaty pożyczone od czterech muzeów: Muzeum Zabawek i Zabawy, Muzeum Częstochowskiego, Muzeum Wsi Kieleckiej i Muzeum Krakowa. Na wystawie zobaczymy szopki ze wszystkich stron świata; między innymi z Niemiec, Hiszpanii, Meksyku, szopki wykonane przez lokalnych twórców ludowych oraz najbardziej popularne szopki krakowskie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie