Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielki boom na piłkę ręczną po sukcesie Polaków na mistrzostwach świata

Paweł KOTWICA
Radość polskich piłkarzy ręcznych po zdobyciu brązowego medalu mistrzostw świata.
Radość polskich piłkarzy ręcznych po zdobyciu brązowego medalu mistrzostw świata.
Przez dwa tygodnie cała Polska żyła występami naszych szczypiornistów. W Kielcach będą umieli wykorzystać ten sukces, gorzej z innymi ośrodkami.

Sukces jest niewiarygodny. Żadna polska reprezentacja nie osiągnęła ostatnio takich sukcesów, jak nasi piłkarze ręczni.

Nasi szczypiorniści są na mistrzostwach świata specjalistami od horrorów. W Chorwacji, gdzie kilka dni temu zdobyli brązowy medal, rozegrali niezwykle zacięte mecze z Rosją i Macedonią, a nieprawdopodobny finał spotkania z Norwegią z rzutem Artura Siódmiaka przez całe boisko przejdzie do historii polskiego szczypiorniaka. Ale przecież dwa lata temu, gdy "Orły Wenty" zdobywały srebrny medal, tych zaciętych spotkań było jeszcze więcej. Aby wspomnieć tylko spotkania z Islandią i Rosją, czy zakończony po dwóch dogrywkach półfinałowy dreszczowiec z Danią.

Co ciekawe, zdecydowana większość tych zaciętych spotkań "biało-czerwoni" wygrali. - Coś w tym chyba jest, że trudności nas mobilizują. Wygrywamy mecze, które czasem są teoretycznie nie do wygrania, bo jesteśmy już doświadczonym zespołem, mamy kilka indywidualności, które potrafią wziąć na siebie ciężar w trudnych momentach - mówi reprezentant Polski, Mariusz Jurasik.
MAŁO KTO WIERZYŁ

Sami zawodnicy mówili, że po meczu z Niemcami oni sami zwątpili w awans do półfinału: - Wierzył chyba tylko Mariusz Jurasik. Mówił: wygramy trzy mecze, niech Niemcy też wygrają trzy i wchodzimy. Ułożyło się trochę inaczej, ale też dobrze - mówi Daniel Żółtak, zawodnik Vive Kielce. - Dopóki jest szansa, nawet teoretyczna, walczymy - mówił przed pierwszym spotkaniem z Danią Bogdan Wenta, który zwykł również mówić: "Dopóki walczysz, możesz wygrać, jeśli przestajesz walczyć, już przegrałeś". Słowa te pasują jak ulał do końcówki spotkania z Norwegią.
Czy drugi z rzędu tak ogromny sukces reprezentacji przełoży się na wzrost popularności dyscypliny? - Obawiam się, że na początku będą "wywiady, autografy, wizyty w zakładach pracy", a po miesiącu centralne media zapomną o piłce ręcznej. Tak było dwa lata temu - mówi były zawodnik Vive i reprezentant kraju, grający teraz w AZS AWF Gorzów Wielkopolski, Filip Kliszczyk.

BOOM NA RĘCZNĄ

Zwiększa się zainteresowanie "ręczną" wśród młodzieży. -Od poniedziałku bez przerwy odbieram telefony i dostaję maile, nie tylko z Kielc, ale i z okolicznych miejscowości. Dzwonią rodzice i dzieci z pytaniem, czy można się zapisać na treningi - mówi Radosław Wasiak, były reprezentant Polski, a obecnie koordynator do spraw sportu i młodzieży w kieleckim Vive. - Dolna granica wieku chłopców, których możemy przyjąć to 11 lat, ale zastanawiamy się, czy od września nie prowadzić naboru jeszcze młodszych. Ale wtedy nie byłoby mowy o graniu, raczej o zabawie w piłkę ręczną. Z drugiej strony w Danii w handball bawią się już 5, 6-letnie dzieci - dodaje.

NIE MA HAL, NIE MA PIENIĘDZY

Takich warunków do treningu jakie młodzież ma w Kielcach, gdzie indziej mogą zazdrościć. Niestety, w innych ośrodkach dostęp do piłki ręcznej wygląda dużo gorzej. Hal jest wprawdzie coraz więcej, ale brakuje trenerów. Lub raczej pieniędzy na ich opłacenie.

Zainteresowanie piłka ręczna w Gorzowie znacznie wzrosło, odkąd tamtejszy zespół awansował do ekstraklasy. Swoje mecze gorzowianie rozgrywają w salce mogącej pomieścić maksymalnie 800 widzów. - Pojechaliśmy niedawno na sparing do niemieckiego klubu występującego w 3 lidze. Zobaczyliśmy tam halę, na widok której opadły nam szczęki - mówi Kliszczyk.

W Niemczech, Francji czy Chorwacji hala na 8 czy 10 tysięcy miejsc to standard. Z zespołów męskiej ekstraklasy w Polsce tylko kilka rozgrywa mecze w obiektach, które można nazwać halami. W większości nie ma warunków, aby przeprowadzić transmisje telewizyjne ze spotkań. Mistrz Polski, płocka Wisła gra w odrapanym hangarze, który miejscowi kibice pieszczotliwie nazywają Blaszak Areną, wicemistrz - Zagłębie Lubin gnieździ się w maleńkiej, szkolnej sali. Godne warunki do oglądania męskiego szczypiorniaka mają tylko kibice w Kielcach (po dostawieniu dodatkowych trybun w hali zmieści się 4200 kibiców), Mielcu (2500), Gdańsku (2000), Olsztynie (2700). Inna rzecz to frekwencja.

- Na mecz z Vive Kielce był darmowy wstęp, to mieliśmy pełną salę. Na pojedynek z Wisłą Płock bilet kosztował 5 złotych i już było o połowę ludzi mniej. Przegrywamy z siatkówką, mimo że bilety na nią są kilka razy droższe - mówi kielczanin trenujący Traveland-Społem Olsztyn, Edward Strząbała.

Handball przegrywa w Polsce również pod względem płac dla zawodników - 10 tysięcy złotych to u nas płaca szczypiornisty z "górnej półki", siatkarze zarabiają trzy, cztery razy więcej. Zawodnik w piłce ręcznej zwykle dostaje się 2-3 tysiące, a są kluby ekstraklasy, w których gra się za obiad, miejsce w akademiku i kilkaset złotych stypendium.

Z wypełnieniem hali nie ma problemów tylko w Kielcach (średnia na mecz 2700 widzów, na pojedynek z Wisłą Płock przyszło prawie 4200 kibiców) i w Mielcu (średnio około półtora tysiąca).

KIELCE WYJĄTKIEM

Mamy już reprezentację na światowym poziomie, teraz trzeba pracować nad krajową ligą. Aby była ona odpowiednim produktem do pokazywania w telewizji, musi być przynajmniej na średnim europejskim poziomie. Do tego jest daleko. Polskie zespoły odpadają w pierwszych rundach europejskich pucharów i nie potrafią wyjść z rozgrywek grupowych Ligi Mistrzów, do których mistrz naszego kraju awansuje bez eliminacji. - Utworzenie zawodowej ligi to kwestia co najmniej dwóch, trzech lat - mówi prezes Związku Piłki Ręcznej w Polsce Andrzej Kraśnicki. - Na razie mamy tylko jeden klub, który już dziś jest gotowy do udziału w takich rozgrywkach, bo spełnia wszystkie warunki: ma mocny zespół, dużą halę, sponsorów i kibiców. To Vive Kielce - uważa.

Kielecki klub jest również gotowy do skonsumowania sukcesu, który na mistrzostwach świata osiągnęła reprezentacja. Bo kolejny medal reprezentacji przyciągnie kolejnych sponsorów i kibiców.

- Jako klub mamy w Polsce pewną markę, budowaną od wielu lat. Mamy pomysł na zaistnienie w Europie, jest długoterminowy plan, którego pierwszym elementem było pozyskanie trenera odpowiedniej klasy - mówił niedawno w wywiadzie dla "Echa Dnia" prezes Vive, Bertus Servaas.

Trener, o którym mówi holenderski przedsiębiorca to oczywiście Bogdan Wenta, który od czerwca ubiegłego roku pracuje w Kielcach. Za kilka miesięcy zawodnikiem kieleckiego klubu stanie się podwójny medalista mistrzostw świata Mariusz Jurasik. A to nie koniec wzmocnień. - Chcemy zbudować drużynę, która na początek znajdzie się w "16" najlepszych drużyn Ligi Mistrzów - planuje Servaas.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie