Tosia Czarnecka z Kielc przeszła silną padaczkę. Dziewczynka walczy ze złośliwym rakiem mózgu
- Ostatnie dni nie są zbyt łatwe dla Tosi, dla nas. Od dwóch tygodni Tosia zmaga się z powikłaniami po ostatniej chemioterapii. Leukocyty w zasadzie zerowe, płytki spadające mimo kolejnych przetoczeń do poziomu 3 tysięcy, do tego bardzo silny stan zapalny w jelitach i codziennie od tygodnia 7 godzin na dobę podawania antybiotyków i innych leków – opisuje tata Tosi, Paweł.
- W sobotę było dobrze, a przynajmniej tak się wydawało do południa. Później Tosia zwymiotowała, by po chwili zacząć tracić kontakt z otoczeniem. Oczy uciekły w prawo, a ona leżała bezwładnie. Zapadła natychmiastowa decyzja o podaniu tlenu, a mi przyszło się z Antosią żegnać, nie wiedząc co się z nią dzieje i co przyniosą najbliższe chwile. W ciągu 15 minut znaleźliśmy się na tomografie, który nie wykazał nic niepokojącego w głowie Tosi, która wciąż była bez kontaktu. Jak się okazało był to wstęp do ataku padaczki, który nawiedził Tosię prawostronnie. Po kilku godzinach Tosia powiedziała pierwsze słowo - "Tata", by po jakimś czasie dołożyć drugie "Nie". Tak zostało do nocy, gdzie co jakiś czas pojawiały się kolejne słowa, by nad ranem odzyskać całą Tosię – mówi pan Paweł.
W niedzielę rano udało się wykonać w trybie ratowania życia rezonans magnetyczny, który nic złego nie pokazał. Rozsiew dał dyskretnie słabsze wzmocnienie kontrastowe niż poprzednio. Co jest dużym pozytywem w leczeniu. - Bo wciąż walczymy, jest nadzieja. Martwi nas strasznie stan Tosi szpiku, który jest zniszczony już 9 cyklami intensywnej chemioterapii oraz protonoterapią. Od wczoraj Antosia zaczęła się domagać jedzenia i jeść po trochu, co jest też ważne, bo od dwóch tygodni była na workach żywieniowych. Żyjemy z dnia na dzień, nie wiedząc co przyniesie kolejny dzień, czy nawet najbliższe godziny – dodaje.
Przypomnijmy, że o chorobie rodzice Tosi dowiedzieli się pod koniec lutego bieżącego roku. - Zauważyliśmy, że Tosia nie potrafi utrzymać równowagi po wstaniu z łóżka. Kilka dni później wszystko się powtórzyło i zadzwoniła do nas pani ze żłobka. Powiedziała, że córeczka ma problemy z wejściem na łóżko. Pojechaliśmy na Szpitalny Oddział Ratunkowy, tam lekarz zrobił USG stawów biodrowych i kolanowych. Zostaliśmy odesłani do domu z zaleceniem, by obserwować Tosię – opowiada pan Paweł.
Po pojawieniu się kolejnych objawów dziewczynka znów trafiła na Oddział Ratunkowy. Tym razem została na noc na obserwacji i badaniach. Wykonano tomografię i wiadomość spadła na rodziców dziewczynki jak grom. Okazało się, że w małej główce rozwija się guz - bardzo złośliwy nowotwór AT/RT. Były też przerzuty.
Ratunek był w klinice w Wiedniu. Niestety ze względu na stan dziewczynki, lekarze odmówili jej przyjęcia. Ostatnią nadzieją jest chemioterapia.
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?