MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wielka wojna o małego synka

Iwona ROJEK <a href="mailto:[email protected]" target="_blank" class=menu>[email protected]</a>
Darek mówi ,że kupił dla żony piękny dom  a ona wolała zamieszkać wynajętym mieszkaniu  z koleżankami.
Darek mówi ,że kupił dla żony piękny dom a ona wolała zamieszkać wynajętym mieszkaniu z koleżankami. P. Kurkiewicz
Darek nie wyobraża sobie swojego życia bez ukochanego syna Bratka.
Darek nie wyobraża sobie swojego życia bez ukochanego syna Bratka. P. Kurkiewicz

Darek nie wyobraża sobie swojego życia bez ukochanego syna Bratka.
(fot. P. Kurkiewicz)

27-letni Dariusz Brzeziński z Winnicy położonej trzy kilometry od Połańca mówi, że w życiu nie odda 4-letniego syna jego matce. Ona twierdzi, że absolutnie nie zgadza się na to, aby chłopiec pozostał z ojcem. A dziecka nie da się przecież rozerwać na pół.

Darek chętnie się fotografuje z synem, bo mówi, że nie ma nic do ukrycia. Wychowuje go od urodzenia i nie ma mowy o tym, żeby mógł się z nim rozstać, bo bardzo go kocha i chłopiec jest dla niego najważniejszy w życiu. Twierdzi, że żona go oszukała, porzuciła chore dziecko i musi za to ponieść konsekwencje. Wierzy, że syn zostanie z nim na zawsze.

- Największy problem tkwi w tym, że w polskiej mentalności, również w naszym sądownictwie, uważa się, że dzieckiem powinna zajmować się zawsze matka, niezależnie od tego jaka jest, bo zrobi to lepiej - denerwuje się Darek. - Ojciec nie jest traktowany zbyt poważnie, choćby bardzo się starał, to i tak ciężko jest mu udowodnić, że potrafi wychować dziecko.

Nieoczekiwane rozstanie

Z Dariuszem Brzezińskim i jego rodziną rozmawiamy w jego domu w Winnicy. Mówi, że kupił go wkrótce po przyjściu na świat Bartosza, bo chciał zapewnić rodzinie jak najlepsze warunki. Wcześniej mieszkał z żoną i synem w trzypokojowym mieszkaniu w bloku i wtedy doszło do nieoczekiwanego rozstania.

- Jeszcze dziś, jak o tym myślę, to wprost nie mogę uwierzyć, że można w tak absurdalny sposób się zachować - mówi. - Byliśmy szczęśliwą, młodą rodziną, nie było kłótni, alkoholu, kiedy w pewną sobotę żona wyszła z domu na festyn i więcej do nas nie wróciła. Jak mi powiedziała, że nie przyjdzie do domu, to myślałem, że żartuje. A ona wynajęła pokój z koleżankami w Połańcu i przestała interesować się dzieckiem.

Mężczyzna opowiada, że nic nie wskazywało na taki feralny koniec ich małżeństwa. - Byliśmy z sobą cztery lata przed ślubem, kochaliśmy się, zdążyliśmy się dobrze poznać - relacjonuje Dariusz. - Wszystko było jak najlepiej aż do momentu, kiedy żona poszła do pracy i tam poznała niezamężne koleżanki. Zapragnęła żyć tak, jak one. W zasadzie pierwsze niesnaski zaczęły się już wtedy, kiedy urodził się nasz syn i okazało się, że jest chorowity. Miesiąc po urodzeniu z powodu silnych biegunek trafił do szpitala, najpierw do Staszowa, potem do Kielc. Okazało się, że ma alergię pokarmową i musi mieć ścisłą dietę, nie mógł jeść produktów pochodzenia zwierzęcego. Wtedy bardzo nam pomagała mama, bo żonę denerwowało to, że musi mu poświęcać tak dużo czasu. Denerwowało ją, że płacze, że coś od niej chce. Do gotowania też ją nie ciągnęło, mama przygotowywała nam posiłki. Kiedy oboje poszliśmy do pracy to był początek końca naszego związku, bo Ewa bardzo zachłysnęła się wolnością. A wcześniej byłem pewien, że zależy jej na rodzinie, razem wybraliśmy dom i zaczęliśmy go urządzać.

Nie wróciła z festynu

- Wtedy w sobotę, 23 sierpnia, kupiłem wannę do nowej łazienki, ucieszony pojechałem do domu i już od progu spytałem mamę, gdzie Ewa - przypomina sobie kolejność wydarzeń. - Odpowiedziała mi, że poszła do pracy, co mnie bardzo dziwiło, bo wtedy miała wolne. Zaniepokojony zadzwoniłem do niej do sklepu, odebrała koleżanka, poprosiłem żonę, a ona mi oznajmiła, że do domu nie zamierza wrócić. Zatkało mnie, pomyślałem sobie, że żartuje. Po 10 minutach zadzwoniłem ponownie, a ona powtórzyła to samo, więc czym prędzej pojechałem przed sklep, żeby zapytać co jej się stało i o co tu chodzi. Potwierdziła, że ma dosyć takiego życia z obowiązkami i zamierza wszystko zmienić. Poszła na festyn, a potem zamieszkała w wynajętym mieszkaniu. Załamany pojechałem do teściowej, żeby jakoś wpłynęła na córkę, razem udaliśmy się do tego nowego lokum, a ona nawet nie chciała nas wpuścić, ani mnie, ani swojej matki. Potem przez kolejne trzy miesiące odwiedzałem ją z synkiem, który skończył wtedy rok i cztery miesiące, żeby zmieniła zdanie, ale nic to nie pomogło. Kiedyś nas wyrzuciła z mieszkania, krzycząc i przeklinając, bo akurat spieszyła się na dyskotekę. Dochodziły do mnie różne pogłoski o jej przygodach z mężczyznami aż w końcu dowiedziałem się, że jest w ciąży. Byłem zdruzgotany, musiała odbyć się sprawa o zaprzeczenie ojcostwa nowo narodzonego jej dziecka, musiałem pogodzić się z tym, że zamieszkała z konkubentem, chociaż bardzo ją kochałem, uznać, że to już koniec naszego małżeństwa.

Mężczyzna mówi, że inaczej by wszystko postrzegał, gdyby jego żona odchodząc od niego zabrała od razu dziecko. Wtedy nie rościłby sobie do niego takich praw. - Ale to, że je zostawiła schorowane, bezbronne, o czymś świadczy - uważa. - Opiekował się chłopcem razem ze swoimi rodzicami, wytworzyła się między nimi bardzo silna więź, staszowski sąd przyznał mu prawo do opieki nad nim, a matce widzenie dwa razy w tygodniu.

Synowa, jak córka

Do stołu, przy którym rozmawiamy przysiada się matka pana Dariusza. Potwierdza, że straciła zdrowie przez to co spotkało jej syna, a nie jest osoba najsilniejszą. Kilka lat temu zaatakował ją nowotwór, ma usuniętą jedną pierś. - Synową traktowałam, jak własną córkę, wiedziałam, że jest młoda, pomagałam im w gotowaniu, zajmowaniu się dzieckiem - opowiada. - Zachowała się okrutnie. A potem jak odeszła, to dziecko wcale ją nie interesowało. Spacerowałam nieraz z wózkiem po Połańcu, synowa szła naprzeciwko i nawet do nas nie podeszła. A jak bywałam w sklepie, gdzie pracowała, to uciekała przede mną, chowała się na zapleczu, mimo że zajmowałam się jej synkiem. Rozumiałabym to, gdyby nie układało jej się z moim Darkiem, zabrałaby dziecko i poszła do swojej matki, ale zostawić i zamieszkać z koleżankami? To mi się w głowie nie mieści.

Dariusz Brzeziński powraca do wydarzeń sprzed dwóch lata. - Po tym jak żona drugi raz zabrała do siebie syna nie oddała mi go, więc byłem zmuszony odebrać je siłą - mówi. - Takie jej postępowanie zbiegło się z tym, że wniosłem o alimenty od niej. Przez rok ją prosiłem, występowałem do sądu, ale po tym jak się dowiedziałem, że konkubent żony bije Bartka nie wytrzymałem i pojechałem po niego. W drodze teść najechał na samochód, w którym wiozłem dziecko ciągnikiem, omal nie straciliśmy życia, ale jakoś udało nam się dojechać do domu. Syn powiedział, że chce być ze mną już zawsze.

Teraz w Sądzie Okręgowym w Kielcach toczy się zarówno sprawa rozwodowa, jak i druga o prawo do opieki nad dzieckiem. Kielecki sąd zmienił postanowienie staszowskiego i uznał, że chłopiec powinien do czasu rozstrzygnięcia sprawy wrócić do matki, z czym ojciec nie może się absolutnie pogodzić. - Nie zamierzam oddać syna, złożyłem na to postanowienie skargę do prezesa sądu i wszystko ma być badane od początku - mówi Dariusz Brzeziński. - Sędzia odmówił przesłuchania moich świadków na okoliczność używania siły wobec mojego syna przez konkubenta żony, a także głodzenia go przez matkę, na co są dowody w przychodni zdrowia. A o czym może świadczyć fakt, że matka złożyła wniosek o wypłacenie zaliczki alimentacyjnej w marcu, w czasie kiedy Bartek mieszkał właśnie ze mną? Zdaniem mężczyzny zainteresowanie matki chłopcem rozpoczęło się dokładnie wtedy, kiedy wystąpił o alimenty od niej.

Do państwa Brzezińskich przyjechała akurat jedyna siostra Darka, która mieszka z rodziną na Śląsku i mówi, że też bardzo przeżywa to, co spotkało jej brata. - To dla mnie horror - kiwa głową. - Chciałabym, żeby ten koszmar wreszcie się skończył. Ojciec, który krząta się na posesji też myślał, że zupełnie inaczej potoczy się życie jego syna.

Mąż to łobuz i krętacz

Żona Darka mieszka teraz razem z rodzicami, konkubentem i rocznym synem w domu swojej matki z drugiej strony Polańca. Po podwórku chodzi boso w pampersie roczny Karolek.

Pani Ewa nie chce z nami rozmawiać na temat tego co zdarzyło się w jej małżeństwie, mówi tylko, że miała prawo zamieszkać z kim chciała, bo to jej życie. - Nigdy nie opuściłam dziecka tylko mąż wykradł je z mojego domu podstępnie i teraz nie chce oddać, mimo orzeczenia sądu - mówi. - Ale ja nadal będę o nie walczyć. Gdyby było między nami dobrze, to by się tak nie stało, nie rozstalibyśmy się, mąż nie mówi prawdy. Jest pod silnym wpływem swojej matki i całej rodziny, nie ma własnego zdania. - On o wszystko pytał się swojej mamusi, nawet jakie majtki i skarpety ma założyć - dopowiada teściowa Krystyna. - Od mojej córki jeść nie chciał. Matka sterowała jego życiem, a moja Ewcia była zawsze na drugim planie, to jak mogła się czuć, miała tego dość. Teraz na nowo ułożyła sobie życie, ma drugie dziecko i jest zadowolona. A jego matka jest chora i nie może opiekować się wnukiem, więc powinni oddać go córce. Chyba z matką będzie dziecku najlepiej. A on to łobuz i krętacz. - Przecież o mało dziecka nie zabił - oburza się dziadek. - Wykradł nam stąd chłopaka i jechał z nim jak wariat, a po drodze uderzył w płot. Nie powinien mieć przy sobie syna. Ewa stanowczo zaprzecza, że chce mieć przy sobie Bartka dlatego, żeby nie płacić alimentów i wyciągać pieniądze od męża. - Nie zależy mi na żadnych pieniądzach, to są kłamstwa - oburza się.

Sąsiedzi mieszkający na tej samej ulicy co Darek współczują mu, że spotkał go taki los. - Nie zasłużył sobie na takie traktowanie - mówi kobieta w średnim wieku. - Robił wszystko, żeby zadowolić żonę, a ona wolała beztroskie życie. Skoro ma już innego i nowe dziecko, to powinna zostawić go w spokoju i nie wyrywać od niego chłopca, którym cały czas się opiekował. Ona będzie miała dwoje dzieci, a on zostanie sam, tak nie powinno być.

Ludzie, którzy żyją w otoczeniu Ewy wolą nie zabierać głosu na temat tego, co dzieje się między małżonkami. - Tam jest straszna wojna, ciągle włóczą się po sądach - wypowiada się starszy sąsiad. - Szkoda mi obojga, bo to młodzi ludzie, zamiast żyć w zgodzie marnują sobie najpiękniejsze lata. To głupota tak się nawzajem szarpać.

W Sądzie Okręgowym w Kielcach nikt nie chce komentować tej sprawy dopóki nie zapadnie wyrok, sędziowie przyznają tylko, że sprawy rodzinne, a zwłaszcza te, w których oboje rodzice walczą o dziecko są niezwykle skomplikowane.

- Ja będę się odwoływał do końca życia, ale syna nie zwrócę, bo jest ze mną szczęśliwy - zapowiada Dariusz Brzeziński. - Odzyskanie syna to tylko kwestia czasu, ale na pewno będzie ze mną - mówi jego matka. O tym z kim 4-letni Bartek będzie zadecyduje wkrótce sąd.


On: - W pewną sobotę żona wyszła z domu na festyn i więcej do nas nie wróciła. Jak mi powiedziała, że nie przyjdzie do domu, to myślałem, że żartuje.

Ona: - Gdyby było między nami dobrze, to by się tak nie stało, mąż nie mówi prawdy. Jest pod silnym wpływem swojej matki i całej rodziny, nie ma własnego zdania.

Ona: - Nigdy nie opuściłam dziecka tylko mąż wykradł je z mojego domu podstępnie i teraz nie chce oddać mimo orzeczenia sądu - mówi.

On: - To, że je zostawiła schorowane, bezbronne o czymś świadczy. Opiekowałem się chłopcem razem ze swoimi rodzicami, wytworzyła się między nimi bardzo silna więź.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie