Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielu trafia tu za późno. Szpital covidowy w Busku-Zdroju toczy bój o życie pacjentów (ZDJĘCIA)

Paula Goszczyńska
Paula Goszczyńska
Niektórzy wychodzą z tego cało, dla innych jest za późno na ratunek. W szpitalu w Busku-Zdroju codziennie ważą się ludzkie losy. Koronawirus jest nieobliczalny, a choroba postępuje bardzo szybko. Dla wielu za szybko...

To już piąta odsłona cyklu „Echa Dnia” - Bohaterowie czasów pandemii. Pojawiliśmy się w szpitalu w Busku-Zdroju, który leczy pacjentów z potwierdzonym zachorowaniem na COVID-19. Jak podkreślają specjaliści, trafiają tu osoby w bardzo ciężkim stanie, części z nich nie udaje się uratować.

Dla niektórych jest za późno...
Choć znajdujemy się na oddziale wewnętrznym to leczeni są tu pacjenci chorzy na COVID-19. Pytamy jak zmieniła się tu praca od kiedy region opanowała pandemia. - Zmieniła się w sposób diametralny, ponieważ w tej chwili mamy wyłącznie pacjentów zakażonych koronawirusem, którzy dodatkowo chorują na inne schorzenia – związane z układem krążenia, układem moczowo-płciowym i tak dalej – wymienia doktor Jarosław Dobrowolski, kierownik oddziału. - Większość pacjentów trafia do nas w stanie ciężkim, wymagającym tlenoterapii.

To oznacza, że niestety zdarzają się tu również zgony. - Zdarzają się osoby, których nie jesteśmy już w stanie uratować, jest dla nich za późno. W przeciągu ostatnich 2-3 miesięcy zmarło 17 pacjentów – przekazuje doktor Jarosław Dobrowolski i wyjaśnia jak obecnie rozmieszczeni są pacjenci na oddziale. - Po prawej stronie, w izolatkach, leżą ci, których stan jest wyjątkowo ciężki i muszą mieć ciągle podawany tlen. Po drugiej stronie są pacjenci w nieco lepszym stanie. Oni otrzymują tlen z butli – tłumaczy lekarz.

Praca ponad siły
Warto pamiętać, że nie tylko lekarze zajmują się zakażonymi pacjentami. Również inny personel, w tym pielęgniarki, musiał przywyknąć do nowych warunków pracy.

- Pracuje się zdecydowanie ciężej niż wcześniej, zwłaszcza pod kątem komunikacji z pacjentem oraz wykonywania tych wszystkich czynności, które wpisane są w nasze obowiązki. Już jesteśmy do tego przyzwyczajone, bo na samym początku była to wielka niewiadoma. Niemniej staramy się, aby wszystkie czynności były wykonane na takim samym poziomie oraz aby pacjent nie odczuł, że jest trudniej – informuje Marta Lamentowicz, pielęgniarka z oddziału wewnętrznego w szpitalu w Busku-Zdroju.

Każda osoba, która ma styczność z zakażonym pacjentem musi mieć na sobie ochronny kombinezon. Każdy, kto tylko miał okazję mieć go na sobie wie, że praca w takim zabezpieczeniu jest mocno uciążliwa. Kombinezon powoduje, że automatycznie robi się gorąco, duszno, przez ściśle przylegającą maseczkę trudniej się oddycha, a okulary oraz przyłbica momentalnie pokrywają się parą utrudniającą widzenie. Dwie pary rękawiczek sprawiają, że wszelkie czynności są trudniejsze do wykonania i zajmują więcej czasu. - Nie można nie wspomnieć o komunikacji z pacjentem. To często ludzie starsi, którzy niedowidzą i niedosłyszą. Przez zabezpieczenie gorzej nas słychać i czasem są problemy z porozumieniem. Na szczęście ostatecznie zawsze się to udaje – uśmiecha się Marta Lamentowicz. - W takich kombinezonach spędzamy około trzech godzin. Po tym czasie przychodzi kolejna grupa, a my przechodzimy na część „czystą”, gdzie można odpocząć i zjeść posiłek – dodaje pielęgniarka.

„Mam nadzieję, że jeszcze będę się cieszyć życiem”
Od ponad tygodnia w szpitalu w Busku-Zdroju przebywa pan Adolf Domagała. - Czułem się fatalnie. Byłem bardzo słaby, miałem zawroty głowy i trudności z oddychaniem – opisuje pan Adolf. – Teraz jest o niebo lepiej. Personel bardzo mi pomógł, to takie aniołki, które czuwają nad człowiekiem – dodaje z uśmiechem.

Pan Adolf podejrzewa, że koronawirusem zaraził się podczas zakupów. - Ja mieszkam na wsi i przyjeżdżają tu pod dom sklepy obwoźne. Tak sobie myślę, że w ten sposób musiałem złapać chorobę, bo wiadomo, że każdy dotykał tych klamek, żeby otworzyć drzwi od takiego samochodu. Nic innego nie przychodzi mi na myśl – zaznacza pacjent.

To oznacza, że zarazić można się właściwie wszędzie i nigdy nie należy bagatelizować zasad bezpieczeństwa. - Mam żonę, z którą jestem od wielu lat, dzieci, wnuki. Mam nadzieję, że jeszcze będę miał czas, żeby się tym nacieszyć. Mam naprawdę wspaniałe życie – mówi nam pan Adolf.

„Szpitale covidowe powinny jeszcze zostać”
Pracę lecznicy jako zakaźnej podsumowuje Grzegorz Lasak, dyrektor szpitala w Busku-Zdroju. - Na samym początku trzeba było się przyzwyczaić i przygotować do tego, że odziały zaczną przyjmować, a personel zacznie leczyć pacjentów zakażonych koronawirusem. To było nowe, bardzo duże wyzwanie nie tylko dla nas, ale myślę, że dla każdego szpitala covidowego. Nie zapominajmy również o kosztach związanych z zabezpieczeniem personelu medycznego. W listopadzie wydaliśmy 750 tysięcy złotych na uzupełnienie magazynów w środki bezpieczeństwa typu kombinezony, maski, rękawiczki. To ogromne pieniądze, a do tego dochodzi również koszt związany z utylizacją. O tym się tak głośno nie mówi – podkreśla Grzegorz Lasak.

Dyrektor zaznacza również, że według niego szpitale covidowe powinny pozostać w tej formie jeszcze przez kilka miesięcy. - Uważam, że szpital covidowy jest bezpieczniejszy niż hybrydowy, gdzie przyjmowani są nie tylko zakażeni pacjenci i może dojść do zakażeń już na etapie leczenia. Nie wiemy także co przyniesie zima i wiosna, dlatego przynajmniej do kwietnia szpitale nie powinny wracać do poprzedniego funkcjonowania – dodaje.

Dramatyczny apel dyrektora
Wspominamy także o oddziale intensywnej terapii. To tutaj trafiają najcięższe przypadki, wielu z nich nie udaje się uratować. - Najpierw musieliśmy zabezpieczyć 11 stanowisk respiratorowych, potem 8. Ale zarówno wcześniej, jak i teraz zdarza się, że pacjentów jest więcej i „na szybko” tworzymy dodatkowe stanowiska – mówi dyrektor i apeluje: - Pacjenci, którzy trafiają do leczenia przyjeżdżają w bardzo ciężkim stanie. Dlatego należy ludzi uczulać, aby nie chorowali w domach i nie leczyli się samodzielnie, bo gdy trafiają do szpitala jest już często za późno na ratunek. Choroba jest zdradliwa i postępuje szybko. W ciągu kilku godzin może doprowadzić do śmierci – przestrzega Grzegorz Lasak.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie