MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Udział w konkursie The Look of the Year 2010 to lekcja odpowiedzialności

Dorota KLUSEK
Patrycja nie zdobyła żadnego tytułu, ale i tak nie żałuje, że wzięła udział w konkursie. Zdobyła cenne doświadczenie.
Patrycja nie zdobyła żadnego tytułu, ale i tak nie żałuje, że wzięła udział w konkursie. Zdobyła cenne doświadczenie. archiwum prywatne
Konkurs piękności jest dla dziewczyn nie tylko zabawą i szansą na wygranie kariery, ale także możliwością zdobycia cennej wiedzy.

Patrycja Bielecka

Patrycja Bielecka

Ma 18 lat. Mieszka w Lipowicy (gmina Chęciny). Jest tegoroczną maturzystką w VII Liceum Ogólnokształcącym imienia Józefa Piłsudskiego w Kielcach. Uczy się w klasie o profilu biologiczno-chemicznym. Udział w konkursie The Look of the Year 2010 był dla niej debiutem w konkursie piękności.

- To była niezwykła przygoda - tak o swoim udziale w konkursie The Look of the Year 2010 mówi Patrycja Bielecka. Doszła do samego finału. Wystąpiła w gali finałowej i choć żadnego tytułu nie zdobyła, to i tak wiele zyskała. Co? O tym właśnie nam opowiedziała.

Jej udział w konkursie to był przypadek. Nie od początku wiedziała, że w nim wystartuje. - W Internecie znalazłam informację o castingu w Częstochowie. Trzeba było wysłać zgłoszenie. Wahałam się, ale kiedy o konkursie dowiedział się mój tata, od razu mnie przekonał, że mam to zrobić - opowiada Partycja.

ELIMINACJE "NA WARIATA"

Jednak tym razem nie było jej dane wziąć udział w eliminacjach. - Byłam wtedy w Częstochowie na takiej małej pielgrzymce. Nie miałam szans zdążyć. Potem wróciłam do domu i zupełnie zapomniałam o konkursie, aż pewnego dnia zadzwonił telefon. Usłyszałam, że organizatorzy konkursu są mną zainteresowani. Dlatego zaprosili mnie na casting w Kielcach - wyjaśnia.
Patrycja była jedną z około 40 dziewczyn, które w stolicy województwa świętokrzyskiego walczyły o swoją szansę na zostanie modelką. - Eliminacje były w sobotę. W tym dniu szłam też na wesele, więc wszystko odbywało się na wariata. Rano byłam umówiona z fryzjerem, z fryzurą od niego poszłam na casting - śmieje się.

Jurorom najwyraźniej się spodobała, bo otrzymała zaproszenie na próbną sesję zdjęciową do Warszawy, na kolejny etap konkursu - półfinał.

ĆWICZENIA I JESZCZE RAZ ĆWICZENIA

- Każda z nas była umówiona na sesję z fotografem. To on na podstawie naszych zdjęć miał zadecydować, czy nadajemy się na przykład na fotomodelki czy nie - wyjaśnia. - Sesję poprzedziła wizyta u makijażystki.
Już na tym etapie dziewczyny miały okazję przekonać się, że praca modelki nie należy do najłatwiejszych. - Wiadomo, taka sesja zdjęciowa nie trwa pół godziny czy godzinę, tylko dłużej. Dlatego po jej zakończeniu byłyśmy zmęczone, głodne, spragnione. Ale warto było - ocenia.

Bogatsza w nowe doświadczenie, niebawem otrzymała kolejna dobrą wiadomość - awansowała do finału konkursu The Look of the Year 2010.
- Galę finałową, która odbyła się w Łodzi, poprzedziły pięciodniowe przygotowania - wspomina. - Na zgrupowaniu, nie powiem, nie było lekko. Mało spałyśmy. Czas spędzałyśmy na ćwiczeniach, ćwiczeniach i jeszcze raz ćwiczeniach. Kilkanaście minut dla siebie miałyśmy tylko po śniadaniu.

BLONDYNKI KONTRA BRUNETKI

W programie pobytu znalazły się również takie obowiązkowe punkty jak zwiedzanie Manufaktury, w której został rozegrany mecz blondynki kontra brunetki. - Niestety, wygrały blondynki - wyjaśnia ciemnowłosa Patrycja. - Jednak zabawa była świetna.
Finalistki konkursu zobaczyły także Białą Fabrykę czy Muzeum Kanału Detka. Ale najważniejsze były przygotowania. Spotkanie z fryzjerami, stylistami, jednym słowem - specjalistami z różnych dziedzin, którzy radzili dziewczynom, co mają robić, by wyglądać jak najbardziej korzystnie.

Wreszcie nadszedł dzień finału. - Od rana każda z nas była bardzo zdenerwowana. Na szczęście w naszym gronie była dziewczyna, która znakomicie potrafiła rozładować stres, rozbawić całą grupę, i każda z nas zapominała o nerwach - cieszy się Patrycja.
Wybieg, na którym odbył się finał, stanął na ulicy Piotrkowskiej w Łodzi. - Obok niego został ustawiony wielki namiot, w którym przygotowywałyśmy się do kolejnych wyjść. Ubrania na dziewięć wyjść, bo tyle miałyśmy, były ładnie przygotowane. Ale nas, finalistek, było 24, do tego osoby, które nam pomagały w przebieraniu się oraz czuwały nad naszym wyglądem - to wszystko sprawiało, że panował tam wielki rozgardiasz - zdradza zakulisowe sekrety.

ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA INNYCH

Pokaz był ważną częścią imprezy, ale najważniejsze były tytuły. Najpiękniejszymi Polkami okazały się dwie łodzianki - siedemnastoletnia Angelica Bednarek i dwudziestojednoletnia Olga Piętakiewicz. Żadne wyróżnień nie trafiło do Patrycji, ale ona z tego powodu nie płacze.
- Pewności siebie nigdy mi nie brakowało, ale po finale stałam się odważniejsza - przyznaje Patrycja. - Po raz pierwszy brałam udział w takim show. Już samo zgrupowanie wiele mi dało. Na nim nauczyłam się odpowiedzialności za innych. Tutaj przekonałam się, że nawet dziesięciominutowe spóźnienie jednej osoby może mieć wpływ na całą grupę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie