Magdalena Orzechowska
Magdalena Orzechowska
Urodzona w 1994 roku. Uczennica III klasy technikum w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Niesłyszących i Słabosłyszących w Kielcach, specjalność: technolog żywienia. Podopieczna Kieleckiego Klubu Sportowego Głuchych Surdus. W 2013 roku zajęła drugie miejsce w slalomie gigancie kobiet na Mistrzostwach Polski Niesłyszących w Narciarstwie Alpejskim w Przemyślu. W 2014 roku pierwsze miejsce w slalomie gigancie kobiet oraz trzecie miejsce w slalomie na Mistrzostwach Polski Niesłyszących w Narciarstwie Alpejskim w Kluszkowcach. Od 2014 roku w kadrze narodowej narciarstwa alpejskiego w Polskim Związku Sportu Niesłyszących. W 2015 roku na XVIII Zimowych Igrzyskach Olimpijskich Głuchych w Rosji zajęła 7 miejsce w biegu zjazdowym kobiet, 12 miejsce w slalomie gigancie, 11 miejsce w supergigancie.
- Staraliśmy się wychowywać ją jak zdrowe dziecko. Nigdy nie uważaliśmy, że Magdę trzeba traktować inaczej dlatego, że nie słyszy - mówi Beata Orzechowska, mama Magdy. Obydwoje z mężem kochają narty, kiedy Magda miała siedem lat, jej też przypięli deski i zabrali na stok. Dziewczynka bardzo szybko nauczyła się jeździć, nie bała się wysokości, ani prędkości. Każdą wolną chwilę w sezonie spędzała z rodzicami na nartach. Krokiem milowym okazał się obóz narciarski, na który pojechała w gimnazjum w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Słabosłyszących i Niesłyszących w Kielcach.
- Po tygodniu odebraliśmy małego zjazdowca, miała świetną postawę, lepszą koordynację, pracę nóg, jeździła o dwie klasy lepiej - opowiada Beata Orzechowska. Po naradzie rodzinnej postanowili, że będą Magdę wspierać w sportowej pasji, umożliwiać udział w zawodach, obozach sportowych. Oboje z mężem prowadzą rodzinną firmę - Odlewnię Żeliwa pod Końskimi, więc sami organizują sobie czas pracy.
Amatorka w kadrze
- To był zwariowany czas - śmieje się mama narciarki. - W 2013 roku wypatrzyliśmy Mistrzostwa Polski Niesłyszących w Przemyślu. Mąż zawiózł Magdę, żeby spróbowała się z prawdziwymi sportowcami. Ona w zwykłym stroju narciarskim, a tam zawodniczki w profesjonalnych kombinezonach, sprzęt z górnej półki. Wyglądała przy nich jakby przypadkiem zaplątała się na stoku.
Amatorka zdobyła wtedy drugie miejsce w slalomie gigancie kobiet. Na tych mistrzostwach wypatrzył ją Jarosław Smajdor, trener kadry narodowej narciarzy alpejskich w Polskim Związku Sportu Niesłyszących. Zaproponował udział w zgrupowaniu sportowym, żeby przyjrzeć się, czy dziewczyna rzeczywiście coś potrafi, czy pojechała fuksem. W 2014 roku powołał ją do kadry narodowej. Postawił warunek: za rok ma być najlepsza na mistrzostwach Polski. I była.
- Poświęciliśmy jej bardzo dużo pracy i indywidualnego podejścia podczas treningów - przyznaje Jarosław Smajdor, ale ma nadzieję, że to będzie skutkować coraz lepszymi wynikami w kolejnych sezonach.
- Magda w najważniejszych zawodach zachowywała się profesjonalnie, jak na swój mały staż sportowy, nie ulegała stresowi. Jest zawodniczką w pełni dyspozycyjną i samodzielną. Podczas treningów bardzo dokładna i sumienna - ocenia. To było jedno z najszybszych powołań. - Nie jest łatwo pozyskać dobrego sportowca - tłumaczy.
- Nasza codzienność sprowadza nas do parteru: brak dobrego wychowania fizycznego w szkołach, do tego dochodzi mentalność rodziców, że ich niesłyszące dziecko nie dorówna rówieśnikom, że sport nie jest najważniejszy w życiu i tym nie zarobi na swoje utrzymanie. Takie samorodki jak Magda, poparte zrozumieniem rodziców, trafiają się bardzo rzadko.
Nikt się nie cacka z głuchymi
Narciarka zjazdowa osiąga prędkość ponad 110 kilometrów na godzinę. - Magda w międzyczasach ma średnią prędkość 105 kilometrów na godzinę. To może zawrócić w głowie - mówi Jarosław Smajdor.
- Nie boisz się? - pytam.
- Nie - potrząsa głową Magda i śmieje się. Lubi szybkość. Na stoku czuje się wolna, bez żadnych ograniczeń, niepełnosprawności. Nic wtedy nie ma znaczenia. Liczy się tylko czas i przestrzeń. Kocha "giganta" i kombinację alpejską.
- Jest twarda. Kiedyś na treningu miała groźnie wyglądający upadek. Myślałem, że to ją zniechęci, przestraszy, że zacznie jeździć ostrożniej, bo porządnie ją skotłowało. Nic podobnego! Otrzepała się i dalej pracowała. Jest dowodem na to, że można być drobnej postury, ale mieć wielki hart ducha - mówi Smajdor. A narciarstwo alpejskie to sport dla twardzieli.
- Jak chcemy mieć dobrą kadrę, muszą trenować na stokach alpejskich - tłumaczy szkoleniowiec. - Na świecie nikt już się nie cacka, że narciarz jest głuchy. Przecież nogi ma takie same, jak słyszący. Dlatego niesłyszący trenują razem ze słyszącymi na stokach z homologacją Międzynarodowej Federacji Narciarskiej. Trening zaczyna się o piątej rano, bo od dziewiątej na stoki wchodzą narciarze komercyjni.
Po igrzyskach w Rosji Magda była załamana. - Tylko siódme miejsce, żadnego medalu - przeżywała. - Liczyła na miejsce na podium. Nie miała pojęcia, że zderzy się z profesjonalistkami światowej klasy - mówi Jarosław Smajdor. Dla niego wyniki Magdy są satysfakcjonujące.
- Są to najlepsze miejsca uzyskane w naszym zespole. I najlepsze w historii Polskiego Związku Sportu Niesłyszących osiągnięcia w Zimowych Igrzyskach Deaflimpics. Magda pojechała lepiej niż chłopcy, którzy są w kadrze po cztery lata - uważa. - Polskie narciarstwo alpejskie na tle krajów alpejskich jest w fazie rozwojowej. Mówiąc delikatnie: stoi z boku i się przygląda. Ale pracujemy, a tacy sportowcy, jak Magda, dają nadzieję - mówi szkoleniowiec.
Tylko biały puch
Za rok Magda zdaje maturę w technikum ze specjalnością technolog żywienia. Ale bardziej niż komponowanie potraw z mącznego puchu, pociąga ją szusowanie po białym puchu.- Będę jeździć na nartach, to jest dla mnie przyszłość - miga. Twierdzi, że można się z tego utrzymać. Już sobie wszystko ułożyła. Chce być zawodnikiem olimpijskim. Przygotowuje się do Mistrzostw Europy Głuchych w 2016 roku i do następnych Zimowych Igrzysk Olimpijskich Głuchych, za cztery lata w USA. Za zajęcie miejsca na podium dostaje się sportową emeryturę. - To dobre pieniądze, nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych na rok - twierdzi.
- Nasi zawodnicy dostają możliwość trenowania wielu dyscyplin sportowych. Traktowani są na równi z zawodnikami słyszącymi: dostają stypendia sportowe, nagrody pieniężne w cyklu olimpijskim i dożywotnie emerytury sportowe - wylicza Jarosław Smajdor. - Wystarczy być prawdziwym sportowcem i wykazać się talentem i hartem ducha. W Polskim Związku Sportu Niesłyszących istnieją bardzo duże możliwości, aby nasi przyszli sportowcy zaistnieli na światowych arenach - uważa.
Magda na wszelki wypadek ma plan B: zrobi uprawnienia i zostanie instruktorem jazdy na nartach. - Będę uczyć głuchych i słyszących - planuje.
SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z KIELC
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?