Było 27 takich i im podobnych wieńców dożynkowych.
(fot. Kazimierz Cuch)
Podczas niedzielnych dożynek diecezjalnych w Kałkowie brakowało przede wszystkim VIP-ów tak świeckich, jak i kościelnych. Było kilka tysięcy ludzi z trzech diecezji, banderia konna na czele 1,5-kilometrowego korowodu dożynkowego, rozdano trzy tysiące bochenków chleba. Przyjechał ksiądz prałat Eugeniusz Makulski, kustosz sanktuarium w Licheniu. Z władz wojewódzkich był tylko Józef Kwiecień, wicemarszałek województwa świętokrzyskiego. Było kilkunastu księży, ale żadnego biskupa. Marian Mróz, wicestarosta starachowicki, zaszył się w tłumie pielgrzymów i wiernych. Józefowi Kwietniowi towarzyszyli przy ołtarzu: Ignacy Gierada, wójt Pawłowa, Genowefa Dyk, przewodnicząca Rady Gminy Pawłów, wicewójt Potworowa w powiecie radomskim oraz kilku radnych gminnych z Pawłowa. Sporo miejsc zostało wolnych.
Piekarnia Wiesława Mierzwy ze Starachowic upiekła 3 tys. takich chlebów.
(fot. Kazimierz Cuch)
Piszemy o tym tak obszernie, gdyż wszystkim dziennikarzom obecnym w niedzielę w Kałkowie, wydało się dziwne, że przybyło tu kilka tysięcy ludzi z polskiej wsi, kilka razy więcej niż na obchodzonym kilka tygodni temu Dniu Czynu Chłopskiego. Wtedy byli wszyscy działacze Polskiego Stronnictwa Ludowego, na czele z Januszem Wojciechowskim, prezesem PSL. Był ksiądz biskup Zygmunt Zimowski, ordynariusz diecezji radomskiej. A tym razem nie było ważnych ludzi ani z PSL, ani z Samoobrony, ani z Kościoła. Czyżby nie interesował ich kontakt z wyborcami, co prawda ze wsi, ale wyborcami. A uroczystość była wspaniała, barwna, z pięknymi strojami, świetnie zorganizowana. Gdyby jeszcze poszerzyć ją o część artystyczną, po mszy świętej byłoby to wydarzenie na skalę Polski południowo-wschodniej.
Rozpoczął korowód
Rozpoczęto korowodem dożynkowym, który oceniliśmy na półtora kilometra długości, który szedł z Kałkowa przez Godów, na trasie około 3 km. Taki bogaty korowód spotyka się tylko tu. Na czele, na kilkunastu bardzo dobrze utrzymanych koniach, była banderia konna. Nie przypuszczaliśmy, że w tej gminie hoduje się tak dorodne ogiery i klacze. Dalej niesiono kilkadziesiąt wieńców dożynkowych, drugie tyle innych darów ziemi, z wszystkich parafii starachowickich dekanatów północ i południe. Były bardzo liczne delegacje z sąsiednich powiatów, z diecezji kieleckiej i sandomierskiej. Panie niosły w koszach trzy tysiące bochenków chleba specjalnie upieczonych na to święto, specjalnie oznakowanych. Pięknie prezentowali się strażacy, szczególnie ci z Kałkowa. A przecież drużyna Ochotniczej Straży Pożarnej została tu reaktywowana nieco ponad rok temu. Rytm w korowodzie nadawała dobra orkiestra dęta z Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury w Skaryszewie.
Violetta Piecyk i Krzysztof Piorun, starostowie dożynek z Bąkowa w gminie Rusinów w powiecie radomskim jechali bryczką zaprzężoną w dwa dorodne konie. Rzucała się w oczy bardzo liczna delegacja kilku parafii z ziemi opoczyńskiej, w ludowych strojach. Byli górnicy ze Śląska, kombatanci Armii Krajowej ze sztandarami, wielu mieszkańców Starachowic, Ostrowca Świętokrzyskiego i sąsiednich gmin.
Pod Golgotą
Cały ten tłum zebrał się po Golgotą Martyrologii Narodu Polskiego. Powiększył się o kilkudziesięciu podopiecznych i kilkudziesięciu pracowników sąsiedniego Domu dla Ludzi Starszych im. Pani Sue Ryder, fundatorki obiektu z Anglii. Tu przy polowym ołtarzu celebrowano mszę świętą. Odprawiało ją kilkunastu księży. Przewodził ksiądz Jerzy Rdzanek, proboszcz parafii w Pawłowie. Rzęsistymi brawami tłum powitał księdza prałata Eugeniusza Makulskiego, kustosza sanktuarium Maryjnego w Licheniu. Nie wszyscy wiedzą, że ksiądz kustosz pochodzi z Kotarszyna, wsi w gminie Waśniów, prawie sąsiadującej z Kałkowem. Ksiądz prałat Czesław Wala, kustosz sanktuarium w Kałkowie, twierdzi, że bez wsparcia księdza Eugeniusza Makulskiego, w pierwszych latach, chyba nie powstałoby sanktuarium kałkowskie. - Potem, na rozbudowę poszczególnych obiektów to już wystarczył wdowi grosz, otrzymany od pielgrzymów. Ale na początku wsparcie Lichenia było bardzo istotne - ocenia kustosz Kałkowa.
Wiele emocji było przy rozdawaniu trzech tysięcy bochenków chleba, upieczonych specjalnie na tę okazję i specjalnie oznakowanych przez starachowickiego piekarza Wiesława Mierzwę. - Pracowaliśmy przy tym całą noc, poprzedzającą uroczystość. Ale bardzo się cieszymy, że nasz chleb ma takie wzięcie - poinformowali nas pracownicy piekarni, dostarczający chleb pod Golgotę. Jest to doroczna tradycja tych dożynek.
My mamy nadzieję, że za rok te wielkie dożynki otrzymają należyte wsparcie hierarchii kościelnej i władz świeckich. Naszym zdaniem te kilka tysięcy ludzi na to zasługuje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?