Pies bez łapy biegał po polach w gminie Brody. Złapanie go okazało się bardzo trudne
Późną nocą, 30 stycznia na facebookowym profilu Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Rudniku pojawiła się informacja o trudnej interwencji na skraju miejscowości Styki i Kałków. Po polach w ogromną śnieżycę biegał pies bez przedniej łapy. Najprawdopodobniej został przez kogoś w tym miejscu porzucony, a świadczy o tym fakt, że mimo ogromnego zimna nie oddalał się z obszaru.
Złapać było go bardzo trudno. Uciekał od wolontariuszy, bał się, kiedy w końcu schwytano go do klatki, ta przestała działać i nie zamykała się, trzeba było więc jechać po drugą. Przeraźliwy głód psa zadziałała na korzyść wolontariuszy - po godzinach prób w końcu udało się złapać zwierzę dzięki karmie usypanej w klatce-łapce.
Skóra i kości
Pies, który okazał się suczką był niesamowicie wychudzony, ale o dziwo - w odróżnieniu do innych psów w podobnych przypadkach, w klatce zachowywał się bardzo grzecznie. To dało znak pracownikom schroniska, że ma wyjątkowo ugodowy charakter i mógłby stać się wspaniałym towarzyszem człowieka.
Jak relacjonuje schronisko, ze zwierzęcia pozostała tylko skóra i kości, to był szkielet psa. Widok był tak makabryczny, że jedna z wolontariuszek zaczęła płakać. Oprócz łapy zmasakrowanej we wnykach, sunia miała jeszcze spuchnięty pyszczek - nie wiadomo czy od pogryzienia czy od problemów ze skórą.
Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt w Rudniku zostało poinformowane o błąkającym się zwierzęciu przez policję. Prawdopodobnie zostało też potrącone. Gdyby wolontariusze przyjechali do niego dopiero nad ranem, najprawdopodobniej by zamarzł.
Tragiczny koniec historii uratowanej suczki
Pinia, bo tak nazwano uratowaną suczkę o trzech łapkach, zmarła. W poniedziałek, przed godziną dziesiątą wieczorem odeszła na rękach wolontariuszki Kasi. Poprawa stanu zdrowia u psa następowała bardzo powoli, mimo to schronisko miało nadzieję, że po leczeniu Pinia znajdzie kochający dom. Na jej śmierć złożyło się skrajne wycieńczenie, ropomacicze, gorączka, babeszjoza, ogrom kleszczy, powikłania po oderwanej łapie i zagłodzenie. - Kiedy do nas trafiła, ważyła jedenaście kilogramów. To duży pies i powinien ważyć przynajmniej dwadzieścia - mówi pracownik schroniska. - Jadła z apetytem, dawaliśmy antybiotyki. Kiedy zaczęła się gorzej czuć, natychmiast zaopiekował się nią lekarz, spędziła długie godziny pod kroplówką. Mimo naszych ogromnych starań i zaangażowania, Pinia umarła - dodaje. Jedynym pozytywem jest to, że suczka zmarła w cieple i na rękach osoby, która się o nią troszczyła...
Jeżeli zechcesz wesprzeć finansowo Schronisko w Rudniku, sprawdź ten link.
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?