Zbigniew Małkowski
Zbigniew Małkowski
Urodził się 19 stycznia 1978 roku w Olsztynie. Ma żonę Agnieszkę, która skończyła biochemię, i dwoje dzieci - Sebastiana i Julię. Jest bramkarzem Korony Kielce. Wcześniej występował między innymi w Stomilu Olsztyn, SC Feyenoord Rotterdam, SBV Excelsior Rotterdam, Hibernian FC, Gretna FC, przed podpisaniem kontraktu z Koroną reprezentował barwy OKS 1945 Olsztyn. W wolnych chwilach surfuje w Internecie, słucha muzyki, gra w bilard.
Dorota Kułaga: * Po bardzo dobrych meczach z Polonią Warszawa i Wisłą Kraków przyszedł słabszy występ, a mimo to, udało się zdobyć trzy punkty.
Zbigniew Małkowski: - Trzeba się cieszyć ze zdobytych punktów. Jutro, pojutrze czy za tydzień nikt nie będzie pamiętał, w jakim stylu wygraliśmy. Najważniejsze jest zwycięstwo. W pierwszej połowie gra nam się nie kleiła, trzeba podziękować opatrzności za to, że do przerwy nie przegrywaliśmy.
* Ty też miałeś w tym spory udział. Sotirović miał taką okazję, której - wydawało się - nie może zmarnować. A jednak ty byłeś górą w tym pojedynku.
- Chciał się zabawić i zrobić "wcinkę", nie udało mu się i za to zostali skarceni. A naszemu zespołowi chwała za to, że po słabej grze zdobył trzy punkty, tym bardziej że na naszym stadionie nie mieliśmy zbyt dobrej serii, mieliśmy trzy jedynki (zwycięstwo, remis, porażkę - przyp. red.), dzisiaj mamy dwójkę z przodu, czyli dwa zwycięstwa. Z tego trzeba się cieszyć. Tak jak powiedział "Vuko" (Aleksandar Vuković - przyp. red.), dzięki tej wygranej remis z Wisłą Kraków ma teraz swoją wartość. W spokoju możemy się przygotowywać do meczu z Ruchem Chorzów.
* I przynajmniej przez kilkanaście godzin cieszyć z tego, że jesteście liderem.
- A już jesteśmy?
* Tak.
- To dobrze, ale ja spokojnie do tego podchodzę. To jest początek sezonu. Teraz skupiamy się na tym, żeby zdobyć jak największą liczbę punktów. Po siedmiu meczach mamy ich czternaście, możemy być z tego zadowoleni. Ja żałuję tylko tego, że w meczu ze Śląskiem nie zagraliśmy na zero z tyłu, szkoda tej bramki straconej w doliczonym czasie gry. Może w Chorzowie uda się zagrać tak, żeby nie stracić gola.
* Wróćmy jeszcze do meczu ze Śląskiem. Co trener Marcin Sasal mówił wam w przerwie spotkania, po tych słabych 45 minutach?
- Mówił, żeby grać spokojnie, unikać długich piłek i to poskutkowało. Trener nigdy na nas nie krzyczy. Myślę, że czasem bez sensu jest wprowadzanie nerwowej atmosfery, lepiej spokojnie porozmawiać. Każdy wie, na co go stać, jak ma grać. Tak samo było w spotkaniu z Polonią Warszawa. Do przerwy było 1:1, a ja wierzyłem, że strzelimy jednego gola więcej i wygramy. Dzisiaj też wierzyłem i najważniejsze, że możemy się cieszyć z trzech punktów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?