Żona i synowie są jego wiernymi kibicami
W sumie Wojciech Piotrowski ma już na koncie kilkanaście medali mistrzostw kraju w rywalizacji osób niepełnosprawnych. Zarówno indywidualnie, jak i w drużynie w klasyku i strzelaniu bloczkowym. -Poziom ostatnich mistrzostw był wysoki, zwłaszcza w mojej kategorii. Cały czas trzeba iść do przodu, jeśli chce się utrzymać na podium - zaznacza Wojtek. Jego wiernymi kibicami są żona Greta i dwaj synowie - 13-letni Dominik i 7-letni Kacper. Obecnie mieszkają w Brzezinach w gminie Morawica. Są w trakcie budowy domu w Woli Morawickiej.
Może uda się wyjechać na kolejną paraolimpiadę
W ten weekend razem z kolegami ze Startu będzie miał już zakończenie sezonu. Po nim rozpocznie treningi w hali, będzie się przygotowywał do Halowych Mistrzostw Polski. Plany ma ambitne, chce znowu stanąć na podium.
Łucznictwo trenuje trzeci rok. Jego marzeniem jest udział w igrzyskach paraolimpijskich. - Do Rio de Janeiro nie uda się już uzyskać kwalifikacji. Mam nadzieję, że za cztery lata powalczę o przepustkę na kolejną paraolimpiadę. Wierzę, że za dwa, trzy lata znacząco podniosę swój poziom sportowy w strzelaniu bloczkowym - dodaje Wojciech Piotrowski, zawodnik Zrzeszenia Sportu i Rehabilitacji Start w Kielcach.
- Wojtek potwierdził, że ma talent, robi postępy. Trzymamy kciuki za niego i za Irka Kapustę. Oby spełnili swoje marzenie i wystartowali na igrzyskach paraolimpijskich - mówi Bogumił Bujak, prezes Startu.
Po wypadku świat mu się zawalił...
W 2009 roku Wojciech Piotrowski mocno ucierpiał w wypadku komunikacyjnym i wylądował na wózku inwalidzkim. Świat mu się zawalił... Teraz znowu potrafi cieszyć się życiem. Dzięki najbliższym i łucznictwu, w którym radzi sobie coraz lepiej. - W wypadku komunikacyjnym doznałem urazu rdzenia kręgowego w odcinku piersiowym. To był dla mnie straszny cios. Byłem załamany... W ciągu kilku sekund życie wywróciło się o 180 stopni - wspomina Wojtek, który w wyniku tego wypadku wylądował na wózku inwalidzkim.
Wróciła radość życia, cieszy się każdą chwilą
Pierwszy rok po wypadku był dla niego bardzo trudny. - To była masakra. Nie mogłem wstać z materaca, musiałem liczyć na pomoc innych. Momentami brakowało cierpliwości. Ale całe szczęście, że miałem wsparcie bliskich - żony, dzieci, rodziców, brata. Dzięki nim przetrwałem te trudne chwile - dodaje.
W czasie rehabilitacji poznał Janusza Kowalczyka, łucznika Startu Kielce. On zachęcił go do uprawiania tej dyscypliny sportu. - Wcześniej próbowałem grać w koszykówkę na wózkach, byłem na kilku treningach w Piekoszowie, ale nie przekonałem się do tego sportu. Janusz zachęcił mnie do treningu łuczniczego. I muszę przyznać, że ta dyscyplina od razu mi się spodobała - mówi Wojtek. Na razie jest na wózku. - Ale nie narzekam, nie użalam się nad sobą. Może kiedyś z niego wstanę. Jest iskierka nadziei - dodaje utytułowany łucznik.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?