MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wielka sensacja odkryta po latach. Pierwszym polskim kosmonautą miał być naukowiec z… Pińczowa (WIDEO)

Piotr BURDA [email protected]
Archiwalne zdjęcie doktora Konstantego Narkiewicza – Jodko podczas jednego z lotów balonem.
Archiwalne zdjęcie doktora Konstantego Narkiewicza – Jodko podczas jednego z lotów balonem. archiwum
Niezwykła historia człowieka, który zamierzał pofrunąć do stratosfery. Niestety w naszym mieście nie ma żadnego śladu po doktorze Konstantym Narkiewiczu - Jodko. Kiedy zakładał swój kosmiczny kombinezon Jurij Gagarin obchodził czwarte urodziny. Niewiele zabrakło, aby naukowiec pochodzący z Pińczowa był pierwszym Polakiem w kosmosie.

Ważne

Kielecki antykwariusz i przewodnik tatrzański Henryk Rączka z kartką pocztową przedstawiającą balon „Gwiazda Polski”.
Kielecki antykwariusz i przewodnik tatrzański Henryk Rączka z kartką pocztową przedstawiającą balon „Gwiazda Polski”.

Kielecki antykwariusz i przewodnik tatrzański Henryk Rączka z kartką pocztową przedstawiającą balon "Gwiazda Polski".

Ważne

W tekście zostały wykorzystane materiały z "Wielkiej Encyklopedii Tatrzańskiej" autorstwa Zofii Radwańskiej Paryskiej i Witolda Henryka Paryskiego oraz książki Andrzej Morgały "Gwiazda Polski. Lot do stratosfery 1938 rok" oraz archiwalne zdjęcia ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego.

Mija 75 lat od tego wydarzenia. To była noc z 12 na 13 października 1938 roku. Na Polanę Chochołowską w Tatrach ściągały tysiące ludzi. Polana Chochołowska to wyjątkowe miejsce w Polsce. Wiosną jest tam najwięcej krokusów, w kapliczce na polanie filmowy Janosik brał ślub z Maryną. Tam w 1983 roku Lech Wałęsa nieoficjalnie spotkał się z papieżem Janem Pawłem II.

POBIĆ AMERYKANÓW

Stamtąd w 1938 roku dwójka śmiałków miała polecieć do stratosfery, czyli przestrzeni oddalonej od 10 do 50 kilometrów od Ziemi. Mieli pobić amerykański rekord lotu balonem, który wynosił 22 066 metrów. Dwa lata wcześniej Polacy przekroczyli już wysokość 10 kilometrów. Zakładano, że w 1938 roku balon "Gwiazda Polski" wzniesie się na wysokość 30 kilometrów. To jeszcze nie kosmos, bo ten zaczyna się sto kilometrów od Ziemi. W tamtych czasach, kiedy jeszcze nie było rakiet, to był już kosmos. Polacy poważnie myśleli o podboju kosmosu. Lor balonem w stratosferę był jego częścią.

GWIAZDA POLSKI

Decyzję o locie w stratosferę podjął polski rząd. Lot osobiście nadzorował prezydent Ignacy Mościcki, z wykształcenia chemik i fizyk. Potrzebny był wielki sukces polskiej nauki. W 1938 roku Jurij Gagarin miał zaledwie cztery lata, Polacy już planowali pobyt w kosmosie. Miał ich tam dostarczyć balon "Gwiazda Polski". To był największy balon na świecie, wysoki na 140 metrów, ważący półtorej tony, z blaszaną gondolą, okienkami i aparaturą do kosmicznej nawigacji. W środku kosmicznej gondoli o średnicy dwóch metrów było miejsce tylko dla dwóch osób. Pierwszą z nich był pilot Zbigniew Burzyński, mistrz świata w lotach balonowych, dwukrotny zdobywca słynnego Pucharu Gordona Benetta. Zbigniew Burzyński był kapitan kosmicznego balonu. Dla nas ważna jest druga postać.

kapitan Zbigniew Burzyński - po prawej i doktor Konstanty Jodko-Narkiewicz stoją przed gondolą balonu.
kapitan Zbigniew Burzyński - po prawej i doktor Konstanty Jodko-Narkiewicz stoją przed gondolą balonu.

kapitan Zbigniew Burzyński - po prawej i doktor Konstanty Jodko-Narkiewicz stoją przed gondolą balonu.

NAUKOWIEC Z PONIDZIA

To doktor Konstanty Narkiewicz - Jodko, naukowiec, badacz promieniowania kosmicznego, pochodzący z Pińczowa. - Urodził się w Pińczowie w 1901 roku. Był synem urzędnika sądu powszechnego, jego matka była Rosjanką. Prawdopodobnie z Rosji przywiozła gruźlicę - mówi Jerzy Znojek, dyrektor Muzeum Regionalnego w Pińczowie. Choroba szybko zabrała Konstantemu matkę i dwie siostry. Sam też zachorował na gruźlicę. - Skończył szkołę powszechną w Pińczowie, w 1914 roku przeniósł się do Proszowic, gdzie przebywał trzy lata - mówi Jerzy Znojek. Potem swoją karierę naukową związał z Uniwersytetem Warszawskim. Tam zajmował się astronomią. Gruźlicę leczył na Podhalu góralską żętycą. Dzięki niej pokonał chorobę, która zabrała najbliższe mu osoby. Mógł się poświęcić nauce, zaczął marzyć o kosmosie.

MIERZYŁ WYSOKO

Pasją doktora Konstantego Narkiewicza - Jodko były góry. Opowiada o tym Henryk Rączka z kieleckiej Podkarczówki, przewodnik tatrzański, prowadzący internetowy antykwariat z wydawnictwami dotyczącymi gór. - Konstanty Narkiewicz - Jodko wspinał się od lat dwudziestych ubiegłego wieku. Był jednym z najwybitniejszych przedwojennych taterników polskich. Przeszedł grań Tatr Wysokich, zorganizował i był kierownikiem pierwszej polskiej wyprawy w Andy, wspinał się na Spitsbergenie. Cały czas planował wyprawę w Himalaje, opracował nawet wejście na Karokorum, ale zabrakło funduszy - mówi Henryk Rączka. Narkiewicz - Jodko nie pojechał w Himalaje, skupił się na locie balonem w stratosferę. Henryk Rączka ma w swoim antykwariacie kartkę pocztową, którą wydano z tej okazji. - Wydała ją Poczta Polska z okazji lotu balonem "Gwiazda Polski" z Doliny Chochołowskiej - mówi. Kartka pocztowa kosztowała 75 groszy. Fundusze ze sprzedaży przeznaczane były na potrzeby balonowej wyprawy.

napełnianie powłoki gigantycznego  balonu wodorem.
napełnianie powłoki gigantycznego balonu wodorem.

napełnianie powłoki gigantycznego balonu wodorem.

W SERCU TATR

Wybrano Polanę Chochołowską, bo spełniała warunki lotu w kosmos. Osłonięta tatrzańskimi szczytami, które miały osłonić balon przed podmuchami wiatru. Wysoko położona, stamtąd było już bliżej do stratosfery. - Do końca nie rozumiem tego wyboru. Wymagało to wielkiego wysiłku logistycznego, należało wnieść cały sprzęt na Polanę Chochołowską - mówi Henryk Rączka. Płócienna powłoka z jedwabiu gumowego miała powierzchnię jednego hektara. Specjalnym transportem kolejowym dostarczono ją do Zakopanego. Nad całością operacji czuwał dwustuosobowy batalion balonowy z Legionowa. W połowie września 1938 roku na Polanie Chochołowskiej powstał obóz stratosferyczny, w którym trwały przygotowania do kosmicznego lotu. Wyczekiwano odpowiedniego dnia do startu. Prognozy pogody wskazały na 12 października.

PECHOWA NOC

Bilety na start balonu sprzedawano po złotówce. Na Polanę Chochołowską ciągnęły tysiące ludzi spragnionych niezwykłej przygody. W nocy z 12 na 13 października ogromna polana tatrzańska zapełniła się tysiącami widzów. Przybyło kilku ministrów. Tuż obok, w schronisku górskim na Polanie Chochołowskiej, Konstanty Narkiewicz - Jodko sprawdzał swój kosmiczny kombinezon. W gondoli była już gotowa aparatura, na której miał dokonywać pomiaru promieniowania kosmicznego. O godzinie 22 zaczęto napełniać "Gwiazdę Polski" wodorem. Kilka chwil później stała się rzecz, której najbardziej się obawiano, zerwał się wiatr halny. Dostał się pod powłokę balonu, zdecydowano się wypuścić wodór. Było już za późno. Około pierwszej w nocy doszło do wyładowania elektrostatycznego, resztki wodoru spowodowały wybuch wewnątrz powłoki balonu. Przez chwilę nad Tatrami pojawiła się jasna łuna oświetlająca skalne szczyty. Na szczęście nikt z widzów nie ucierpiał. Z pobliskiego schroniska przyglądał się temu doktor Konstanty Narkiewicz - Jodko, przygotowany do kosmicznej podróży. Gorycz była ogromna, ponoć wszyscy płakali. Po twarzy niedoszłego kosmonauty z Pińczowa pewnie też spłynęły łzy.

ZOSTAŁ NA ZIEMI

Balon nadawał się do wymiany, na szczęście kosmiczna gondola nie ucierpiała. Jak na złość, dwa dni później wiatr ustał i przyszła polska "złota jesień". "Gwiazda Polski" była ubezpieczona na 277 tysięcy złotych. Firma ubezpieczeniowa pokryła koszty naprawy i zaczęto przygotowania do kolejnego startu. "Gwiazda Polski" miała wystartować w Gorganach, wysokich górach położonych na krańcach ówczesnej Rzeczpospolitej. Start zaplanowano na wrzesień 1939 roku. II wojna światowa zniszczyła te plany. Niedoszły kosmonauta z Pińczowa znów pozostał na Ziemi.
NASZ KOSMONAUTA

Konstanty Narkiewicz - Jodko zmarł w 1963 roku w Wielkopolsce. Pamiątką po "kosmicznych" wydarzeniach sprzed 75 lat jest tablica, która dziewięć lat temu pojawiła się na ścianie schroniska w Dolinie Chochołowskiej. Po niedoszłym kosmonaucie pozostały książki o górskich wyprawach w Andy i podróży na Saharę. W Pińczowie nie ma żadnego śladu po Konstantym Narkiewiczu - Jodko. - Liczymy, że odezwą się osoby, które mogą coś dodać o tym niezwykłym człowieku. To postać nietuzinkowa i zasługuje na upamiętnienie. W końcu to nasz kosmonauta z Pińczowa - mówi Jerzy Znojek, dyrektor Muzeum Regionalnego w Pińczowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie