Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W szpitalu w Ostrowcu zmarł mężczyzna zakażony koronawirusem. Jego syn opisał dramat z systemem opieki zdrowotnej. Wstrząsające...

Anna Śledzińska
Anna Śledzińska
archiwum
W czwartek, 22 października w szpitalu w Ostrowcu Świętokrzyskim zmarł 57- letni mężczyzna, zakażony koronawirusem. Jego syn wystosował na Facebooku dramatyczny apel i opisał sytuację, która pokazuje, w jakim rozkładzie jest polski system opieki zdrowotnej. Tragedia tej rodziny poraża.

Pan Paweł Barwiński zamieścił na Facebooku długi post, opisując chorobę Taty od chwili gdy pojawiły się pierwsze symptomy, aż do momentu, gdy dowiedział się o jego śmierci. Pisze o tym, jak nieskuteczne są teleporady, że chory człowiek nie został przyjęty na szpitalnej izbie przyjęć tak, jak być powinien. Udostępniając swój post prosi, by przekazać go jak największej liczbie osób.

Przytaczamy wpis (pisownia oryginalna):

„Szanowni ZNAJOMI piszę tego posta, żeby ulżyć swojemu sumieniu i być może przesłać Wam wiadomość. Wczoraj 22 października w szpitalu w Ostrowcu zmarł mój tata (57 lat) na COVID19 tak przynajmniej jest nam podane. Cała choroba taty zaczęła się 7 października objawiała się bardzo wysoką gorączką powyżej 40 stopni która w bardzo małym stopniu reagowała na powszechnie dostępne środki przeciwgorączkowe - gorączka albo spadała na chwile o stopień, półtora albo wcale, gorączce nie towarzyszyła potliwość ciała. Tata skontaktował się z POZ LEKARZ na OSIEDLU STAWKI w Ostrowcu Świętokrzyskim, Doktor (nie wiem czy lekarka, czy lekarz), kazali tacie leżeć i obserwować bez żadnej recepty, leku, czegokolwiek. Kolejne dni tata leżał z wysoką gorączką. Po drugim kontakcie z tą Samą przychodnią dostał skierowanie na badania pod kątem CORONA WIRUSA. Po 2 -3 dniach był wynik - negatywny - był to piątek 16 października już wtedy tata leżał w gorączce 10 dni beż żadnej pomocy. Dopiero w piątek dostał antybiotyk jak test wyszedł negatywnie. W sobotę z rana pierwszy raz tacie gorączka spadła do normalnych wartości i zalały go poty, mama poprosiła mnie bym zawiózł tatę do szpitala do przychodni wieczornej i świątecznej. Mając w ręku wynik negatywny pojechaliśmy, oczywiście maseczki, brak jakiego kontaktu fizycznego, praktycznie bez słowa. W szpitalu na wejściu ochroniarz, że nas nie wpuści dalej, a Pani która mierzy temperaturę powiedziała, że trzeba telefonicznie się kontaktować. Zadzwoniłem do Pani doktor, opisując sytuacje usłyszałem, że Pani doktor taty nie obejrzy, nie przebada, bo się "bo" i i "nie poświęci oddziału dla jednego człowieka". Zdenerwowany poprosiłem o imię i nazwisko oraz nr lekarza. Pani doktor powiedziała, że nie poda, że jestem agresywny przez telefon i się rozłączyła. Wezwałem policje opisując całe zajście. Policjant ze strażnikiem miejskim weszli do Pani doktor i dowiedzieli się, że ona nie widzi zagrożenia życia u pacjenta i odesłała go do domu, zaznaczam kobieta nawet nie widziała mojego taty na oczy ani nawet chwili z nim przez telefon nie rozmawiała bo tata nie był w stanie. Oczywiście policja poinformowała mnie, że sporządziła notatkę personalia lekarza nie podadzą bo RODO, i poradzili, żebym dzwonił na pogotowie. Z racji, iż mój kuzyn jest ratownikiem medycznym zadzwoniłem bezpośrednio i powiedział mi, że wieczorem ma zmianę i jakby tacie się pogorszyło to dzwonić on osobiście przyjedzie i zabierze tatę na oddział. Niestety w nocy mama zmuszona była zadzwonić po karetkę gorączka wróciła. W nocy tata został przyjęty na oddział Płucny ale umiejscowiony na wewnętrznym z podejrzeniem covid szpital zrobił swoje testy (nie jestem pewny ale mam informacje, że tata był 3 razy testowany na przeciwciała i wszystkie testy wyszły pozytywne).

Tata trafił pod tlen i na leczenie. W sobotę po południu siostra rozmawiała z tatą, i powiedział, że już troszkę lepiej się czuje, żeby przekazać mamie, żeby nie dzwoniła bo jest słaby i chce odpocząć - nie wiem czy tak powiedział, że rzeczywiście odczuł zmianę czy żeby nas nie martwić. W nocy w niedzielę albo z rana tata trafił na OIOM pod respirator, bo podobno miał problemy z oddychaniem. Na prześwietleniu przy przyjęciu wyszło, że ma bardzo zajęte płuca, CRP bardzo złe. Żyliśmy jak na szpilkach mama załamana, błagała Boga by dostać telefon ze szpitala z informacją, że tata żyje, że oddycha czas leciał. Z informacji od mamy cały czas słyszałem, że sytuacja jest tragiczna ale w głębi serca wierzyłam i myślałem, że mama jako żona, osoba która kocha tatę bardzo po prostu z przerażenia wyolbrzymia. Tłumaczyłem sobie, że tak musi być i trzeba czekać. Poprosiłem siostrę by skontaktowała się ze szpitalem i sama dowiedziała się jak naprawdę jest, niestety siostra potwierdzała. Podczas rozmowy lekarka zapytała siostry czy w razie śmierci taty dzwonić do mamy, oczywiście decyzja prosta absolutnie i podała mój nr i swój. W czwartek w nocy o 1.20 sygnał krótki sygnał postawił mnie na nogi. Patrzę na telefon nr stacjonarny kierunkowy ostrowiecki, oddzwaniam szpital ale ja już wiedziałem. Po dodzwonieniu się na oddział informacja, że tata nie żyje upadłem na kolana.

PRZEGRAŁ WALKĘ - TATA BYŁ SILNY, CHOROBY PRZECHODZIŁ NORMALNIE NIGDY NIE MIAŁ POWIKŁAŃ, MIAŁ CUKRZYCĘ LECZYŁ SIĘ ALE BEZ INSULINY FARMAKOLOGICZNIE. MAMA ZAMKNIETA Z TATĄ PRZEZ CAŁY TEN OKRES OPIEKUJĄC SIĘ NIM JEST W PEŁNI ZDROWA DZIEKI BOGU ABSOLUTNIE NIC JEJ NIE JEST.

Ja jestem przerażony po tym wszystkim, gorączkę mierzę 20 razy dziennie zawsze w normie ale pomimo tego jak mam wahanie o 0,2 stopnia to chce dostać zawału. W naszej żałobie jest najgorsze to, że mama jest zamknięta w domu sama do wtorku włącznie na kwarantannie, nawet nie ma jak kobiety wesprzeć jedynie ten Internet nas ratuję cały czas na kamerce bo nie wiadomo co może się stać.

JA Paweł Barwiński PROSZĘ WAS WSZYSCY MOI ZNAJOMI, TO MOJA OSOBISTA PROŚBA DBAJCIE O SIEBIE I O SWOJE RODZINY, BO BEZ ZNACZENIA CZY TO COVID CZY INNA CHOROBA NIE WIADOMO CZY OTRZYMAMY POMOC W ODPOWIEDNIM MOMECIE. LEKARZE ZABILI MOJEGO TATĘ BRAKIEM JAKIEJ KOLWIEK POMOCY - PANI Z PRZYCHODNI LEKARZ NA OSIEDLU STAWKI W OSTROWCU ŚWIĘTOKRZYSKIM PRZETRYMAŁA GO 10 DNI Z GORACZKĄ 40*C BEZ POMOCY FARMAKOLOGICZNEJ I PANI DOKTOR Z PRZYCHODNI WIECZORNEJ ZE SZPITALA MIEJSKIEGO W OSTROWCU ŚWIĘTOKRZYSKIM KTÓRA NIE WIDZIAŁA ZAGROŻENIA ZYCIA NIEOGLADAJAC PACJENTA. NIKT MU NIE UDZIELIŁ POMOCY.

PROSZĘ KTO MOŻE NIECH UDOSTĘPNI NIECH SIĘ NIESIE JAK LEKARZE ZOSTAWILI LUDZI BEZ POMOCY BARDZO CHCE TO NAPIETNOWAĆ, NIE Z ZEMSTY ALE JAKO PRZESTROGĘ. PRZYSIAGAM I ZARZEKAM SIĘ, ŻE STOSUNKU DO TYCH DWÓCH LEKARZY POCZYNIE WSZELKIE MOZLIWE KROKI BY WYCIAGNAC KONSEKWENCJE BY NIE ZASZKODZILI NIKOMU, BO JAK NIECHCA LECZYĆ BOJA SIE LUB NIE POTRAFIA TO NIECH TEGO WIECEJ NIE ROBIĄ.”

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie