Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielka wojna o małe dzieci

Iwona ROJEK [email protected]
Czterolatek, którym teraz zajmuje się rodzina Michalskich jest bardzo znerwicowany
Czterolatek, którym teraz zajmuje się rodzina Michalskich jest bardzo znerwicowany Iwona Rojek
Matka zabrała roczną córkę, ojciec czteroipółletniego syna, zakładają sobie sprawy w sądach, walczą o dzieci do upadłego.

Miała być miłość, rodzina, dzieci, wspólna przyszłość. Jest wzajemne obrzucanie się błotem, nienawiść, kłótnie, oskarżanie się o wszystko. A najbardziej cierpi na tym dwójka dzieci, roczna Tessa i czteroipółletni Tymon.

- Rzadko można spotkać tak ogromny i skomplikowany konflikt - mówi Anna Rogowska, psycholog z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Busku-Zdroju. - Nawet fachowcom, trudno jest się rozeznać, która ze stron ma rację, kto mówi prawdę, kto bardziej szkodzi dzieciom, a kto się bardziej nadaje na rodzica. Musielibyśmy być detektywami czy niewidzialnymi śledczymi, żeby obserwować dzień i noc tych ludzi i sprawdzać, jak się zachowują. A nie mamy takich możliwości. Sprawy zabrnęły już bardzo daleko, bada je sąd i prokuratura, która sprawdza czy rzeczywiście matka znęcała się nad małym synkiem. Prawdą jest to, że maluchy już są ofiarami tego, co dzieje się między rodzicami. Chłopiec jest okropnie znerwicowany, ma zaburzenia zachowania, dużo agresji w sobie. Ci rodzice powinni się z sobą porozumieć dla dobra dzieci, ale to wydaje się to nierealne.

Wszystkiemu winna matka

Chcemy wysłuchać obie strony rodzinnego konfliktu. Jedziemy do Śladkowa Małego, gdzie mieszka 33-letni Szczepan Michalski, ojciec dzieci, a jego rodzice prowadzą gospodarstwo agroturystyczne. Cała rodzina wygląda na bardzo przygnębioną.

- Wychowałam czwórkę dzieci, wszyscy są porządnymi ludźmi i do tej pory myślałam, że takie sceny, jakie teraz przeżywamy dzieją się tylko na filmach, a teraz wiem, że życie może nas jeszcze bardziej zaskoczyć - mówi matka mężczyzny i babcia dzieci. Jej syn Szczepan próbuje opowiedzieć w skrócie swoje ostatnie lata. - Dobromiłę poznałem u znajomych w Busku, jest ode mnie cztery lata starsza, od razu mi się spodobała - wspomina. - Na początku zachowywała się sympatycznie i normalnie. Po miesiącu naszej znajomości zaszła w ciążę - ucieszyłem się z tego, że będę miał rodzinę i dziecko. Ona też była zadowolona. Rodzice udostępnili nam piętro w domu, pomagali finansowo. Wkrótce jednak okazało się, że ta kobieta nie nadaje się do życia, a tym bardziej do zajmowania się dziećmi.

- W miesiącu normalnie było tylko 4, 5 dni, zawsze musiało być tak jak ona chce, wrzeszczała, biła mnie, a potem jej agresja przeniosła się na synka - opowiada. - Ciągnęła go za włosy, uszy, ciągle stosowała kary, stawiała go na wiele godzin w kącie, albo na komodzie, trzymała do góry nogami, dopóki nie przyrzekł, że będzie grzeczny, zaczął się jąkać i moczyć w nocy. Albo czyściła mu zęby pastą wybielającą, co było przecież szkodliwe. Na mój protest przeciwko stosowaniu takich metod przypisywała mi, że się nad nią znęcam, że kopałem ją po brzuchu, kiedy była w drugiej ciąży, co jest kompletną bzdurą, bo z natury jestem bardzo spokojny. Z czasem jej zachowania były coraz bardziej niedorzeczne. Ni z tego nic z owego napisała testament, że w razie swojej śmierci przekazuje mi dzieci, psa i kota. To chyba gdybym był tak zły, to nie powierzyła by mi dzieciaków. A potem niespodziewanie uśpiła psa. Tylko niedoszła teściowa mnie rozumiała. Siostra Mariola i brat Adam też są przekonani, że z tą kobietą coś nie jest tak. - Naderwała dziecku uszy, sama to widziałam - mówi Mariola, która teraz pomaga bratu i odwozi codziennie jego synka do przedszkola.

Babcia Marianna Michalska dopowiada, że podejrzewa u synowej nawet chorobę psychiczną, bo normalna matka nie może tak traktować dzieci. - Mamy w środowisku bardzo dobrą opinię, przyjeżdża do nas na wypoczynek wiele znanych ludzi i nie robilibyśmy z siebie pośmiewiska, gdybyśmy nie chodziło o życie naszych wnuków - wyjaśnia. - Jak Tymonek był chory, brał antybiotyki i miał postawione bańki, to pootwierała okna i zrobiła przeciąg - opowiada wzburzona. - Ciągle się od nas wyprowadzała i wracała. Za nic nie płaciła, bo nie pracowała, a syn też zarabia niewiele, pomagaliśmy im finansowo i nie wolno mi było wejść do własnego domu zobaczyć wnuków, bo mnie nie wpuszczała. Od roku nie widziałam młodszej wnuczki. Niszczyła zabawki, które kupowaliśmy dzieciom. Mści się na nas, nie wiadomo za co. Dziadek Franciszek dopowiada, że zrobili wszystko, żeby między młodymi dobrze było, ale ona jest nie do życia. - Ja już sięgnąłem do przeszłości, bo ciężko mi było moją partnerkę zrozumieć i dowiedziałem się, że przeżyła rozwód rodziców, zaliczyła też jedno półroczne małżeństwo i może to wszystko wpłynęło niekorzystnie na jej psychikę.

Muszę odzyskać syna

Ale kobieta nie uważa, żeby z nią było coś nie w porządku. W dwupokojowym mieszkaniu w bloku w Busku Zdroju, na osiedlu w centrum miasta zastajemy Dobromiłę, szczupłą, jasną blondynkę razem z roczną córeczką Tessą i jej matką, emerytowaną nauczycielką ekonomii. - Dobrze, że się zjawiliście, bo my też miałyśmy interweniować w gazecie - mówi już od progu Dobromiła. - To, co ta rodzina ze mną wyprawiała, nie mieści się w głowie. - oburza się - Mają domy i wydaje im się, że są lepsi od nas, mieszkających w bloku. Pół roku temu zabrali mi synka Tymonka, rozdzielili rodzeństwo. To fakt, mam mocną osobowość i zdecydowany charakter i może takie osoby jak ja przyciągają mężczyzn całkowicie podporządkowanych swoim mamusiom. Bo w tym domu w Śladkowie rządzi wszystkimi matka i oni muszą jej słuchać, a ja nie dam sobie w kaszę dmuchać, za dużo w życiu przeszłam. Serce mi pękało, kiedy mi zabrali Tymonka, to jest najgorsze, co można zrobić matce, odebrać jej dziecko.

Na ścianie w mieszkaniu kobiety wisi portret Marilyn Monroe, na półkach książki, biografia Coco Chanel. W pokoju pełno zabawek. Na krzesło wspina się roczna Tessa, a babcia proponuje wypicie herbaty i dodaje, że nastały naprawdę ciężkie czasy, kiedy ludziom jest się trudno ze sobą dogadać. Widać, że nie bardzo chce się wypowiadać na temat niedoszłego zięcia i tego, co się dzieje między jej córką a rodziną ze Śladkowa. Woli wycofać się do kuchni. Dobromiła nie zgadza się na zdjęcie. - Ta rodzina nigdy mnie nie akceptowała, może jestem za bardzo ekstrawagancka dla nich i mam własne zdanie, ale skoro to moje dzieci, to chyba mogę wychowywać je po swojemu - mówi.

- Niedoszła teściowa nie może decydować o tym, jak mam je ubierać, karcić, leczyć. Skąd mogło mi przyjść do głowy, że oni będą mnie wciąż nagrywać, czy to normalni ludzie, szczerze mówią mam to w d… Jestem sobą, jak mnie dziecko wkurzy, to chyba mam prawo krzyknąć czy być w nerwach. Mój konkubent też nie był święty. Bił mnie, ciągnął za włosy, w końcu podałam go do niebieskiej linii, jako ofiara przemocy. A tak naprawdę, to w tym wszystkim chodzi jeszcze o coś innego. Siostra Szczepana chce zagarnąć moje dzieci dla siebie, bo sama nie ma własnych. Jej matka nieraz mi mówiła, Mariolka cierpi, że jest bezdzietna, może ci pomóc i zająć się dziećmi, podziel się z nią nimi. Siostrunia ciągle tylko nasłuchiwała pod moimi drzwiami, czy dzieci nie płaczą, żeby wtargnąć i wystąpić przeciwko mnie. Ale ja z syna nigdy nie zrezygnuję, będę walczyć, żeby mieć przy sobie oboje.

Końca wojny nie widać

Na koniec wojny między małżonkami się nie zanosi. Udało nam się dowiedzieć, że Komenda Powiatowa Policji w Busku prowadzi postępowanie przygotowawcze w sprawie znęcania się matki nad dzieckiem.

Teraz ojciec może widywać córkę, a matka syna w soboty i niedziele, ale wyłącznie w obecności kuratora.

- Obie strony interweniowały u nas wielokrotnie - potwierdza Andrzej Smulczyński, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Busku-Zdroju. - Jedno opowiada na drugie niestworzone rzeczy. Ale my nie możemy opowiadać się po żadnej ze stron, ani być rozjemcą, dopóki nie zapadnie wyrok w sądzie. Wierzę, że nasi, doświadczeni w sprawach rodzinnych sędziowie dokładnie zbadają kto tu ma rację i komu należy przysądzić dzieci. Trzeba się uzbroić w cierpliwość, a w tak delikatnej materii nie da się niczego przyspieszyć. Dyrektor Smulczyński podkreśla, że ta sprawa jest wyjątkowo trudna. - Obie rodziny są na poziomie, a zacietrzewienie olbrzymie, nie ma szansy na kompromis - uważa.
W wydziale rodzinnym i dla nieletnich w Sądzie Rejonowym w Busku Zdroju powiedziano nam, że sprawy o ograniczenie władzy rodzicielskiej matce, o alimenty, które powinna płacić na syna, i z drugiej strony o powrót synka do matki są w toku i żaden sędzia nie może ich komentować do czasu zakończenia spraw.

Zdaniem rodziny Michalskich fakty przemawiające za tym, że matka jest winna są tak ewidentne, że zawiadomili o wszystkim Rzecznika Praw Dziecka w Warszawie. - Rzecznik poprosił buski sąd o przysłanie wszystkich dokumentów i odpisał nam, że będzie się bacznie przyglądał sprawie - mówi babcia Marianna.

- Muszę odzyskać Teskę i wychowywać dwoje dzieci -żegna nas Szczepan, zrezygnowany ojciec.
- Zrobię wszystko, żeby odebrać Tymona i mieć przy sobie dwójkę moich dzieci - zapowiada przy drzwiach Dobromiła.

Wspólne życie nie jest możliwe - co do tego oboje są całkowicie zgodni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie