Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wstrząs mózgu w szkole w Gnieździskach. Matka ucznia oskarża dyrekcję

Bartłomiej BITNER
Matka poszkodowanego chłopca uważa, że dyrekcja szkoły zachowała się nieodpowiedzialnie. – Jak można było wysłać syna w tak złym stanie do domu i nie zadzwonić do mnie? – pyta pokazując kartę ze szpitala, gdzie stwierdzono u ucznia wstrząs mózgu.
Matka poszkodowanego chłopca uważa, że dyrekcja szkoły zachowała się nieodpowiedzialnie. – Jak można było wysłać syna w tak złym stanie do domu i nie zadzwonić do mnie? – pyta pokazując kartę ze szpitala, gdzie stwierdzono u ucznia wstrząs mózgu. Dawid Łukasik
Konflikt w szkole w Gnieździskach. Nieodpowiedzialność zarzuca dyrekcji tamtejszemu Zespołowi Szkół matka chłopca, który pod koniec września na przerwie lekcyjnej uległ wypadkowi.

- Syn miał wstrząśnienie mózgu, a zastępczyni dyrektora zamiast mnie o tym poinformować przez telefon, wysłała chłopca do domu - oburza się Katarzyna Łapot. - Nie mogłam się dodzwonić, a poza tym stan ucznia nie był zły - wyjaśnia wicedyrektorka Ewa Dudek.

Zdarzenie, które uruchomiło niesnaski w Gnieździskach, gmina Łopuszno, miało miejsce 17 września. Tego dnia jeden z uczniów popchnął syna Katarzyny Łapot, ten miał uderzyć głową w ścianę. W budynku szkoły była tylko wicedyrektorka, dyrektor Zespołu Szkół Małgorzata Trela była na szkoleniu. Matka poszkodowanego ucznia uważa, że jej zastępczyni zachowała się nieodpowiedzialnie.

Sam do domu

- Nie zgłosiła od razu, że taki incydent miał miejsce - denerwuje się matka. - Wsadziła mojego syna do busa, żeby dojechał do domu. A przecież był w fatalnym stanie - mówi kobieta, bo z jej relacji wynika, że chłopiec po powrocie źle się czuł i miał mdłości.

- Noc jakoś przetrwał, ale następnego dnia pojechaliśmy do szpitala. Tam lekarze stwierdzili wstrząs mózgu i zalecili synowi odpoczynek - opowiada Katarzyna Łapot i dodaje, że wysłanie jej dziecka w takim stanie do domu to brak jakiejkolwiek odpowiedzialności. - Jak można tak robić? A gdyby po drodze zemdlał? - pyta.

Wicedyrektorka odpiera jednak te zarzuty, bo jej zdaniem chłopiec czuł się po wypadku dobrze. - Zachowywał się tak, jak zawsze, rozmawiał z kolegami, śmiał się. Nie miałam podstaw sądzić, że jego stan jest zły. Gdyby było inaczej, to przecież wezwałabym pogotowie - mówi Ewa Dudek wyjaśniając także, że telefonowała do matki poszkodowanego. - Pomimo kilkukrotnych prób nie udało mi się do niej dodzwonić - dodaje.

Dowody na połączenia

Katarzyna Łapot zarzuca jednak wicedyrektorce, że ta nie zatelefonowania i poinformowania jej o wypadku. - Nie próbowała tego robić, nie miałam wyświetlonych nieodebranych połączeń - mówi matka i zapowiada, że poprosi o billing telefoniczny.

- Byłam u swojego operatora, ale dostałam wykaz tylko moich połączeń, i to wyłącznie takich, które zostały odebrane. Poszłam na policję, by pomogła uzyskać mi wykaz połączeń, także nieodebranych - mówi kobieta i choć zaznacza, że - jak usłyszała od funkcjonariuszy - może to potrwać nawet 30 dni, to nie zamierza sprawy odpuszczać.

Jak się okazuje, dyrekcja szkoły, by wyjaśnić tę kwestię, także ma zamiar... skorzystać z billingów. - Ze względu na stawiane mnie oraz pani dyrektor zarzuty chyba będę musiała o nie poprosić, bo przecież ja naprawdę kilka razy próbowałam się skontaktować z panią Łapot - zaznacza Ewa Dudek.

To jednak nie wszystko w tej sprawie. Matka chłopca napisała pismo do Kuratorium Oświaty w Kielcach, żeby przyjrzało się Zespołowi Szkół w Gnieździskach. - Ten wypadek to jedno. Druga rzecz, to nieadekwatne do wybryku ukaranie sprawcy wypadku. Trzecią zaś rzeczą jest też fakt, że pracownik obsługi szkoły stosuje czasami przemoc wobec dzieci - twierdzi Katarzyna Łapot. Nieodpowiedzialność dyrekcji i nauczycieli ze szkoły potwierdza anonimowo także druga matka - tym razem dziewczynki.
- Na wyjeździe, zorganizowanym w ramach "Zielonej Szkoły", moja córka złamała rękę. I nikt się nią od razu nie zajął. Dopiero następnego dnia od wypadku opiekunowie zabrali ją do szpitala - mówi kobieta.
Dyrekcja szkoły stanowczo odrzuca te skargi. - Gdy tylko są jakieś zdarzenia, od razu podejmujemy kroki, by działać - mówi Ewa Dudek. Podobnie wypowiada się dyrektor szkoły, Małgorzata Trela.

Kontrola nic nie wykazała

- Pracownik nie używa przemocy cielesnej wobec dzieci. Żaden z rodziców w tej sprawie do nas się nie zgłaszał - mówi i dodaje, odnosząc się do kwestii pisma w kuratorium, że po nim była w szkole kontrola. - Nie wykazała ona, by w naszej placówce były jakieś nieprawidłowości, jeśli chodzi o brak zapewnienia bezpieczeństwa dzieciom - mówi.

W całej sprawie próbowaliśmy się skontaktować z kuratorium. Od świętokrzyskiego wicekuratora oświaty Grzegorza Bienia usłyszeliśmy, że problem zna, ale ze względu na służbowy wyjazd, odniesie się do niego w poniedziałek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie