Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trwa proces w sprawie zabójstwa w Ostrowcu. Zeznawali świadkowie

Beata KWIECZKO
- Oskarżony podszedł do kolegi i powiedział, że nie żyje - zeznawał w środę w sądzie mieszkaniec Ostrowca w sprawie 34-latka, oskarżonego o zamordowanie kolegi.

Tragedia rozegrała się pod koniec lutego ubiegłego roku. W jednym z mieszkań w Ostrowcu Świętokrzyskim zostały znalezione zwłoki 37-latka. Mężczyzna miał w okolicach brzucha dwie rany. Śledczy ustalili, że ciosy zostały zadane prawdopodobnie nożem. Niedługo później policjanci zatrzymali 34-letniego mieszkańca Ostrowca. Mężczyzna usłyszał zarzut zabójstwa. Przyznał, że razem z 37-latkiem pili alkohol, a potem między nimi doszło do szarpaniny. Twierdzi jednak, że go nie zabił. Proces w tej sprawie toczy się przed Sądem Okręgowym w Kielcach. W środę sąd przesłuchał kolejnych świadków.

- Jeszcze było ciemno, kiedy do sklepu wszedł jeden z klientów. Usiadł na parapecie przy oknie, potem wstał i wyszedł, a po chwili znowu wrócił do sklepu - mówiła w środę pracownica sklepu w Ostrowcu. - Podszedł do lady i powiedział, że chce zadzwonić na policję. Klientka, która była w sklepie, dała mu telefon i chyba wyszedł na zewnątrz. Tego ranka w sklepie był też oskarżony. Kupił bilet i wyszedł. Potem wrócił i poprosił, żebym wezwała taksówkę, bo chce jechać do dzieci. Po przyjeździe taksówki wyszedł - relacjonowała.

Kolejnym świadkiem był gospodarz domu, w którym znaleziono ciało 37-latka. Mężczyzna zeznawał tak: - Pamiętam, że rano obaj zaczęli się bić. Oskarżony uderzył pokrzywdzonego parę razy z główki. Jemu poszła krew z nosa. Ktoś poszedł po chusteczki i oskarżony wycierał mu nos. To było na przystanku. Potem oskarżony pojechał ze znajomym sprzedać samochód. Ja zostałem z kolegą. Wypiliśmy chyba wino i rozeszliśmy się. Potem poszedłem do domu spać - opowiadał.

Z relacji mężczyzny wynika, że wieczorem spotkał się ponownie z oskarżonym i nieżyjącym dziś 37-latkiem. - Oskarżony kupił kilka butelek wina i poszliśmy do mnie. Zaczęliśmy pić. Potem między nimi doszło do szarpaniny. Oskarżony bił kolegę rękami i go kopał. Kiedy prosiłem ich, żeby się uspokoili, powiedział mi, żebym się nie wtrącał. Nie wiem, co było potem, bo poszedłem spać - tłumaczył. - Kiedy się obudziłem, pokrzywdzony leżał na fotelu. Powiedziałem do oskarżonego, że coś mi się nie podoba. On wstał z wersalki, podszedł do niego i powiedział, że nie żyje. Zapytałem go: "Coś ty narobił?", bo skojarzyłem, że wcześniej się bili. Oskarżony pozbierał porozbijane butelki i wybiegł. Ja poszedłem do sklepu, żeby zadzwonić na policję - zeznawał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie