Hubert Makuch zdobył w sobotę 12 punktów. Miał też 4 zbiórki i 3 asysty.
(fot. Fot. Sławomir Stachura)
UMKS Kielce - Start Lublin 86:76 (25:18, 20:13, 16:15, 25:30). Stan rywalizacji (do dwóch zwycięstw) 1-1.
UMKS: Pilecki 18 (1x3), Kasperzec 12 (2x3), Gil 12, Fąfara 4, Bacik 2 - Jurczyk 15 (3x3), Makuch 12, Miernik 11, Jastrząb 0.
Start: Samborski 18 (2x3), Rak 14, Król 13 (1x3), Sikora 11, Bidyński 2 - Kowalski 16 (3x3), Karczewski 2, Fijałka 0.
Potwierdziły się słowa Grzegorza Kija, który po przegranym meczu w Lublinie powiedział, że UMKS mógł wygrać pierwsze spotkanie, gdyby zagrali w nim Hubert Makuch i Błażej Jurczyk. W sobotę obaj zrobili bowiem to co do nich należało. Szczególnie Błażej Jurczyk. To właśnie dzięki jego trafieniom w trzeciej kwarcie gospodarze z wyniku 31:22 wyszli na prowadzenie 44:22. "Luźny" trafił wówczas trzy "trójki", zbierał piłki po swoich niecelnych rzutach i ponawiał atak zdobywając punkty spod kosza.
- To była świetna zmiana, tego zabrakło w Lublinie. Dzięki temu mieliśmy możliwość rotacji w składzie. Podobnie zresztą jeśli chodzi o Huberta Makucha, który dobrze zastępował mającego problemy z przewinieniami Pawła Bacika - mówi Grzegorz Kij, trener UMKS.
Drugim z wyróżniających się bohaterów był Łukasz Fąfara, który zebrał aż 11 piłek (pozostali koszykarze UMKS - 28). Zresztą wszyscy kielczanie spisali się bez zarzutu. Łukasz Kasperzec dzięki swojemu doświadczeniu i boiskowemu cwaniactwu "pociągną" grę w końcówce pierwszej kwarty. Łukasz Pilecki miał problemy ze skutecznością rzutów zza linii 6,25 metra (trafił 1 z 6 rzutów), ale zaskoczył rywali akcjami, w których "wjeżdżał" pod kosz. Obudził się też Rafał Gil, który w pierwszym meczu był kompletnie zagubiony. Trafił 5 z 7 rzutów z gry, miał 8 zbiórek. A Wojciech Miernik zagrał jak rasowy center.
Trzeci, decydujący mecz pomiędzy UMKS a Startem odbędzie się w środę w Lublinie.
(fot. Fot. Sławomir Stachura)
Spotkanie nie było jednak jednostronne. Goście prowadzili wprawdzie tylko raz (15:13 w 6 minucie meczu, po trafieniu Pawła Kowalskiego), momentami dzielił ich od kielczan spory dystans (31:20, 44:22 i 51:35), ale przez cały mecz ambitnie walczyli o to, by w Kielcach wywalczyć awans do pierwszej ligi.
I trzeba przyznać, że zabrakło im niewiele. Ostatnia ćwiartka meczu rozpoczęła się od wyniku 61:46 dla UMKS, ale po trafieniach Rafała Króla, Michała Sikory i Aleksandra Raka przewaga gospodarzy dwukrotnie stopniała do siedmiu punktów (65:58 i 78:71). Gospodarze zagrali jednak długie, przemyślane, a co najważniejsze przynoszące im punkty akcje, co pozwoliło im wyrównać stan finałowej rywalizacji.
- Przegraliśmy mentalnie. Rozmawialiśmy o tym, że to kielczanie muszą wygrać, a nie my, a tymczasem wyglądało to odwrotnie. "Spalili" się przede wszystkim doświadczeni zawodnicy - powiedział po meczu Piotr Karolak, trener Startu. - Mimo że UMKS rzucił nam ponad 80 punktów to uważam, że przegraliśmy mecz w ataku. Obrona była przyzwoita, ale szwankowała ofensywa. Graliśmy przypadkową, nerwową koszykówkę.
Do wyłonienia zespołu, który w przyszłym sezonie będzie rywalizował na zapleczu ekstraklasy konieczny będzie trzeci mecz. Zostanie on rozegrany w najbliższą środę w Lublinie (prawdopodobnie o godzinie 17).
- Stawka meczu i doświadczenie mojej drużyny zadecyduje o tym, że w środę to my będziemy świętować awans - uważa Piotr Karolak, trener Startu.
- Nie jesteśmy na straconej pozycji, atut własnej hali nie jest bowiem w tej konfrontacji szczególnie ważnym czynnikiem. Jesteśmy równorzędnym zespołem, nie przegrywamy walki na tablicach, mamy równie dobrych zawodników. Myślę, że dyspozycja dnia będzie miała ogromne znaczenie - mówi Grzegorz Kij.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?