Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Kielcach mężczyzna zostawił dziecko i uciekł

Michał NOSAL [email protected]
Policyjny radiowóz zaparkowany przed barem, na którego wysokości rozegrały się poniedziałkowe wydarzenia.
Policyjny radiowóz zaparkowany przed barem, na którego wysokości rozegrały się poniedziałkowe wydarzenia. Michał Nosal
Świadkom nie chciało się wierzyć w to, co zobaczyli w centrum Kielc - przez ruchliwą jezdnię nie zważając na jadące samochody przechodził mężczyzna z wózkiem…
Pan Michał pokazuje miejsce, w którym mężczyzna z dziewczynką w wózku próbował przejść przez ruchliwą jezdnię.
Pan Michał pokazuje miejsce, w którym mężczyzna z dziewczynką w wózku próbował przejść przez ruchliwą jezdnię. Aleksander Piekarski

Pan Michał pokazuje miejsce, w którym mężczyzna z dziewczynką w wózku próbował przejść przez ruchliwą jezdnię.
(fot. Aleksander Piekarski)

Mężczyzna ze spacerowym wózkiem zszedł z chodnika na ruchliwą trzypasmową jezdnię - taka scena rozegrała się w poniedziałek w centrum Kielc. Gdy goście pobliskiego baru widząc, co się dzieje, ruszyli dziecku na pomoc, mężczyzna uciekł zostawiając wózek z około 1,5-roczną dziewczynką.

Było przed godziną 15.30. Pan Michał spotkał się ze znajomymi na obiad w barze rybnym przy ulicy Żelaznej w Kielcach. W pewnym momencie zobaczyli coś, co - jak mówi - zmroziło im krew w żyłach.

- Od strony stacji chodnikiem szedł około 30-letni mężczyzna prowadzący spacerowy wózek. Nagle wszedł z nim na jezdnię, którą jechało mnóstwo samochodów - opowiada kielczanin.

W miejscu, gdzie się to działo, było kiedyś przejście dla pieszych. Po remoncie zniknęło, a na pasie zieleni rozdzielającym jezdnie w przeciwnych kierunkach, stoi płotek. Właśnie do niego zdołał przejść człowiek z wózkiem.

- Myśleliśmy, że ukradł wózek i z nim ucieka. Albo, że to może jakiś złomiarz, chociaż nie wyglądał - mówi świadek zajścia. Mężczyzna w wózkiem miał około 30-tki, był wysoki, w granatowej ortalionowej kurtce i z plecaczkiem.

- Wybiegłem z baru tak, że mało nie wyrwałem drzwi z futryny i wpadłem na ulicę. Dobiegłem do tego człowieka i zajrzałem do wózka. Myślałem, że może facet ma tam jakąś kukłę, ale złapałem dziecko za rękę, a ono otworzyło oczy. To była piękna dziewczynka ze śniadą buzią i dużymi oczkami. Myślę, że miała najwyżej 1,5 roku - relacjonuje pan Michał i dodaje.

- Zapytałem mężczyznę, co robi, a on był jak w jakimś szoku. Powtarzał tylko "nie róbcie mi kłopotu, do mamy dziecko zaprowadzę". Nie było od niego czuć alkoholu, ale pod wózkiem prócz picia dla dziecka, była napoczęta butelka wina.

- Złapałem tego człowieka za rękę, ale po chwili puściłem. Nie sądziłem, że może zostawić dziecko i uciec. Tymczasem on zaczął biec w stronę ulicy Żelaznej. Pobiegłem za nim, ale uciekł - opowiadał jeden z uczestników zajścia.

Pan Michał zatelefonował pod numer 112, poprosił też by prócz policjantów przyjechało pogotowie.

- Dziewczynka miała na czole guza - mówi: - Przyjechali bardzo szybko. Policjanci zabrali nas do radiowozu i ruszyliśmy na poszukiwania mężczyzny. Szukał go też przewodnik z psem tropiącym. W tym czasie karetka zabrała dziecko do szpitala przy ulicy Langiewicza. Około 16.30 dzwoniłem do policjantów. Uspokoili mnie, że z dzieckiem wszystko w porządku.

Przed godziną 20 poszukiwania bliskich dziecka wciąż trwały, a ze stróżami prawa nie kontaktował się nikt zgłaszający zaginięcie małej dziewczynki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie