Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trwa proces o zabójstwo nowo narodzonego dziecka w powiecie sandomierskim

/ElZem/
- Oskarżona nie miała brzucha. Zapytałam, gdzie jest dziecko, a ona powiedział, że spadła ze schodów i poroniła a ciało dziecka zakopała w grobie brata - tak zeznawały w środę przed sądem pracownice socjalne z powiatu sandomierskiego, które opiekowały się rodziną 65-latki i jej 30-letniej córki.

Co to za proces?

Co to za proces?

Sprawa dotyczy dramatycznych wydarzeń z marca tego roku. Policja została wówczas powiadomiona przez pracowników socjalnych, że 30-letnia mieszkanka gminy Obrazów była w ciąży, ale nie ma dziecka. Kobieta twierdziła, że poroniła, dziecko urodziło się martwe, więc zakopała je na cmentarzu w grobie brata. Policja nie znalazła tam jednak ciała dziewczynki. Dopiero dzień później śledczy odnaleźli reklamówkę ze szczątkami maleńkiej dziewczynki na posesji sąsiadującej z domem 30-latki. Prokuratura zatrzymała matkę dziecka i 65-letnią babkę noworodka. W trakcie śledztwa ustalono bowiem, że kobiety jeszcze przed narodzeniem maleństwa ustaliły, że wspólnie pozbawią je życia. Biegli, którzy badali zwłoki noworodka stwierdzili, że dziewczynka urodziła się żywa. Obu kobietom postawiono zarzut zabójstwa, nie przyznają się do winy.

W opinie trzech kobiet, które zeznawały w środę przed kieleckim Sądem Okręgowym, gdzie toczy się proces, rodzina oskarżonych kobiet była kompletnie dysfunkcyjna i patologiczna. Pracownica socjalna, kuratorka socjalna i kuratorka sądowa, które sprawowały w ramach swych obowiązków nadzór nad rodziną 65-latniej kobiety i jej 30-letniej córki, to matka młodszej z nich była głową rodziny. - To 65-latka trzymała pieniądze i decydowała o najważniejszych sprawach. Reszta rodziny, jej córki, synowie i wnuki, którzy żyli pod jednym dachem, jej się słuchali. Praktycznie nie było dnia, żeby nie spożywano tam alkoholu. 65-latka również go nadużywała i wszczynała awantury, kłótnie. Tam nikogo nie obchodziło, że ich siostra jednego dnia była w ciąży, a następnego już nie miała brzucha i nie było też dziecka - opowiadały śledczym kobiety, ich słowa wczoraj przytoczyła sędzia Lena Romańska, przewodnicząca składu sędziowskiego w tym procesie.

Miała plany co do dziecka

Rodzinny dom kobiet, w opinii pracownic socjalnych, przypominał ruderę. - Okna były tylko w części mieszkalnej, drzwi wejściowe się nie odmykały. Nie był o bieżącej wody, ściany brudne, odrapane, wszędzie brud - wyliczały opiekunki socjalne.

19 marca 2013 roku do domu 65-latki przyjechała, jak co miesiąc pracownica z miejscowego Ośrodka Pomocy Społecznej. - Ta rodzina objęta byłą nadzorem kuratorskim ze względu na szkolne problemy dzieci. Sprawdzaliśmy warunki socjalne, a także to, czy dzieci chodzą do szkół - wyliczała kobieta. Jak tłumaczyła wiedziała od jesieni ubiegłego roku, że 30-latka jest w ciąży. - Na początku zaprzeczała, ale przy kolejnej wizycie w październiku przyznała, że jest w ciąży. Ona miała jeszcze dwoje dzieci, ale oboje z mężem mieli ograniczone prawa rodzicielskie w stosunku do dzieci. Mówiła, że ma plany co do nienarodzonego dziecka, że chce je wychować razem z nowym partnerem. Nie chciała jednak iść do lekarza, chociaż bardzo ją do tego namawiałam - twierdziła w sądzie pracownica socjalna.

Podczas wizyty 19 marca kobieta weszła do domu i skierowała się od kuchni. - W przedpokoju zobaczyłam 30-latkę i odniosłam wrażenie, że próbuje przede mną uciec. Zawołałam, że chciałbym z nią porozmawiać. W kuchni spotkałam jej matkę, usiadłyśmy i zaczęłyśmy rozmawiać o jakiś mało znaczących sprawach. Po chwili weszła 30-latka i zaczęła myć podłogę, wtedy zobaczyłam, że nie ma brzucha - wspominała kobieta.

Upadła i poroniła

Jak wyjaśniała w sądzie oczywiście natychmiast zapytała o dziecko. - 30-latka nic nie odpowiedziała, mówiła jej matka, która stwierdziła, że jej córka przewróciła się na schodach i poroniła. Na moje pytanie dlaczego nie wezwały pomocy lekarskiej, 65-latka stwierdziła, że jej córka nie chciała. Powiedziały, że dziecko urodziło się martwe. O sprawie zawiadomiłam policję i kuratora socjalnego.

28-letnia kuratorka socjalna z kolei powiadomiła o wszystkim swoją przełożoną czyli kuratorkę sądową. - Jak tylko się dowiedziałam, pojechałam do domu obu kobiet. Najpierw rozmawiałam z młodszą - opowiadała kuratorka sądowa. - Była spokojna, odpowiedziała bez emocji o tym, że 22 lutego 2013 roku miała dźwigać jakieś ciężkie wiadra i upadła na schodach. Tam zaczęła krwawić i poroniła. Po wszystkim miała iść do domu, napić się herbaty i położyć na 20 minut od łóżka, później wzięła reklamówkę i włożyła dziecko do środka, a następnie udała się na cmentarz i zakopała ciało dziecka w grobie swojego nieżyjącego brata. Mówiła, że to była dziewczynka - kuratorka opowiadała sądowi zasłyszaną od oskarżonej wersje wydarzeń.

W trakcie rozmowy kobiety z 30-latką włączyła się jej matka, której wersje, tego co się stało były bardzo różne. - 65-latka sama sobie zaprzeczała. Raz mówiła, że nie było jej w domu, a zaraz twierdziła, że córka nie chciała jej pomocy. Pamiętam, że nie powiedziała, że urodziło się dziecko tylko, że z córki wypadł skrzep.

Domownicy wiedzieli?

Niedługo po rozmowie kobieta wraz z policjantami i 30-latką pojechali na cmentarz, gdzie miało znajdować się ciało noworodka. - Zaprowadziła nas na grób, ale nie była pewna, w którym dokładnie miejscu zakopała reklamówkę z dzieckiem, raz pokazywała, że pod zniczami, a drugi raz, że pod krzyżem. Ziemia na grobie wydała się być nie ruszona, a ona twierdziła, że zrobiła to gołymi rękami.
Jedna ze świadków kilka dni po zatrzymaniu obu kobiet rozmawiała z mieszkańcami domu. Wnuczka 65-latki przyznała kuratorce socjalnej, że wie, iż to jej babka udusiła noworodka. - Tę samą wersję potwierdził syn 65-latkio. Mówił, że planowały zabić dziecko i że matka gołymi rękami je udusiła. Wiedzieli też, gdzie jest ciało noworodka - opowiadała kuratorka.

Jak zaznaczyły wszystkie trzy kobiety przepytywane przez sąd, nie odniosły nigdy wrażenia, żeby 30-latka bała się swojej matki. - Była jej posłuszna, jak każdy w tym domu, ale nie mówiła, że boi się o swoje życie, lub, że ta jej kiedyś czymś groziła. Odnosiło się nawet wrażenie, że 65-latka ma lepszy stosunek do swojej 30-letnie córki niż do pozostałych domowników. Ona jedna spośród rodzeństwa w domu nie nadużywała alkoholu i nie urządzał awantur - opowiadała jedna z pracownic socjalnych.
Obu oskarżonym może grozić nawet dożywocie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie