Ucieczka więźnia w Kielcach. Kto winny? Prokurator ogląda zapis monitoringu [WIDEO]

Prokuratura ustala z czyjej winy 30-letni skazany mający do odsiedzenia jeszcze kilka lat, znalazł się na wolności. Zawinili policjanci czy funkcjonariusze służby więziennej? Być może pomocne w odpowiedzi na to pytanie okaże się nagranie z kamer monitoringu.

Przypomnijmy, w ubiegłą środę policjanci zabrali z aresztu na kieleckiej Piaskach 30-letniego mężczyznę - kielczanina, który do sierpnia 2017 ma odsiadywać orzeczoną już karę. Prócz tego mężczyzna był tymczasowo aresztowany do innej sprawy. W środę sąd uchylił areszt tymczasowy. 30-latek, który według listu gończego miał na sumieniu przestępstwa narkotykowe, kradzież i naruszenie ciała innej osoby, powinien był wrócić do aresztu. Ale nie znalazł się ponownie w celi. Został zwolniony i na ponad dwie doby zniknął. Wpadł w piątek po godzinie 21, w sąsiedztwie posesji w podkieleckiej Cedzynie.

Jak to się stało, że w środowe południe mundurowi wypuścili 30-latka z rąk? Przedstawiciele policji i służby więziennej przedstawiali na łamach "Echa Dnia" odmienne wersje wydarzeń. Odpowiedzi na pytanie jak naprawdę było, poszuka prokuratura.

- Prokurator wszczął postępowanie w sprawie niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy. W tej sprawie funkcjonują dwie wersje. Według jednej obowiązków nie dopełnili policjanci, według drugiej służba więzienna. Na razie żadnej z tych wersji nie odrzucamy, a postępowanie będzie zmierzać do ustalenia, która z nich jest właściwa - mówi prokurator Rafał Orłowski, rzecznik pasowy Prokuratury Okręgowej w Kielcach.

Śledczy dostali już materiały sprawy od policji, czekają na kopie zapisu z kamer monitoringu aresztu na kieleckich Piaskach. Gdy uda się odtworzyć przebieg wydarzeń, śledczy będą również szukać odpowiedzi na pytanie czy 30-latek odchodząc złamał prawo.