Wspomnień czar w sandomierskiej "Marmoladzie", czyli wielki zjazd absolwentów w Zespole Szkół Gastronomicznych i Hotelarskich

W "Marmoladzie" rozwijał się mój talent wokalny - mówi śpiewaczka operowa Bernarda Korona.
(fot. Małgorzata Płaza)

Zjazd, jak podkreślił dyrektor Dariusz Łuczak, został zorganizowany na prośbę samych absolwentów, głównie tych z najstarszych roczników. Spotkanie towarzyszyło obchodom 65 - lecia "Marmolady".

Dawała mocne fundamenty

W sobotę, w czasie części oficjalnej, aula szkolna z trudem mieściła wszystkich, którzy przyjechali na zjazd. W gronie uczestników był najstarszy absolwent Jerzy Wiśniewski, który w 1949 roku ukończył dwuletnią wówczas szkołę.

- To był bardzo trudny czas, zaraz po okupacji. Wszyscy pragnęliśmy wiedzy, chcieliśmy skończyć szkołę. Potrzeba było ludzi wykształconych, fachowców. Mieliśmy wspaniałych nauczycieli, którzy wiele nam przekazali, była to nie tylko wiedza, ale i ważne w życiu wartości - wspominał Jerzy Wiśniewski.

Wśród absolwentów "Marmolady" są ludzie różnych profesji, również pracownicy naukowi, profesorowie. Jednym z nich (matura 1965) jest Stanisław Bielecki, rektor Politechniki Łódzkiej. Profesor przyjechał na zjazd. W spotkaniu uczestniczył także profesor Ryszard Zadernowski, absolwent z 1963 roku, wykładowca chemii oraz technologii przetwórstwa owoców i warzyw. Jak zaznaczył, sandomierski "Przetwórczak" to była bardzo dobra szkoła.

- Dawała mocne fundamenty z takich przedmiotów, jak fizyka i chemia. Po skończeniu tej szkoły nauka na studiach nie była problemem - mówił profesor Zadernowski.
Absolwenci sandomierskiej szkoły, specjalizującej się przez długie lata w przetwórstwie owoców i warzyw, stanowili podstawę tego przemysłu w kraju, kierowali liniami produkcyjnymi w zakładach, byli majstrami, kierownikami, zostawali dyrektorami.

- Gdy jako pracownik naukowy jeździłem ze swoimi studentami po zakładach spożywczych, spotykałem w wielu miejscach w kraju absolwentów "Marmolady" - podkreślił Ryszard Zadernowski.

O wysokim poziomie kształcenia mówił również Zbigniew Pałacha, który technikum przetwórstwa owocowo - warzywnego w Sandomierzu ukończył w 1969 roku. Potem studiował w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Dziś jest profesorem. Jak podkreślił, wiele zawdzięcza "Marmoladzie".

- Była to wyjątkowa szkoła. Miała świetną kadrę, na przykład profesor Zwinklewicz, nauczyciel chemii organicznej, tworzył pierwsze skrypty, drukował je na powielaczu. Tak nauczył nas chemii organicznej, że gdy zdawałem egzamin na studia, pytano mnie, jaką szkołę skończyłem. Miałem tak mocne podstawy, że na studiach, na niektórych przedmiotach się nudziłem.

Profesor Pałacha wspominał również znakomitych technologów, nauczycieli zawodu.
- Korzystaliśmy z podręczników, które napisał profesor Pijanowski z SGGW, twórca nauki o żywności w Polsce - dodał Zbigniew Pałacha.

Jak mówił profesor Pałacha, ważną rolę odgrywał w szkole sport. Na wysokim poziomie stała koszykówka, tenis stołowy i lekka atletyka. Sala gimnastyczna była na otwarta 24 godziny na dobę, uczniowie chętnie korzystali z wybudowanej przy "Marmoladzie" strzelnicy.

Dyrektor Dariusz Łuczak wręcza dyplom najstarszemu absolwentowi Jerzemu Wiśniewskiemu.
(fot. Małgorzata Płaza)

Wspaniała rodzinna atmosfera
Profesor Ryszard Zadernowski opowiadał nam również o niezwykłej atmosferze, jaka w czasach jego nauki panowała w "Przetwórczaku".

- Uczniowie pochodzili z terenu całej Polski, ja byłem z Tolkmicka. Mieszkaliśmy w dwóch internatach, w jednym dziewczęta, w drugim chłopcy, w sumie 500 osób. Panowała wśród nas rodzinna atmosfera, wynikająca z faktu, że wszyscy byliśmy cały czas razem, musieliśmy się zżyć i stworzyć sobie coś w rodzaju rodziny zastępczej. Potrzebowaliśmy siebie nawzajem. Wspaniała atmosfera przekładała się na wyniki w nauce - stwierdził profesor.

Ryszard Zadernowski wspominał szczególny okres w funkcjonowaniu "Marmolady", gdy spalił się "barak" - internat dla dziewcząt. Chłopcy odstąpili im swój, a sami przenieśli się do budynku szkoły.

- Mieszkaliśmy w auli. Gdy patrzę dzisiaj, w czasie uroczystości na filar, widzę moje łóżko - mówił profesor.
Absolwenci chętnie się ze sobą spotykają. Klasa Zbigniewa Pałachy organizuje spotkania co pięć lat, ostatnio ich formuła została rozszerzona na cały rocznik. Przyjeżdża wtedy 70 - 80 osób.

Diwa operowa z "Marmolady"

W czasie oficjalnej części zjazdu odbył się koncert, w czasie którego zaprezentowali się absolwenci, wśród nich Bernarda Korona z domu Grembowiec, śpiewaczka operowa. Występuje ona w chórze Filharmonii Krakowskiej, daje również koncerty solowe. Pani Bernarda przyznała przed występem w "Marmoladzie", że towarzyszy jej wyjątkowa trema.

- To wyjątkowa okazja. Zaśpiewam przed moimi koleżankami i kolegami, z którymi nie widziałam się 23 lata - powiedziała artystka.

- Cztery lata pobytu w "Marmoladzie" spędziłam nie tylko na nauce, ale i występach, udziale w przeglądach i festiwalach. To tutaj, pod opieką Teresy Duszy, rozwijał się mój talent. Ale umiejętności zawodowe zdobyte w szkole również wykorzystuję, robię znakomite przetwory - dodała ze śmiechem Bernarda Korona.

Po części oficjalnej, podczas spotkania roczników, było wiele wspomnień i opowieści sprzed lat. Delegacje zapaliły znicze na grobach nieżyjących już nauczycieli. Wieczorem rozpoczął się Bal Absolwentów.