Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielki fan…kawy, mamy i Boga. Ryszard Tarasiewicz, nowy trener Korony prywatnie [WIDEO]

Redakcja
fot. Sławomir Stachura
Nowy trener piłkarzy Korony Kielce Ryszard Tarasiewicz. Jaki jest prywatnie? Opowiedział nam o swojej rodzinie, zwyczajach.

Ten były znakomity reprezentacyjny piłkarz, na pierwszy rzut oka wydaje się oschły i niedostępny. Przy bliższym poznaniu okazuje się, że to człowiek miły, bardzo konkretny i inteligentny.

Jest wielkim miłośnikiem…kawy, nie wyobraża sobie życia tego napoju. Do godziny 14 wypija ich z reguły…osiem. Podczas naszego spotkania, które trwało półtorej godziny wypił dwie. Ze śmietanką.

Ma trzech synów, Paweł ma 32 lata, Daniel 28 lat i Maxime - 17 lat. Najstarsi uprawiali piłkę nożną, Maxime jest szermierzem, specjalizuje się we floret, jest reprezentantem Polski. W wolnych chwilach lubi czytać książki. Przeczytał na przykład Elementarz Jana Pawła II.

Jest człowiekiem wierzącym. Mecz zaczyna zawsze od zrobienia znaku krzyża, często stoi też przy linii z różańcem w dłoni i świętymi obrazkami. Nie kryje swojej religijności, choć nie lubi o niej mówić. Powiedział kiedyś, że na meczu modli się nie o wynik, a o to, by wszyscy do domu zdrowi wrócili.

Nowy trener Korony na meczach mistrzowskich z reguły jest w garniturze. - Mecz to święto i wymaga takiego stroju - mówi Tarasiewicz.

Jak pan wchodził we wtorek na konferencję prasową, to był pan spięty i strasznie smutny…

Ryszard Tarasiewicz - Wiem. Moja mama mi mówiła, że powinienem częściej się uśmiechać. Uśmiechaj się - mówi, bo każdy myśli, że jesteś niezadowolony. A ja jej na to: -Mamo, ale jak mi się nie chce śmiać, to ja się śmiał nie będę. Taką mam już naturę. Ale jestem jedynakiem, to muszę słuchać mamy. Tylko mi to czasem z trudem przychodzi.

Jest pan człowiekiem bardzo religijnym. Zawsze znak krzyża przed meczem. To pomaga?

- Mnie bardzo.

A z czego ta religijność się wzięła. Z tego, że jak pan miał 22 lata i strasznie doskwierało kolano, to pan poszedł do Kościoła i tak się modlił, że potem było już tylko lepiej?

- Wie pan, nie chciał bym o tym się rozwodzić, bo to sprawa osobista. Ale tak rzeczywiście było. Miałem problem z kolanem, ciągle mi dokuczało. Obciążenia były wtedy inne, wszystkich wrzucano do jednego worka, obojętnie czy ważył 70 kilogramów czy 92. A medycyna nie stała na takim poziomie jak teraz. Więc pozostało mi się modlić o zdrowie. I pomogło.

W Kielcach będzie pan mieszkał z rodziną?

- Nie. Dwaj synowie są już starsi, ten najmłodszy ma 17 lat, żona też zostaje we Wrocławiu. Szukam w Kielcach kawalerki.

Żona przyjdzie na inauguracyjny mecz z Pogonią Szczecin na Kolporter Arenę?

- Nie wiem czy akurat na ten, ale na któryś na pewno przyjdzie. Często oglądamy razem mecze w telewizji i gdy kiedyś widziała mecz w Korony, to mówiła, że w Kielcach jest ładny stadion. Na pewno więc kiedyś się wybierze.

Dwóch pana synów poszło w ślady ojca, grało w piłkę nożną. Ale najmłodszy wybrał szermierkę i floret. Czemu taka zdrada rodzinnych tradycji?

- Powiedział, że piłka to brutalny sport, za bardzo kopią po nogach (śmiech). Najważniejsze, że odnosi sukcesy w swojej dyscyplinie, jest w kadrze Polski

SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z KIELC

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie