Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Właśnie spełniają się moje marzenia

Agnieszka Kuraś
Rozmowa z Arturem Garbackim, wyróżnionym w plebiscycie „Echa Dnia” Człowiek Roku 2015.

Z jakimi emocjami odebrał pan wyróżnienie w plebiscycie „Echa Dnia” Człowiek Roku?
- Było to bardzo miłe, sympatyczne, że ktoś po 20 latach działalności dla społeczeństwa docenił to.

Jak rozpoczęła się Pana przygoda z działalnością charytatywną?
- Charytatywnie działam od 20 lat. Wszystko zaczęło się od organizacji Wigilii w Korabie dla około 20 osób. To było dokładnie w dzień Wigilii Bożego Narodzenia i pamiętam, że wtedy sam spóźniłem się na Wigilię do własnego domu.

Ale skąd wziął się pomysł organizacji tej Wigilii, skąd wzięły się chęci?
- Chciałem coś zrobić dla społeczeństwa. Wiele osób w taki dzień, gdzie powinno się być razem, kiedy powinno być miło spędza czas samotnie. Ja myślę, że nikt nie powinien być w Wigilię sam. A akurat w naszym środowisku było wiele osób, które ten dzień miały zamiar spędzić same. Dlatego postanowiłem w ten sposób postąpić.

Jest Pan też bardzo utożsamiany z organizacją mikołajków?
- Tak, pierwsze mikołajki zorganizowane były w Ośrodku Kultury, a jedne z ostatnich w hali Ośrodka Sportu i Rekreacji w Staszowie. Wtedy obdarowaliśmy do 1000 dzieci. To nie było tylko moje przedsięwzięcie. Tego Mikołaja zrobiliśmy wspólnie z Tomaszem Bielecki. To było jakieś 5 lat temu. Potem ja jeszcze sam zorganizowałem jedną taką imprezę na mniejszą skalę. Szukałem kogoś, kto mógłby kontynuować te działania, ale chętnych nie ma. Rzeczywiście organizowanie takich mikołajek to wiele pracy, przygotowań. Przygotowanie tego Mikołaja na 1000 osób trwało około 6 miesięcy. Do tego dochodzi zdobycie pieniędzy, bo trzeba powiedzieć, że ten Mikołaj kosztował krocie, to były kolosalne pieniądze. Przedostatniego Mikołaja robiłem z panią Beatą Rachoń. Te imprezy dla dzieci robiliśmy około 8 lat.

Na tym jednak nie skończyły się Pana działania na rzecz dzieci. Organizuje Pan też Mikołajki i Dzień Dziecka dla dzieci, które w tym czasie przebywają w szpitalu w Staszowie. - Mikołajki i Dzień Dziecka dla dzieci w szpitalu organizuję od 10 lat. Stroną artystyczną tych wydarzeń zajmuje się szkoła numer 2 w Staszowie. Właściwie w 90 procentach przypadków, to uczniowie tej szkoły występują dla dzieci. Nieodzownym partnerem w tych działaniach jest Stowarzyszenie Bezpieczny Powiat Staszowski, którego jestem wiceprezesem i Ochotnicza Straż Pożarna w Staszowie, której jestem członkiem.

Pana działalność charytatywna jest dużo szersza…
- Tak, organizowaliśmy też wiele działań, które miały na celu przeciwdziałanie uzależnieniom, przemocy, patologii i tak dalej. To były różne festyny, spotkania. Organizowaliśmy cały cykl festynów w różnych miejscowościach nie tylko w Staszowie, ale też w Koniemłotach, w Czajkowie, w Mostkach. Organizujemy różne akcje pomocowe, jako Stowarzyszenie i wspólnie ze strażakami z Ochotniczej Straży. Jeśli komuś trzeba pomóc chętnie włączamy się w tę pomoc, włączamy się w przeróżne akcje od zbieranie pieniążków na leczenie jakiejś osoby poprzez na przykład Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy.

Co dla Pana jest najważniejsze w życiu?
- Radość. Radość tych ludzi, którym się pomaga. To jest miłe, gdy przychodzą, potrafią podziękować, potrafią się uśmiechnąć. Radość dzieciaków. To jest najważniejsze. Właśnie te reakcje działają na mnie jak narkotyk, dają „powera” żeby dalej to robić.

Przed Panem nowy rozdział w życiu. Zostanie Pan tatą. Kiedy przyjdzie na świat Pana potomek?
- Za miesiąc urodzi się moja córka - Wiktoria. Oj zmieni się bardzo wiele, jestem przeszczęśliwy. Wcześniej moim pierwszym życiem było pomaganie ludziom, dzieciom, byłem sam, więc cały mój czas, energię mogłem na to poświęcić. Teraz życie się zmieniło mam żonę i czekam na narodziny dziecka. Rodzina jest dla mnie najważniejsza. Spełniają się moje marzenia. Pierwszym moim marzeniem była żona, która bardzo mnie wspiera w tym co robię, a teraz urodzi się dziecko.

A boi się Pan trochę? Myśli Pan jak to będzie?
- Myślę, że każdy w takiej sytuacji się boi. Tym bardziej w moim wieku, bo ja mam 47 lat.

Kto wymyślił imię dla córki?
- Imię wymyślił mój ojciec, a że to imię spodobało się mojej żonie i jednocześnie mi, więc tak zostało.

Jest pan żonaty dopiero od trzech lat. Długo przyszło Panu czekać na odnalezienie drugiej połówki.
- Szukałem kogoś, kto mnie potrafi zrozumieć, kogoś kto potrafi uzupełnić tą cząstkę mojego życia. Taką właśnie osobę znalazłem, jest nią moja żona Iwona. To wspaniała osoba, która od początku wiedziała co robię, zawsze mnie rozumiała. Ona wie, że dziecko będzie dla mnie najważniejsze, ale śmieje się, że ja i tak całkiem nie wycofam się z tych działań na rzecz ludzi. No i rzeczywiście będę kontynuował te działania. Może nie na taką skalę jak teraz, bo wiadomo, że będę chciał więcej czasu spędzać w domu z żoną i dzieckiem. Pomaganie, to jest taka cząstka człowieka, której nie da się wymazać, zatrzeć. Jak się robi coś przez 20 lat, to nie da się tak zaprzestać.

Jakie ma Pan marzenia?
- Moje marzenia się właśnie spełniają. To jest moje największe szczęście, które mam i będę miał - dwa szczęścia, które będę miał w domu. Nie ma nic ważniejszego. To jest coś na co czekałem tyle lat, nic nie jest w stanie temu dorównać.

Córkę będzie Pan wychowywał w takim duchu, że trzeba pomagać drugiemu człowiekowi?
- Na pewno tak, nie da się inaczej. Zawsze wychodziłem z takiego założenia, że jeżeli drugiemu człowiekowi coś damy to po dwukroć to wróci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie