Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ucieczki dzieci ze szpitala psychiatrycznego w Kielcach!

Paulina BARAN
Kielczanka na własne życzenie wypisała ze szpitala psychiatrycznego przy ulicy Kusocińskiego swojego 15 -letniego syna. Choć nie ma na to żadnych dowodów, twierdzi, że jej syn był tam źle traktowany i faszerowany lekami uspokajającymi.  Dyrektor placówki podkreśla, że wcześniej nie trafiały do niego żadne skargi i radzi, żeby być ostrożnym w ocenianiu.
Kielczanka na własne życzenie wypisała ze szpitala psychiatrycznego przy ulicy Kusocińskiego swojego 15 -letniego syna. Choć nie ma na to żadnych dowodów, twierdzi, że jej syn był tam źle traktowany i faszerowany lekami uspokajającymi. Dyrektor placówki podkreśla, że wcześniej nie trafiały do niego żadne skargi i radzi, żeby być ostrożnym w ocenianiu. Dawid Łukasik
Kłopoty z dziećmi w szpitalu psychiatrycznym w Kielcach. W ostatnim tygodniu odebraliśmy wiele skarg. W weekend doszło tam do ucieczek dzieci.

Matka 15-latka, który w poprzedni poniedziałek zabarykadował się w sali szpitala dziecięcego w Kielcach twierdzi, że jej syn posunął się do drastycznych kroków, ponieważ nie chciał wrócić do szpitala psychiatrycznego, gdzie według kobiety, chore dzieci traktowane są w nieludzki sposób.

W miniony wtorek opisywaliśmy dramatyczne sceny, jakie działy się w szpitaliku dziecięcym w Kielcach. 15-letni chłopak zabarykadował się w sali i istniało podejrzenie, że może zrobić sobie krzywdę. - Mój syn wpadł w panikę, kiedy dowiedział się, że lekarze chcą z powrotem wysłać go do szpitala psychiatrycznego w Kielcach. Był tam wielokrotnie wiązany i faszerowany lekami, dlatego za nic na świecie nie chciał tam wrócić - mówi kobieta.

Ostatecznie, mimo sprzeciwu chłopaka, odwieziono go na oddział szpitala psychiatrycznego przy ulicy Kusocińskiego w Kielcach. Następnego dnia matka postanowiła go jednak na własne życzenie wypisać, bo według niej, w placówce działa mu się krzywda.

Z jednego szpitala do drugiego

Do domu chłopak nie dojechał. - Kiedy jechaliśmy samochodem zaczęło mu wykrzywiać buzię, dostał drgawek, a język wyszedł na wierzch. Byłam pewna, że w psychiatryku nafaszerowali go lekami uspokajającymi, a to są efekty uboczne - mówi kobieta. Ostatecznie chłopak znów trafił do szpitala dziecięcego. Dyrektor palcówki Włodzimierz Wielgus nie potwierdza, żeby na szpitalnym korytarzu z chłopakiem działo się coś złego. Zaprzecza relacjom matki, że nastolatkowi wykrzywiało twarz. - Nie mieliśmy karty wypisowej ze szpitala, dlatego nie wiemy nawet jakie leki mu podano, ale dziecko było w dobrym stanie - tłumaczy dyrektor. - Ostatecznie chłopaka przetransportowano z powrotem do szpitala na Kusocińskiego, ale tam już go nie przyjęli i pacjent wrócił do nas - dodaje.

Dyrektor Wielgus podkreśla, że w ocenianiu takich sytuacji trzeba być bardzo ostrożnym, bo matki często są tak związane ze swoimi dziećmi, że nie potrafią obiektywnie ocenić pewnych rzeczy.

KOLEJNA NIEZADOWOLONA MATKA

Do redakcji "Echa Dnia" zgłosiła się także inna kielczanka, której piętnastoletni syn wielokrotnie trafiał do szpitala psychiatrycznego po próbach samobójczych. - To nie szpital to kołchoz, w którym faszeruje się dzieci lekami, żeby nie sprawiały problemów. Raz mój syn prosił o odpięcie z pasów, bo chce do łazienki, ale pracownica szpitala powiedziała mu, żeby sikał w majtki - odpowiada kielczanka.

SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z KIELC

FALA UCIECZEK

W sobotę otrzymaliśmy przerażającą wiadomość, że dzieci uciekają z dziecięcego oddziału Świętokrzyskiego Centrum Psychiatrii. Taki sygnał przekazał nam czytelnik, potwierdziła go policja. Do ucieczki z dziecięcego oddziału szpitala przy ulicy Kusocińskiego miało dojść w piątek, kiedy to szpital opuściły trzy dziewczyny w wieku od 13 do 15 lat, oraz dwóch piętnastoletnich chłopców. - Dopiero około godziny 22 zostali odnalezieni przez policję w centrum miasta. Jak się tutaj dostali z ulicy Kusocińskiego i co robili przez cały ten okres nikt niestety nie wie - pisze czytelnik. Dzieci znów trafiły do szpitala, ale w niedzielę trójka z nich znów miała uciec. Informacje potwierdzili policjanci. Nikt w szpitalu nie chciał w niedzielę komentować tej sytuacji. Według czytelnika, w poniedziałek rodzice dzieci mają je odebrać ze szpitala. Nastolatki zostaną wypisane ze względu na złe zachowanie. - Szpital zamiast leczyć pozbywa się problemu - uważa czytelnik.

WSZYSTKO MUSI BYĆ UDOKUMENTOWANE

Sprawę skomentował Jacek Musiał dyrektor Świętokrzyskiego Centrum Psychiatrii w Morawicy, któremu podlega szpital przy ulicy Kusocińskiego. Dyrektor podkreśla, że wcześniej nie trafiały do niego żadne skargi i do sprawy trzeba podchodzić z bardzo dużym dystansem. Wyjaśnia, że jeżeli ktoś zauważy, że w szpitalu dzieje się coś złego, powinien zgłosić to do rzecznika spraw pacjenta albo do prokuratury. - Tego typu oddziały psychiatryczne są najtrudniejsze. Okres młodzieńczy charakteryzuje się burzą hormonalną, a dzieci które trafiają do szpitala psychiatrycznego zazwyczaj pochodzą z rodzin patologicznych - mówi dyrektor psychiatrii.

Nie zaprzecza temu, że agresywni pacjenci są zapinani w pasy, ale wszystko ma odbywać się zgodnie z przepisami prawa. - Każde unieruchamianie pacjentów musi być ściśle opisane w dokumentacji medycznej - mówi dyrektor Musiał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie