Studium obejmuje około 300 hektarów gruntu w Dyminach aż po granicę z gminą Morawica. Projektanci widzą na tym obszarze zabudowę mieszkaniową wzdłuż istniejących ulic oraz częściowo między nimi, rozbudowę strefy przemysłowej oraz powstanie galerii handlowej. Wyznaczyli także dwa obszary przewidziane pod zieleń i tereny rekreacyjne. To one są kością niezgody. Mieszkańcy kwestionują ich miejsce i wielkość. Uważają, że źle wyznaczono także obszary chronione zbiorników wodnych, które za kilka lat będą głównym magazynem wody pitnej dla Kielc. Zdaniem właścicieli działek strefa ochronna powinna być w miejscu browaru i planowanego supermarketu.
Walka o interesy
- Ochrona powinna być w miejscu, gdzie woda przenika do gruntu przez wapienie dewońskie, przykryte piachami. Ale tam chce się wybudować supermarket i zabetonować 8 tysięcy metrów kwadratowych. To nie jest w porządku. Nie uwzględniacie interesu mieszkańców, tylko dużych korporacji - tłumaczył Piotr Malinowski.
- My się opieramy na dokumentach, analizach i badaniach geologicznych, które poprzedziły przygotowanie studium. Nie każda działalność jest szkodliwa dla środowiska i zbiorników wodnych - wyjaśniła autorka tej części studium Dorota Szlęk- Dziubek.
Dodała, że supermarket jest potrzebny w tej dzielnicy i będzie służył mieszkańcom. - Lepiej jest rozwijać istniejący obszar działalności gospodarczej niż tworzyć go w nowych miejscach i dzielić nim zabudowę mieszkaniową. To miejsce w pobliżu węzła komunikacyjnego jest bardzo dobre - tłumaczyła.
Za dużo zieleni
Mieszkańcy zakwestionowali także szerokość pasa zieleni w pobliżu lasu, która ma wynieść 100 metrów. - Czekałam 25 lat aż przedłużą ulicę Kalinową do mojej działki, którą zapisałam wnukom. Przedłużenia nie ma a grunt zabierzecie pod teren zielony. Calutki. A był w naszej rodzinie z dziada pradziada. W takiej sytuacji jest 12 rodzin. Po co tyle zieleni, skoro w koło są lasy? - tłumaczyła Helena Grzegorczyk.
- Szerokość pasa zieleni wynika z innych dokumentów i nie możemy jej zmienić. Ten teren zostanie wykupiony przez miasto i zagospodarowany. Z punktu widzenia całej społeczności jest on potrzebny. Nie można zabudować 300 hektarów gruntu - wyjaśniała projektantka.
My nic nie sprzedamy i nie zgadzamy się na teren zielony. Po co każecie nam składać wnioski i zwołujcie zebrania, skoro nasz głos nie jest uwzględniany a władza robi, co chce - żaliła się Grażyna Kot.
-Część wniosków została uwzględniona i kilkadziesiąt hektarów przewidziano pod zabudowę, a w pierwszym projekcie tego nie było. Nie da się załatwić wszystkich skarg, bo często są one sprzeczne. Nie można wszędzie stawiać domów - tłumaczyła projektantka, ale emocji nie ostudziła.
- Jeśli chce urządzać zieleń, to proszę, ale nie na terenach prywatnych. My swoją własność chcemy zabudować - skwitował Piotr Malinowski.
Każdy niezadowolony właściciel działki powinien złożyć skargę na piśmie, ale nikt odpowiedzi nie otrzyma. Który z wniosków zostanie uwzględniony, a który nie będzie można się dowiedzieć studiując kolejną wersję studium.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?