W województwie spada liczba zachorowań. Mroźna zima hamuje wirusa

O ile w pierwszym tygodniu stycznia odnotowano aż 1064 przypadki zachorowań, o tyle pomiędzy 8 a 15 stycznia zainfekowanych osób było "zaledwie" 925.

POMOGŁA ZIMA

- Zapewne wpłynęło na to kilka czynników - mówi Anna Stańczak, zastępca dyrektora Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Kielcach.

- Przyszła zima i mróz, a to nie sprzyja rozwojowi wirusa. Dużo zrobiły media, apelując do potencjalnych pacjentów o rozsądek: właściwe ubieranie, pozostawanie w domu w razie przeziębienia. I wreszcie rozpoczęły się ferie, szkoły są nieczynne, dużo osób wyjechało, a to ograniczy w zdecydowany sposób zakażanie się jednych od drugich.

Oczywiście trudno przewidzieć, czy ta tendencja spadkowa utrzyma się, gdyż tradycyjnie szczyt zachorowań przypada na koniec lutego, początek marca.

WIRUSA NIE ZNALEZIONO

Ale jest jeszcze jedna optymistyczna wiadomość - w naszym regionie prawdziwej grypy było znacznie mniej niż ujmowały to statystyki albo nawet nie było jej wcale. Jak to możliwe? Otóż dane statystyczne powstają w oparciu o zgłoszenia lekarzy do terenowych stacji sanitarno-epidemiologicznych. Są to jednak zgłoszenia nie tyle grypy, ile podejrzeń o grypę, gdyż powstają na podstawie oceny objawów: wysoka gorączka, kaszel, ogólne rozbicie, bóle mięśni itp. Tymczasem miarodajnym potwierdzeniem choroby jest stwierdzenie obecności wirusa w wymazie pobieranym z gardła, co nie jest standardowym badaniem.

- W województwie świętokrzyskim to badanie, w ramach tak zwanego programu Sentinel, przeprowadzano w wybranych poradniach - wyjaśnia Anna Stańczak. - I okazało się, że w żadnym z wymazów nie stwierdzono obecności wirusa!
Oczywiście, ponieważ wymazy nie są pobierane przez wszystkich lekarzy, trudno uznać jako pewnik, że w Świętokrzyskiem prawdziwej grypy w ogóle nie było, choć teoretycznie jest to możliwe. Jednak okazuje się, że wirus - jak na razie - nie okazał się taki groźny i do epidemii nam daleko.