Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- To był mój najlepszy przyjaciel - Daniel Olbrychski wspomina Leszka Drogosza

/dor/
- Trudno o takie klasyfikacje, ale mogę powiedzieć, że dla mnie to był chyba najbliższy przyjaciel - mówił nam kilka godzin po śmierci Leszka Drogosza znakomity polski aktor Daniel Olbrychski.

- Nasza przyjaźń trwała prawie 50 lat. Zawsze można było na Niego liczyć, każde spotkanie było dla nas wielka radością i łączyło się z uprawianiem sportu, bo praktycznie do końca boksowaliśmy. W tym celu jeździliśmy razem do ukochanego miejsca - Cetniewa i tam starsi panowie codziennie trenowali. W tym roku na początku lipca byliśmy jeszcze w Cetniewie, ale Leszek już się źle czuł i po raz pierwszy nie boksowaliśmy. Ostatnio choroba zaczęła postępować. Jeszcze tydzień temu bardzo długo rozmawialiśmy przez telefon. To była nasza ostatnia rozmowa...

- Byliśmy w stałym kontakcie. Leszek z żoną kilka razy gościł u nas na Podlasiu w Drohiczynie, bo mamy tam domek. Odwiedzał nas pod Kazimierzem i w Podkowie Leśnej. Ile razy przyjeżdżał na Bal Mistrzów Sportu do Warszawy, to nocował u nas w Podkowie. Wszystkie wakacje od ponad 20 lat spędzaliśmy razem, a znaliśmy się dokładnie 46 lat. Poznaliśmy się na planie filmu "Bokser" w 1966 roku. A ja Jego fanem byłem od 1953 roku, kiedy zdobył mistrzostwo Europy. On miał wtedy 20 lat, a ja osiem. Słuchałem pierwsze "Mazurki Dąbrowskiego", wśród nich jeden zagrany dla Leszka w wadze lekkopółśredniej. Wtedy ten nasz hymn prostował nam plecy, bo czasy były smutne. Parę miesięcy po śmierci Stalina, Warszawa była jeszcze zrujnowana, a w środku miasta hala Gwardii, gdzie odbywały się mistrzostwa Europy i mieliśmy chwile radości, między innymi dzięki Leszkowi.

- Leszek był człowiekiem renesansu. Za jaką dyscyplinę się nie wziął, to Mu dobrze szło. Nawet jak na konia wsiadł po raz pierwszy, już dobrze po 70-tce, to sobie radził. Był też bardzo dobrym aktorem, co udowodnił nie tylko w jednym filmie. I napisał też ciekawą książkę, nie tylko o sporcie. Nie dyktował dziennikarzowi, tylko własnoręcznie ją napisał.

- Śmierć Leszka to dla mnie ogromna strata. Pogrzeb był zaplanowany na środę, ale ja do środy mam zdjęcia na planie filmowym. Dzwoniliśmy do żony, prosiliśmy, żeby przełożyć pogrzeb na czwartek, bo bardzo zależy mi na tym, żeby na nim być i pożegnać mojego przyjaciela.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie