MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W Afryce kupiłam... mieszkanie

Dorota KUŁAGA

Wiola Frankiewicz-Janowska przed tygodniem zapewniła sobie start na igrzyskach w Atenach. Dziś - w wywiadzie bez tajemnic - odsłania nam kulisy swojej kariery.

Dziś rozpoczynamy prezentację sportowców z naszego regionu, którzy wystartują na Igrzyskach Olimpijskich w Atenach. Jako pierwsza Wiola Frankiewicz-Janowska, pochodząca z Wąchocka, jeszcze na początku tego roku zawodniczka klubu ze Skarżyska.

Z Wąchocka do Aten!

Tydzień temu w dalekim Kazaniu Wioletta Frankiewicz-Janowska miała swój wielki dzień. O 2,5 sekundy poprawiła rekord życiowy w biegu na 1500 metrów i w imponującym stylu uzyskała minimum na igrzyska w Atenach. Niewielu sportowców z naszego regionu dostąpi takiego zaszczytu. "Przepustki" do Aten mają już - Małgorzata Sobańska z Dębu Kozienice, która wystartuje w maratonie oraz Grzegorz Sudoł, chodziarz z Nowej Dęby. Nadal walczy o nią radomski lekkoatleta Grzegorz Krzosek. Walizki do Grecji mogą także pakować Tomasz Brożyna, kolarz mieszkający w podkieleckich Bielinach oraz Andrzej Piątek, trener kadry kolarzy górskich, również pochodzący z Kielecczyzny. Wioletta Frankiewicz-Janowska wprawdzie urodziła się w Piotrkowie Trybunalskim, ale od czwartego roku życia związana jest z Kielecczyzną i Wąchockiem, gdzie się wychowała i gdzie do dziś jest jej rodzinny dom. Wąchock, w Polsce znany do tej pory głównie z dowcipów, będzie więc miał swoją olimpijkę.

* Twój sen o igrzyskach wreszcie się spełnił...

- Wreszcie (śmiech). Nawet nie wiesz, jak jestem szczęśliwa.

* Wierzyłaś, że się uda?

- Uwierzyłam w zeszłym roku, po mityngu w Niemczech. Na 1500 metrów uzyskałam czas 4.06,84, a bieg nie był szybki. Wtedy dotarło do mnie to, że jak "zagrają" wszystkie rzeczy - dobra obsada, pogoda, moja forma, to jestem w stanie uzyskać minimum. Taki bieg trafił się właśnie w Kazaniu, no i udało się...

* Jakie jest kolejne marzenie?

- Wiadomo, że w miarę jedzenia apetyt rośnie. Ale ja na razie nie chcę wybiegać daleko w przyszłość. Najważniejsze jest zdrowie. Jeśli dopisze, to będzie dobrze.

* Miewasz lekkoatletyczne sny?

- Aż tak źle ze mną nie jest (śmiech). Kiedyś śniły mi się starty, ważne zawody, na których musiałam dobrze wypaść, ale ostatnio zdarza się to bardzo rzadko.

* Stresujesz się przed zawodami?

- Kiedyś stres był dużo większy. Od dwóch lat działa na mnie pozytywnie. Ta adrenalina mobilizuje mnie, a nie deprymuje. Gdy ostatnio biegałam w Rosji, to na rozgrzewce poczułam, że mam "miękkie" nogi. Ale gdy stanęłam na starcie, to wszystko było już OK.

* Tydzień temu na mityngu w Kazaniu zdobyłaś upragnione minimum na igrzyska. Przez kilka kolejnych dni pewnie odbierałaś gratulacje.

- Było ich mnóstwo. "Komórka" była gorąca od SMS-ów i telefonów. Od bliskich, rodziny, kolegów z bieżni. Zadzwonił Paweł Czapiewski, Grzesiek Rogala (były biegacz STS Skarżysko i pierwsza sympatia Wioli - przyp. red.). Było sporo sympatycznych gratulacji.

* Mówiłaś mi, że po mityngu w Kazaniu bawiłaś się na bankiecie, który organizatorzy przygotowali na statku na Wołdze. Lubisz tańczyć?

- Czasami, ale nie na dyskotekach. Denerwuje mnie dym papierosów, pisk nastolatek. Dobrze bawię się w swoim gronie, ze znajomymi. W jakich rytmach? W każdych, jeśli jest dobre towarzystwo.

* Ostatnio cały czas jesteś w rozjazdach. Liczyłaś już, ile czasu spędziłaś w tym roku poza domem?

- Nie było okazji. Ale pod koniec roku postaram się to policzyć. Dla zaspokojenia własnej ciekawości.

* A ile zgrupowań w tym roku już zaliczyłaś?

- Republika Południowej Afryki, Spała, Międzyzdroje, Szwajcaria, Spała, Francja... Nie wiem, czy czegoś nie pominęłam. A przede mną dwa kolejne obozy, jeden w kraju, drugi za granicą. Ale mój mąż już się przyzwyczaił, że w domu jestem gościem.

* Ciężko jest wytrzymać tak długą rozłąkę z najbliższymi?

- Już się do tego przyzwyczaiłam. Dużo zależy od nastawienia. Tłumaczę sobie, że muszę tu być, muszę trenować, bo tylko wtedy będą efekty. Obejrzę jakiś film, przeczytam książkę i jakoś ten czas leci. Nie ma co dramatyzować. Taka jest moja praca, sama ją sobie wybrałam i dlatego muszę znosić pewne wyrzeczenia. Użalanie się nad sobą, zalewanie się łzami nic tu nie da.

* Jaką książkę ostatnio czytałaś na zgrupowaniu?

- "Kot Leonardo da Vinci" Dana Browna. Rewelacja, już dawno nie czytałam tak dobrej książki. Polecił mi ją Paweł Czapiewski i miał rację. W sobotę kupiłam sobie drugą pozycję tego autora - "Anioły i demony". Właśnie zaczęłam ją czytać.

* Tyle czasu spędzasz poza domem, więc pewnie sporo pieniędzy wydajesz na telefony. Z bliskimi trzeba się jakoś kontaktować...

- Czasem dzwonię, jednak do męża z reguły wysyłam SMS-y i maile.

* Masz laptopa?

- Paweł Czapiewski zawsze bierze na zgrupowanie, a ja z niego korzystam (śmiech). Swojego nie mam, jeszcze nie odłożyłam na komputer. Jak ktoś biega na światowym poziomie, to zarabia spore pieniądze. Ale to jeszcze nie ta "półka". W ubiegłym roku miałam problemy zdrowotne, nie uzyskałam minimum Polskiego Związku Lekkiej Atletyki i straciłam stypendium z kadry olimpijskiej B. Teraz wszystko wraca do normy. Również dzięki pomocy pani Justyny Góralik z firmy "Dama Kier", która jest moim sponsorem.

* Jeszcze dokładasz do "królowej sportu", czy już zarabiasz?

- Raz dokładam, raz zarabiam. Powiedzmy, że na razie wychodzę na zero. Jak dobrze wypadnę w Atenach, to mam nadzieję, że będzie mi już łatwiej.

* Zawsze podkreślałaś, że twoim celem jest olimpiada i jej wszystko podporządkowałaś. Ale mówiłaś też, że po igrzyskach będzie czas, żeby zdecydować się na dziecko...

- Ale nigdy nie mówiłam, po których igrzyskach (śmiech). Ja na Atenach nie zamierzam poprzestać. Na dziecko na pewno przyjdzie czas.

* To gabinetu kosmetycznego na razie też nie otworzysz?

- Na to trzeba mieć dużo czasu. Myślę, że znajdę go dopiero po zakończeniu kariery. Wcześniej muszę skończyć studium kosmetyczne, które przerwałam. Ciężko było mi pogodzić naukę z treningami, startami, ale na pewno do tego wrócę.

* Dużo kosmetyków zabierzesz do Aten?

- Nie sądzę. Na zgrupowania i zawody biorę małą kosmetyczkę. Wtedy nie ma czasu na robienie wyszukanego makijażu.

* Ale na kosmetyki ciągle lubisz wydawać pieniądze? Nic się nie zmieniło?

- Nie tylko na kosmetyki. Również na słodycze i spodnie. Uwielbiam marcepany, dziennie potrafię zjeść dwie czekolady z orzechami czy bakaliami, czasem nawet więcej. A jeśli chodzi o spodnie, to na ten temat mógłby coś powiedzieć mój mąż. On wie, ile to kosztuje. Jeśli spodobają mi się jakieś ładne spodnie, czasem niestety firmowe, to nie wyjdę ze sklepu, jak ich nie kupię (śmiech). Pieniądze, które wydaję na kosmetyki i słodycze, to przy tym niewielki wydatek.

* Na razie mieszkacie w Krakowie. Z tym miastem wiążecie swoją przyszłość?

- Nie. Mamy mieszkanie, bo trafiła się okazja, żeby je kupić. Ale mnie marzy się domek pod Krakowem, oczywiście z dużym ogrodem. Żeby Żaba, nasz kochany piesek, mogła się wyszaleć.

* Ale o Kielecczyźnie nie zapomnisz?

- Nigdy! Ja zawsze będę się utożsamiać z tym regionem. W Wąchocku cały czas mieszkają moi rodzice, na Kielecczyźnie mam wielu przyjaciół. Gdyby nie STS Skarżysko, gdyby nie trener Krzysztof Woliński, to nie pojechałabym do Aten. Mówię to szczerze. To trener Woliński ciągle mobilizował mnie do ciężkiej pracy. Rozmawiałam z nim dzień po tym, jak uzyskałam minimum na igrzyska. Był akurat na zgrupowaniu w Spale, razem z innymi lekkoatletami ze Skarżyska. Wszyscy mi gratulowali. To autentycznie podbudowuje i mobilizuje do dalszej pracy. Sentyment do macierzystego klubu zawsze zostaje, ale tak to już jest w życiu, że los rzuca nas w różne miejsca. A mnie, przynajmniej do końca grudnia, rzucił do Krakowa.

* Znana jesteś z oryginalnych pomysłów. Czy ostatnio zaskoczyłaś czymś najbliższych?

- Chyba nie. No poza tym, że na obozie w Republice Południowej Afryki kupiłam mieszkanie, którego nie widziałam (śmiech). Ale tego akurat nie żałuję. Paweł Czapiewski chciał się wyprowadzić, była okazja i wykorzystałam ją. Ostatnio nic oryginalnego nie wymyśliłam, ale dzień przed moim wylotem do Aten będziemy mieć trzecią rocznicę ślubu. Będę miała okazję, żeby czymś zaskoczyć męża (śmiech).

* Jesteś przesądna?

- Kiedyś zwracałam uwagę na to, żeby nie dziękować, gdy ktoś życzył mi powodzenia przed startem. Ale to minęło.

* Bierzesz jakieś maskotki do Aten?

- Obowiązkowo. W Kazaniu miałam dwie maskotki - Freda i Ruferta, pierwszą dostałam od koleżanki, drugą od męża. Parę lat temu, kiedy jeszcze nie byliśmy małżeństwem. Przyniosły mi szczęście w Rosji, liczę na to, że w Grecji będzie podobnie.

* Za miesiąc czeka cię debiut na igrzyskach. Czego oczekujesz po tym starcie, jak na razie najważniejszym w swoim życiu?

- W Kazaniu o 2,5 sekundy poprawiłam rekord życiowy, ale czułam, że stać mnie jeszcze na lepszy wynik. Rezerwy jeszcze są, ale nic nie obiecuję, bo nie chcę być posądzona o samochwalstwo.

* A jak wyglądałby ten wymarzony bieg w Atenach?

- Chciałabym, żeby były trzy takie biegi. Pierwszy w eliminacjach, drugi w półfinale, a trzeci w finale, z bardzo dobrym finiszem...

* Tego życzę i dziękuję za rozmowę.

Kim jest Wiola?

Wioletta Frankiewicz-Janowska - urodzona 9 czerwca 1977 roku w Piotrkowie Trybunalskim. Mąż - Paweł Janowski. Kluby: Granat Skarżysko-Kamienna, AZS AWF Kraków, STS Skarżysko-Kamienna, AZS AWF Kraków. Największe sukcesy: 9 medali mistrzostw Polski seniorów (łącznie z halą), 18 medali mistrzostw kraju juniorów, 11 miejsce w prestiżowych zawodach Golden League w Berlinie w biegu na 1500 metrów, uzyskanie minimum na Igrzyska Olimpijskie w Atenach w biegu na 1500 metrów (4.04,35).

Znajomi o Wioli

Krzysztof Woliński, odkrywca jej talentu i przez wiele lat trener w STS Skarżysko: - Byłem dumny z występu Wioli w Kazaniu. Pobiegła wspaniale i osiągnęła cel, który tak cierpliwie, krok po kroku, realizowała. Ten sukces to przede wszystkim efekt jej pracowitości i ogromnej determinacji. Z Wiolą miałem okazję pracować kilka lat, jest to dziewczyna z charakterem i fantazją, a to w sporcie jest bardzo ważne.

Artur Osman, były zawodnik STS Skarżysko-Kamienna, obecnie Expressu Katowice: - Cieszę się, że kolejna osoba, z którą trenowałem w Skarżysku, jedzie na igrzyska. Będę trzymał kciuki za Wiolę, mam nadzieję, że w Atenach pobiegnie jeszcze lepiej niż w Kazaniu, bo stać ją na poprawienie "życiówki". Wiola w pełni zasłużyła na wyjazd na igrzyska. Widziałem, jak ciężko trenowała w Spale. Mało jest lekkoatletek, które są w stanie podjąć tak ciężki trening. Ona zawierzyła trenerowi, była konsekwentna w swoim działaniu i przyniosło to oczekiwane efekty.

Rafał Wójcik, były biegacz STS Skarżysko-Kamienna, uczestnik Igrzysk Olimpijskich w Sydney (22 miejsce na 3000 metrów z przeszkodami): - Przyznam szczerze, że byłem w szoku, gdy dowiedziałem się, że Wiola o 2,5 sekundy poprawiła rekord życiowy i zdobyła minimum na igrzyska. Dokonała naprawdę wielkiej rzeczy i mam nadzieję, że na tym nie poprzestanie. Życzę jej, żeby awansowała przynajmniej do półfinału i tam powalczyła o dobre miejsce. Z własnego doświadczenia wiem, że będzie to trudne. Dla Wioli będą to pierwsze igrzyska, a ja wiem, z jak dużym wiąże się to stresem. Życzę jej powodzenia, będę jej ki-bicował... przed telewizorem.

Mąż Paweł Janowski: - Ma duszę romantyczki
- Wiola jest osobą bardzo pracowitą. Jak sobie wyznaczy jakiś cel, to uparcie do niego dąży, nic nie jest jej w stanie zniechęcić - charakteryzuję Wiolę jej mąż, Paweł Janowski. - Bardzo przeżywa swoje starty. Jak jej dobrze pójdzie, to zaraz po biegu wysyła mi SMS-a, a jak nie po jej myśli, to nieraz i do rana muszę czekać na wiadomość (śmiech). Ma duszę romantyczki, bardzo lubi kolacje przy świecach. Jestem szczęśliwy, że spełniła swoje marzenie i jedzie na olimpiadę. Będę ją dopingował przed telewizorem. Razem z moim tatą, który jest jej wiernym kibicem, na bieżąco zbiera wszystkie wycinki prasowe o Wioli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie