Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trwa bezwzględna walka, a dom i ogród w centrum Kielc popadają w ruinę

Iwona Rojek
Tak wygląda dziś podwórko domu przy ulicy Langiewicza w Kielcach. O dom i działkę trwa rodzinna walka. Sąd zdecyduje, komu przypadnie nieruchomość. Obecnie każda ze stron dowodzi, że ma do niej prawa.
Tak wygląda dziś podwórko domu przy ulicy Langiewicza w Kielcach. O dom i działkę trwa rodzinna walka. Sąd zdecyduje, komu przypadnie nieruchomość. Obecnie każda ze stron dowodzi, że ma do niej prawa.
Kiedyś piękny dom i ogród w centrum Kielc, obecnie w fatalnym stanie. Teraz toczy się o niego rodzinna wojna. Każda ze stron twierdzi, że ma prawo do tej posesji.

Alina Kot mówi, że spotkała ją absurdalna sytuacja. Dom, który wybudowali jej rodzice, zajął pasierb jej nieżyjącego syna i nie chce się z niego wyprowadzić. A dom, jak twierdzi kobieta, jest jej własnością. Nie wie jak ma pozbyć się niewygodnego lokatora.

Dom, który znajduje się przy ulicy Langiewicza w Kielcach, naprzeciwko dawnego szpitala dziecięcego zajmuje obecnie 26-letni Krzysztof, pasierb 42-letniego syna kobiety, który zmarł w listopadzie 2015 roku. Kielczanka twierdzi, że zarówno budynek, jak i teren wokół niego został kompletnie zrujnowany. Nie może patrzeć na to jak niszczeje jej własność, w której spędziła z rodzicami dzieciństwo. Jak mówi - ich ogród był najpiękniejszy na całej ulicy. A teraz zarówno wnętrze domu, jak i ogród nie robią dobrego wrażenia. Pokoje są zdewastowane, teren wokół zaśmiecony. Pani Alina jest zrozpaczona. Pokazuje akt notarialny, z którego wynika, że dom przepisali jej rodzice - państwo Wilkowie.

Absurd goni absurd

- Ja zupełnie nie spodziewałam się tego, że spotka mnie w życiu taka dziwna, wręcz absurdalna sytuacja – mówi kobieta. – Najpierw w rodzinnym domu mieszkałam z rodzicami, potem ze swoją rodziną, mężem i dwoma synami, w tym jednym starszym z pierwszego małżeństwa, który od małego sprawiał kłopoty. Jego biologiczny ojciec nigdy się nim nie interesował, może stąd jego bunt i problemy z emocjami. Kiedy synowie dorośli, a mój mąż Zenon ciężko zachorował na nowotwór krtani, w ogóle nie mówi, a potem 6 lat temu dostał udaru, przeprowadziłam się z nim i młodszym synem do bloku. Mąż ma niedowład prawostronny, jest całkowicie skazany na moją opiekę. Dom zostawiliśmy starszemu synowi, żeby mógł ułożyć sobie swoje życie. Ale to układanie niezbyt mu wyszło. Ożenił się z kobietą z dwójką dzieci, która nie bardzo umiała zadbać o życie rodzinne. Może jej na moim synu nie zależało, nie wiem. Jej córka najczęściej przebywała w stolicy, a ona po paru latach wyjechała do pracy do Anglii, zostawiając w domu mojego syna z jej synem. Mimo że bywałam tam często, ukrywali przede mną swoje kłopoty. To, że 42-letni syn Rafał ma kłopoty ze zdrowiem i z pracą, że brakuje im pieniędzy. W listopadzie zmarł z powodów kardiologicznych, czekała go operacja zastawek i chyba nie dbał o siebie tak jak powinien. Nie doczekał jej. Byłam tym zdruzgotana, a dodatkowo faktem, że jego żona nie odwiedziła go ani razu, gdy wcześniej przebywał w szpitalu, nie zajęła się też jego pogrzebem, ja musiałam wszystko zorganizować. Cały czas przebywa w Wielkiej Brytanii, do której wyjechała też jej córka. A w moim domu, jak już wspominałam, bezprawnie został jej syn i nie chce się z niego wyprowadzić.

Kobieta, która całe życie pracowała w kieleckich bankach, opowiada, że teraz ma tak ciężką sytuację z powodu chorego, leżącego męża, musi się nim opiekować 24 godziny na dobę, że zupełnie nie ma głowy do tego, żeby spowodować skuteczne usunięcie z domu obcego młodego mężczyzny.

- On cały czas kłamie, kieruje nim matka z Anglii – denerwuje się Alina Kot. – Po prostu chcą bezprawnie zagarnąć nasz dom. Samowolnie zainstalowali tam obecnie licznik elektryczny, podłączył gaz. To zwykła bezczelność, tym bardziej że mają mieszkanie przy ulicy Wojska Polskiego, stoi puste i drugi domek obok, który wynajmują. Mój adwokat wezwał go do opuszczenia domu w ciągu dwóch tygodni, ale on w ogóle nie odbiera żadnych pism. Doradzono mi, żebym pod jego nieobecność zmieniła zamki, co nie jest łatwą sprawą, bo on cały czas tam siedzi i nie opuszcza naszej posesji. Jednego dnia mi się to udało. Niestety chłopak wrócił i wezwał policję, a policjanci po rozmowie z jego adwokatem odstąpili od akcji i nakazali mi go wpuścić do domu i czekać na rozstrzygnięcie konfliktu w sądzie. Podobno jego matka złożyła wniosek o przyznanie jej tego domu na podstawie znalezionego testamentu mojej matki, która rzekomo przepisała im tę własność. Ja w to nie wierzę, że taki testament istnieje, a jeśli by nawet istniał, to należałaby się im tylko malutka cząstka, a nie cały dom. Moglibyśmy im to spłacić. Do czasu zapadnięcia wyroku z domu zrobi się całkowita ruina, tym bardziej że jego lokator o nic nie dba i jeszcze urządza imprezy z kolegami. Zniszczone są parkiety, meble, glazura, wszystko.

Czeka na wyrok sądu

W zrujnowanym domu zastajemy 26-letniego Krzysztofa, który nie chce dobrowolnie opuścić posesji. Przyznaje, że robi to, co o prosi go matka, mieszkająca obecnie w Londynie. - Mnie na tym nie zależy, żeby tu mieszkać, ale jej tak – podkreśla. Nie zaprzecza, że mają mieszkanie w innej części Kielc i wynajmują domek w podwórzu, ale czemu mają zrezygnować z czegoś co im prawnie przysługuje, mieszkali tutaj 14 lat. – Ja postrzegam to wszystko inaczej - mówi młody mężczyzna. – Małżeństwo mojej mamy z Rafałem było udane, my też się nieźle dogadywaliśmy. – Kłopoty powstały, kiedy zaczęło nam brakować pieniędzy i wtedy mama musiała wyjechać do Anglii, żeby je zarobić. Ojczym zmarł niespodziewanie. W czasie, kiedy tu mieszkaliśmy, znaleźliśmy testament, z którego wynika, że dom został przepisany przez babcię wnukowi Rafałowi. A skoro on zmarł, to dom przypada nam. Zresztą rozstrzygnie o tym sąd, do tego czasu nie mam zamiaru się stąd wyprowadzać. Myślę, że mamy jakieś prawa do tej własności.
Na pytanie, czy mężczyźnie nie przeszkadza panujący w domu bałagan, porozrzucane graty w ogrodzie, odpowiada, że zupełnie, bo potrafi odnaleźć się w każdych warunkach.

Ale Alina Kot, która mieszka z chorym mężem i drugim 30-letnim synem, absolutnie się z tym nie zgadza. Dodaje, że młodszy syn też jest bardzo tą sytuacją poirytowany. – Ale nie chcę, żeby tam w ogóle szedł – podsumowuje matka. – Z natury jest bardzo nerwowy, jeszcze by pobił tego Krzysztofa i wynikłyby z tego same kłopoty.

Zdecyduje testament

Zupełnie odmienne zdanie mają na ten temat adwokaci, których wynajęły strony konfliktu.
Andrzej Krajewski, mecenas żony zmarłego, potwierdza, że testament faktycznie istnieje i wynika z niego, że dom został zapisany wnukowi Rafałowi. – Wierzymy w to, że po postępowaniu sądowym zapadnie decyzja, że część domu należy się żonie zmarłego – wyjaśnia.

Z kolei Sławomir Gierada, którego poprosiła o pomoc Alina Kot, jest przekonany, że to zwykła fikcja. – Jest akt notarialny, w którym wyraźnie jest napisane, że dom przy ulicy Langiewicza rodzice przepisali jedynej córce Alinie Kot. Ale ludzie są dzisiaj bezwzględni, nie zważają na innych, po trupach dążą do celu, byleby tylko coś uzyskać, wykorzystują luki prawne i taką sytuacją mamy tutaj do czynienia. Jeśli ta sprawa trafi do sądu, to może trwać, a takie zadowolenie chyba nie zadowoli starszych ludzi.

Alina Kot absolutnie nie może się pogodzić z tym, co jej się przydarzyło. – Nie dość, że straciłam syna, to jeszcze mam stracić dom po rodzicach – rozpacza. – To ja płacę za niego podatki. Chciałabym sprzedać mieszkanie w bloku i wyremontować za te fundusze dom po rodzicach, żebyśmy mogli się tam przenieść, to chory mąż mógłby chociaż przebywać na świeżym powietrzu w ogrodzie. Poza tym mam jeszcze drugiego 30-letniego syna, to jemu chyba bardziej należy się miejsce w domu niż pasierbowi nieżyjącego Rafała.

Kobieta dodaje, że żyją z jednej emerytury, kilkaset złotych wydaje na leki dla męża i nie stać jej na płacenie przez lata mecenasom. Apeluje do młodego mężczyzny, żeby sam opuścił jej dom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie