Pożar na ulicy Leśnej w Janiku wybuchł w nocy w 25 na 26 maja, około godziny 2.
Uratowały ich psy
Wszyscy domownicy - starsza kobieta i jej dwóch synów, spali.
- Jeden pies był ze mną w domu, drugi na podwórku, ale chyba chciał wejść do środka. Oba zaczęły szczekać i mnie obudziły - mówi Helena Krzemińska, właścicielka domu. - Zobaczyłam migające światła i byłam pewna, że to jedzie policja, po tutaj często coś się dzieje. Ale światła nie gasły i to już było dziwne.
Pani Helena postanowiła wstać i wyjść na zewnątrz, by wpuścić psa i zobaczyć co się dzieje. Dotarła tylko do drugiego pomieszczenia, ale do przedsionka już nie weszła.
- Otworzyłam drzwi i buchnął ogień. Tak jak stałam, złapałam tylko torebkę i wyskoczyłam przez okno - opowiada ze łzami w oczach.
Wtedy obudzili się także synowie pani Heleny. Jeden z nich próbował przedostać się do drzwi wejściowych i doznał niegroźnych obrażeń. W końcu obaj także uciekli przez okno.
W tym czasie już sąsiedzi z domu obok zadzwonili po straż pożarną. Na miejscu zjawiło się aż pięc wozów - kilkunastu strażaków.
- Pożarem był już objęty cały budynek, zarówno pomieszczenia użytkowe, jak i poddasze - mówi Barbara Majdak, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej. - Podczas gaszenia pożaru strażacy ewakuowali ze środka psa oraz kota.
Zostały tylko ściany
Dogaszanie domu trwało kilka godzin. Dopiero poranek ujawnił rozmiar zniszczeń, jakich dokonał ogień.
- Zaczęło się w przedsionku, prawdopodobnie od zwarcia instalacji elektrycznej - mówi wnuczka pani Heleny. - Spłonęła więźba dachowa, dach jest do całkowitej wymiany, podobnie jak sufit i podłogi.
Inspektor nadzoru budowlanego stwierdził, że konstrukcja budynku nie została naruszona, tak więc po remoncie będzie nadawała się do zamieszkania. Remont jest jednak niezbędny. Oprócz niektórych rzeczy osobistych i pamiątek rodzinnych, wyposażenie spłonęło, przesiąkło dymem albo zostało zalane podczas akcji gaśniczej.
Potrzebna pomoc
Pani Helena mieszka teraz u jednego ze swoich synów, który przygarnął także dwóch braci. Sam ma jednak niewielki dom, więc to tylko rozwiązanie tymczasowe.
- Sprzątanie już rozpoczęliśmy. Jesteśmy dużą rodziną, więc kto tylko może, przychodzi i pracuje. Pomagają też sąsiedzi - mówi wnuczka pani Heleny. - Już w niedzielę na miejscu byli przedstawiciele burmistrza Kunowa, którzy obiecali pomoc.
Za pośrednictwem Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, właścicielce domu zostanie udzielona pomoc doraźna. Pracownicy gminy pomagają także w wywożeniu spalonych i zniszczonych sprzętów. To jednak za mało, by odbudować dom.
- Mamy już obiecaną pomoc od właścicieli tartaku, którzy przekażą drewno na odbudowę dachu. Będziemy potrzebowali też blachy i innych materiałów budowlanych - mówią poszkodowani i nie ukrywają, że liczą na ludzkie dobre serca.
POLECAMY RÓWNIEŻ:
Te imiona kiedyś były obciachem, a teraz biją rekordy popularności
ZOBACZ TAKŻE: Flesz – pszczoły wymierają grozi nam głód
v1">
Źródło: vivi24
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?